0
tygrysm 13 sierpnia 2014 12:52
Image

Jestem sam, więc dostaje najmniejszego możliwego kraba - waży 800 gram i wygląda tak:

Image

Jedzenie kraba to na prawdę trudna sprawa - mięso trzeba wydłubywać z różnych jego zakamarków, a przez to wszystko dookoła staje się brudne. Nie powiem, zabawa jest przy tym przednia ;-) A samo mięso pyszne - bardzo delikatne, sos lekko ostry ale bez przesady. Wspaniała kolacja. Z resztą to widać - tak było przed...

Image

...a tak po...

Image

Jedyne co nie było przednie to rachunek, bo cała kolacja z jednym napojem kosztowała 58 SGD, ale czasem można zaszaleć :-)

Najedzony ruszam obejrzeć Clarke Quay nocą - po drugiej stronie rzeki znajduje się charakterystyczny budynek z kolorowymi oknami - niegdyś uchodził za wieżowiec i był pierwszą siedzibą urzędu Singuapuru.

Image

A samo nabrzeże rzeki zdecydowanie ożyło - ludzie są wszędzie. Jak na początku myślałem że Singapur jest nocą martwym i snobistycznym miastem ze względu na otoczenie Marina Bay, tak teraz zmieniam zdanie o 180 stopni - życie toczy się tu.

Image

Image

Dzień 14 - SIN-BKK Scoot

Kolejny dzień, kolejny lot, nowe lotnisko i nowa linia :-) Mało tego, linia z której usług chciałem skorzystać gdy tylko usłyszałem o jej powstaniu. Dlaczego? Bo to jedyna niskokosztowa linia na Świecie korzystająca z Boeingów 777. Nie będę więc siedział w hostelu, czas zakładać plecak i w drogę na lotnisko! Do Changi można dojechać zieloną linią metra - potrzebna jest jedna przesiadka do pociągu wahadłowego kursującego w ramach tej samej linii metra. Stacja metra obsługuje wszystkie trzy terminale pasażerskie.

Image

Odprawa mojego lotu odbywa się w terminalu 1 w rzędzie stanowisk numer 10:

Image

Jestem bardzo wcześnie, bo prawie 3 godziny przed odlotem, dlatego też nie ma tu praktycznie nikogo. Choć Scoot ma przydzielonych 8 stanowisk, na razie odprawa odbywa się tylko przez dwa. Co nie zmienia faktu, że i tak czekałem tylko 3 minuty na swoją kolej. Pani jeszcze bardzo mocno się upewniała, czy mam rezerwację na wylot z Tajlandii, ale w końcu mój plecak zniknął tam gdzie taśma się kończy ;-)

Image

Z kartą pokładową w ręku idę zwiedzać terminal. Pora sprawdzić co takiego fajnego jest w słynnym Changi. Terminale są ułożone na planie litery U, gdzie każdy bok to osobny terminal, tak więc między dowolnymi dwoma samolotami można się poruszać nie wychodząc spod dachu. Tuż za kontrolą bezpieczeństwa czeka na pasażerów ogródek, niestety w tym momencie zamknięty:

Image

Idę więc spacerkiem dalej mając nadzieję, że najnowszy terminal 3 okaże się fajniejszy. Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic do T1, ale zdecydowanie wolę gdy lotnisko ma przestrzeń i sufity są wysokie. Im dalej w las tym lepiej - po drodze mijam social tree, czyli drzewo które umożliwia pozdrowić wszystkich znajomych na Facebooku lub Twitterze z lotniska Changi.

Image

W końcu docieram do Terminalu 3, z którego odlatują najistotniejsze połączenia w siatce Singapore Airlines. I tu mi się zaczyna na prawdę podobać.

Image

Za oknem nie ma małych samolotów ;-)

Image

Terminale na lotnisku w Singapurze oferują pasażerom na prawdę wiele możliwości spędzania wolnego czasu - jest kino, basen, hotel, są porozstawiane leżaki do spania i fotele z masażem. Jest też... motylarnia. Na lotnisku! WOW!

Image

Image

Czasu coraz mniej, więc pora zacząć szukać naszych trzech siekierek. Na pewno stoją w tej okolicy... Gate F37.

