Części A i B są bardzo zbliżone do siebie z wyglądu. Największe wrażenie robią windy w centralnej części terminala - ludzie po kontroli bezpieczeństwa wjeżdżając na górę wyraźnie rozglądali się po suficie. Ich mina mówiła "wow".
Po spacerku udaję się do saloniku biznesowego w pirsie C. Bardzo fajny salonik z bardzo dużym wyborem przekąsek i napojów.
Zbliża się czas boardingu, więc zmierzam do samolotu. Dziś lecimy Boeingiem 777-300ER A7-BAQ, czyli 2,5-letnią maszyną.
Nie różni się ona zbytnio od BAY, którym leciałem z Bangkoku do Dohy, więc nie będę opisywał jej szczegółowo. Co wiem, to że w Dubaju nie sprzątają tak dobrze jak to ma w zwyczaju liczna ekipa z Tajlandii.
Jeszcze chwila i wypychanie. Po wyświetlonym na ekranie safety demo kabina zaczyna przybierać różne kolory:
Chwilę po starcie startuje serwis pokładowy. Do jedzenia taka sama zapiekanka jak na śniadanie w locie z Bangkoku do Doha. Tym razem do wyboru wołowina lub ostre warzywne curry. Padło na curry, ale nie obyło się bez ubawu z Panią obsługującą moją sekcję kabiny, bo nie była pewna która kanapka jest która i stwierdziliśmy, że mogę jej w sumie powiedzieć
;-)
Wychodząc zrobiłem jeszcze zdjęcie kabiny biznes:
I tyle z tego lotu - krótki skok do Doha i krótka przesiadka na lot do Warszawy. Okazuje się, że leci tak mało osób że zabiorą nas do samolotu tylko jednym busem.
W dwuletnim A320 A7-AHO było całkiem wesoło ze względu na mgłę szczelnie wypełniającą całą kabinę. Nie raz już widziałem skraplającą się parę wodną w kabinach A320, ale jeszcze nigdy nie widziałem, by zjawisko to było tak intensywne.
Na pokładzie według załogi mniej niż 45 osób. Największy plus to to, że mam swoje 3 miejsca tylko dla siebie. Zacząłem od oglądania filmów, jednak mój ekran zawiesił się w połowie seansu - nawet IFE każe mi widocznie iść spać. Najpierw jednak śniadanie:
W skład zestawu na dziś wchodzi fritata z warzywami i pieprzem podawana z pomidorem i sosem ziołowym, ziemniakami, smażoną cebulą i grzybami. Oprócz tego: sok pomarańczowy, sałatka owocowa, ciepły croisant, bułka, masło, serek kozi, dżem i jogurt.
Całość bardzo dobra!
Pozostałe opcje, które miałem do wyboru to naleśniki z cynamonem i syropem klonowym lub omlet z pomidorem i serem wraz z parówką drobiową z ziemniakami.
Pora spać! Gdy wstałem byliśmy już bardzo blisko celu. Obudziła mnie zwyczajowa zbiórka koców
;-) Chyba już przywykłem do tego.
Za oknem mijamy Dęblin
;-)
Lądowanie miękkie w idealnej pogodzie. W Warszawie jesteśmy pół godziny przed czasem.
Kołując przejeżdżamy obok Dreamlinera LRB, by zadokować przy rękawie na rogu terminalu.
Podsumiowanie
Kolejny wyjazd i kolejna relacja dobiega końca. Wyjazd bardzo zdywersyfikowany ze względu na różnorodność miejsc w których byłem. Najbardziej podobał mi się Hong Kong i Kambodża. Hong Kong ze względu na nowoczesność, łatwość zwiedzania i "to coś" co niektóre miasta w sobie mają, a niektórym brakuje. Kambodża z kolei zauroczyła mnie swoimi kolorami i ludźmi, którzy tam mieszkają.
Największe zawody? Chyba Dubaj i Kuala Lumpur. Dubaj to taka mocno przereklamowana wydmuszka