Image

Kontrola bezpieczeństwa odbywa się dopiero w tym momencie, a karty pokładowe skanowane są chwilę później. Później nie ma już odwrotu i trzeba siedzieć... Z mojego miejsca widać kawałek naszego żółto-białego dyliżansu... Podobno niektórzy nazywają to malowanie bananem ;-)

Image

To 9V-OTD, samolot ma prawie 16 lat i na początku swojej kariery latał oczywiście w Singapore Airlines, co nie może dziwić biorąc pod uwagę, że Scoot jest niskokosztową odnogą tego przewoźnika. Wybierając przewoźnika na ten przelot od razu odrzuciłem AirAsia, bo latają w Bangkoku nie na główne lotnisko. Prawdę mówiąc Tiger Airways był nieco tańszy, ale wolałem dopłacić do Scoota, by przelecieć się 772. Tak, to chyba się zdarza tylko na forach lotniczych :-) OTD to Boeing 777-200ER, któremu ponoć zostały zmodyfikowane silniki, więc teraz jest operowany jako zwykła "dwusetka".

Rozpoczyna się boarding. Hmmm... dziwne uczucie, bo nikt nie pilnuje, nikt nie sprawdza nic. Boarding oznacza tylko tyle, że pasażerowie wchodzą przez korytarz do rękawa i idą sami do samolotu. Najpierw przechodzimy przez klasę ScootBiz, która niby jest klasą biznes, ale prawdę mówiąc widywałem już fajniejsze fotele w economy w różnych liniach. Układ foteli to 2-4-2.

Image

Ja siedzę w zwykłym niebieskim fotelu w tylnej części kadłuba. Od żółtego różni się tylko miejscem na nogi - żółty daje go więcej ;-)

Image

Ustawienie foteli to oczywiście 3-4-3. Ja jestem niski, więc niebieski fotel powinien być w sam raz. A fotel sam w sobie jest dość prosty:

Image

I to, że jest prosty czuć od razu... jest też sztywny jak deska. Nie chciałbym lecieć w nim za daleko. Ale mimo to, że fotel niebieski miejsca mi wystarczy.

Image

Załoga pokładowa to głównie panowie. Apropos pytania zadanego tu niedawno - jedna z dziewczyn z załogi nie była w stanie zamknąć schowków w 777 bez stawania na ramę fotela ;-) Więc wzrost nie jest chyba najistotniejszy.

W drogę! Na dole mijamy A380 AirFrance.

Image

Leciało się całkiem miło, samolot był wypełniony w 60%, a środkowe miejsce zostało wolne. Zniżanie było całkiem szybkie, a widoki za oknem w okolicach Bangkoku bardzo przyjemne:

Image

iiii... przyziemienie :-)

Image

Od razu widać czyje to terytorium - prawie same Thai'e.

Image

Kontrola paszportowa szła ślamazarnie. Na dodatek kobieta w check-inie w Singapurze mnie błędnie poinformowała, że będę musiał kupić na miejscu wizę wjazdową do Tajlandii, co oczywiście okazało się nieprawdą. Nie mniej jednak musiałem się upewnić i przez to mój bagaż był ostatni do odbioru na taśmie.

Do hotelu jadę teoretycznie ekspresowym pociągiem AirportLink. Fakt, jedzie bezpośrednio do stacji w centrum miasta, jednak trzeba było na niego czekać pół godziny.

Image

Następnie przesiadka do BTS, czyli tutejszej kolejki jeżdżącej po estakadzie nad ulicami miasta. Cel - Nana, gdzie mam hotel ;-)

Dzień 15 - Bangkok

To dzień którego nie powinno być. Niestety ze względu na różne sprawy osobiste i służbowe spędziłem go za komputerem w pokoju hotelowym. Jedyne co mi się udało zrobić to wyjść na kolację - chciałem zjeść ją w jednej z licznych okolicznych knajpek, jednak i ten pomysł spalił na panewce. Na zewnątrz lało jak z cebra - niestety pakując się w te rejony Świata w lipcu trzeba brać pod uwagę, że to pora deszczowa... i tak mnie całkiem oszczędziła na tym wyjeździe, to niech teraz sobie pada. A kolację zjem w restauracji hotelowej.

Pomysł na restaurację jest całkiem ciekawy - zamawia się poszczególne "smaki", czyli małe potrawy z menu i płaci się za każdy talerzyk jaki ląduje na stole. Ja z ciekawości zamówiłem 5 dań. Jak tylko się pojawiły na stole moi sąsiedzi stwierdzili, że chyba muszę być głodny... w sumie... mieli rację ;-)

Image

Dania po kolei od lewej do prawej to:
1. Mini-sajgonki z surówką i sosem słodko-kwaśnym.
2. Sałatka z bambusem i wieprzowiną.
3. Kurczak w ostrym sosie orzechowym - pycha!
4. Krewetki w sałatce z papryk
5. Kurczak w sosie kokosowym.

Ogólnie nieźle, ale bez rewelacji. Na koniec dnia mocne postanowienie - jutro nie odpuszczę Bangkokowi ;-) Zwiedzę ile się da.

Dzień 16 - Bangkok

I jak powiedziałem tak też zrobiłem. Krótki spacerek, podróż BTS-em i dalej spacerek według mapy... ale chyba się przeliczyłem. Skala mapy nie jest porównywalna do żadnej z tych pokazujących miasta w których byłem na tym wyjeździe - odległości są dużo większe niż mogło by się wydawać. W końcu łapię tuktuka i jadę pod Pałac Królewski.

Wstęp do pałacu to 500 Bahtów, kolejne 200 idzie na kaucję za pożyczone spodnie, gdyż okazało się że moje są za krótkie. Wchodząc do pałacu ochroniarze bardzo szczegółowo sprawdzają "poprawność" stroju wchodzących - cokolwiek się nie zgadza (obowiązują długie spodnie, koszule z długimi rękawami, u Pań albo długie spodnie albo długie spódnice, żadnych prześwitów).

Image

Tajowie wchodzą za darmo - przypominają mi się Indie.

Image

Kompleks pałacowy rozpoczęto budować w 1782 roku, składa się nie tylko z pałacu lecz także z wielu bogato zdobionych świątyń. Powiem szczerze, że nie ogarniam do końca co jest tak na prawdę czym, więc pozostawię Was z mini galerią zdjęć.

Image

Image

Image

Ktoś tu lubi złoto... dużo złota...

Image

Image

Image

Image

On też ma złoto przed oczami...

Image

I na sam koniec zwiedzania terenów pałacowych gwóźdź programu, czyli sam pałac:

Image

Pałac zwiedzony, idziemy dalej. Ja tutaj spaceruję, a inni wybrali inne środki lokomocji - w końcu jak zwiedzać Tajlandię to ze stylem ;-) tajskim stylem:

Image

Dosłownie za rogiem znajduje się kolejna bardzo ważna atrakcja Bangkoku - świątynia Wat Phra, skrywająca wewnątrz ogromny posąg leżącego Buddy. I na prawdę - jest wielki.

Image

Zwyczajem jest złożenie ofiary do każdego z kilkudziesięciu garnuszków powieszonych wzdłuż długiej ściany świątyni. Na szczęście nie jest problemem rozmienienie tu pieniędzy - obsługa świątyni czuwa.

Image

W końcu przebiło się trochę Słońca przez świeżo powstałe dziury w chmurach, więc nie mogłem się powstrzymać, by nie zrobić jeszcze kilku zdjęć tych charakterystycznie zdobionych dachów.

Image

Image

Plan miasta pokazuje, że po drugiej stronie rzeki znajduje się kolejny punkt obowiązkowy spaceru po starej części Bangkoku - Świątynia Wat Arun.

Image

Oczywiście plan się nie mylił, tylko jak tam się najlepiej dostać? Most jest daleko, ale gdzie popyt jest też i podaż - między dwoma brzegami kursuje prom. Cena za przeprawę to jedynie 3 Bahty (około 30 groszy).

Image

Wat Arun oznacza Świątynię Wschodu Słońca i ma zdecydowanie inny styl niż te poznane w okolicach Pałacu Królewskiego.

Image

Image

Jeśli ktoś jest chętny, można wejść po schodach na górny taras Świątyni. Jednak schody są bardzo strome - tak na prawdę nie widziałem nigdy nigdzie bardziej stromych schodów. O ile wejście na górę nie nastręcza większych problemów, to mina osób szykujących się do zejścia jest bezcenna.

Image

I jeszcze widok z góry...

Image

Pora zmienić okolice. Jeśli cel podróży znajduje się nad rzeką lub kanałem, warto rozważyć skorzystanie z tramwaju wodnego. Jest tu kilka linii oznaczonych różnymi kolorami. Flagi na przystani oznaczają linie, które się na nim zatrzymują - w tym przypadku są to linie niebieska i pomarańczowa.


Dodaj Komentarz

Komentarze (22)

ladyage 13 sierpnia 2014 13:07 Odpowiedz
Świetna relacja, Hongkong marzy mi się od dawna! Czekam na dalszą część Twojego opisu :-)
olir1987 13 sierpnia 2014 13:38 Odpowiedz
fajnie się zapowiada;)
monus 13 sierpnia 2014 13:39 Odpowiedz
Również czekam na dalszą część. Dzięki za info o darmowy autobusie ze stacji metra, jak się okazało HIX Soho, w którum będę w listopadzie, również jest na liście i nie będę musiał tułać się z bagażami.Z niecierpliwością czekam na dalszą relację, szczególnie BKK, będę miał podobną ilość czasu.
billabong 13 sierpnia 2014 14:53 Odpowiedz
tygrysm napisał:W Kuala Lumpur lądujemy na tymczasowym terminalu Low Cost Carrier Terminal (LCCT) z którego korzystają właśnie AirAsia i Tiger Airways. A sam terminal jest bardzo… lowcostowy ;-) Rządzi tu prowizorka i blacha falista.Do hali przylotów trzeba się przespacerować… długo przespacerować. Choć gdybym chciał to mógłbym skręcić do terminalu przylotów krajowych – nikt tego nie sprawdzał kto gdzie idzie i skąd, bo za dużo ludzi się kręciło ;-)Na całe szczęście ten akapit również już nieaktualny (tak jak w przypadku Doha), bo od maja Air Asia lata już z KLIA2, a nie LCCT.Fajna relacja - ciekawie się czyta. :)tygrysm napisał:Postanowiłem, że trzeba się ochłodzić ;-) Zwróćcie uwagę na dziwną pojemność butelki coli.To dokładnie 10 uncji płynu (10 fl. oz.) - tylko skoro tak, to czemu zapisane w mililitrach. :)
tom971 13 sierpnia 2014 14:55 Odpowiedz
Like za zdjecia w kategorii "food" :lol:
lagor 13 sierpnia 2014 15:32 Odpowiedz
świetna podróż i relacja, jak zwykle ;)ale tej Twojej jeszcze nie czytałem a coś chyba tutaj źle linkuje:tygrysm napisał:Indie: indie-samolotami-i-pociagami-duzo-zdjec,215,5178
arekkk 13 sierpnia 2014 22:08 Odpowiedz
Mega relacja! Chyba najlepsza, jaką tutaj widziałem.Jak oceniasz - gdybyś miał lecieć 2. raz tą trasą, zmieniłbyś długość pobytu w poszczególnych miejscach? Coś byś całkowicie wyrzucił, a może coś dodał, czego nie planowałeś?
tygrysm 13 sierpnia 2014 22:24 Odpowiedz
Arekkk, cieszę się, że Ci się podobało :)Hmm... to po kolei (biorąc poprawkę na to, że jestem szybkim zwiedzaczem ;) ):- Hong Kong - absolutnie nie, ewentualnie bym dorzucił z ciekawości jeden dzień w Macau. Koleżanka, która tam była na wymianie mi powiedziała o jeszcze jednym miejscu na południu wyspy, więc ewentualnie +2 dni wliczając Macau.- Kuala Lumpur - jeden pełny dzień i jeden wieczór moim zdaniem na samo miasto wystarczy + ewentualnie 1 na Batu Caves- Singapur - nie zmieniłbym nic :)- Kambodża - nie zmieniłbym nic jeśli chodzi o czas w miejscach w których byłem, ale chętnie bym dorzucił coś więcej do planu na kolejne dni :)- Bangkok - z perspektywy czasu nie wiem czy w ogóle bym go nie wyrzucił z trasy i nie poleciał do Wietnamu lub Laosu. W zasadzie niczego ciekawego tam nie ma moim zdaniem. No, chyba, że ktoś szuka życia nocnego, to wtedy owszem ;-) Tajlandia jest chyba fajniejsza na wakacje w takich miejscach jak np. w Phuket lub Koh Samui.- Dubaj - warto zobaczyć, ale 2 dni to absolutny maks. Myślę, że nawet i jeden pełny dzień (nie piątek) by wystarczył ;-)
invasion 14 sierpnia 2014 11:21 Odpowiedz
Fantastyczna relacja, czytałam z ogromną przyjemnością! Świetnie spędzona godzina, a zdjęcia bardzo profesjonalne - czekam na kolejne relacje :) Jestem ciekawa, ile kosztowały wszystkie bilety lotnicze, ale to chyba nie ma sensu, skoro rezerwacje były zmieniane.
kevin 14 sierpnia 2014 13:10 Odpowiedz
Jak zawsze ciekawa relacja i świetne zdjęcia. Tym bardziej, że wybieram się wkrótce w podobne rejony oraz także jestem miłośnikiem szybkiego zwiedzania :D Myślisz, że jeśli chodzi o Angkor to wiele tam zobaczyłeś? Mam w planie przeznaczyć na zwiedzanie tylko 1 dzień, a na przykład w przewodniku Lonely Planet wyczytałem, żeby nawet nie myśleć o tym, żeby zwiedzać Angkor tylko w 1 dzień. Co oni tam wiedzą ;)
tygrysm 14 sierpnia 2014 15:22 Odpowiedz
invasion, bardzo się cieszę :)loty kosztowały następująco:WAW-DOH-HKG;BKK-DOH-DXB;DXB-DOH-WAW 2797 zł (ale nie ja płaciłem - mój poprzedni lot kosztował 1200 zł i dostałem zwrot różnicy)AirAsia Macau - KUL 124 PLN wliczając bagażAirAsia KUL - REP 260 PLN z bagażemCambodia Angkor Air REP-PNH 97,5 USD (można alternatywnie skorzystać z tanich autobusów)Tigerair PNH-SIN 95 USD z bagażemScoot SIN-BKK 295 PLN a bagażemkevin, dzięki! :) Spokojnie 1 dzień Ci wystarczy ;-) a nawet 2/3 dnia na Angkor i reszta na samo Siem Reap. Zwłaszcza jeśli sobie ogarniesz drivera-przewodnika.
silazak 14 sierpnia 2014 15:29 Odpowiedz
Wielki szacun za tradycyjnie już wysoka jakość relacji :)
ladyage 14 sierpnia 2014 16:02 Odpowiedz
Fantastyczna relacja, jeszcze raz dzięki!
tygrysm 15 sierpnia 2014 23:16 Odpowiedz
silazak, dzięki! :)Ladyage, to ja jeszcze raz dziękuję :)
fiki 15 sierpnia 2014 23:41 Odpowiedz
Kolejna świetna relacja. Pogratulować zapału !
zuza 17 sierpnia 2014 09:49 Odpowiedz
Swietna relacja i rewelacyjne zdjecia :) Duze uznanie za tak szczegolowe opisy :) .Mozna wiedziec jakich obiektywow uzywasz ?
monus 18 sierpnia 2014 10:52 Odpowiedz
Rewelacyjny opis podróży. Piszesz go pod koniec każdego dnia czy po powrocie, a w trakcie dnia robisz notatki?Na niektórych zdjęciach widać dłuższe czasy, brałeś statyw czy korzystałeś z zastanych pomocy (murki)?
olir1987 18 sierpnia 2014 12:30 Odpowiedz
tygrysm nie zawiodłam się ale przyznaję, że ostatnia godzina w pracy umknęła mi na twojej relacji;p;p;p czekam na kolejne relacje;)osobiście kiedyś chciałabym wyjechać do Wietnamu i troszkę tam posiedzieć dłużej może jeszcze laos do tego;)
fortuna 3 września 2014 18:09 Odpowiedz
super relacja, czytałem z zapartym tchem i zapisuje w zakładkach :)Pozdrawiam.
maxhustle 4 września 2014 17:30 Odpowiedz
Super! Wiele przydatnych informacji.
michal-k 28 września 2015 10:53 Odpowiedz
Rewelacyjna relacja ! Wielkie dzięki za cenne informacje :)
kaviorwiki 28 września 2015 13:40 Odpowiedz
Poniedziałek w pracy wcale nie musi być...wiecie jaki, dzięki właśnie takim relacjom !!!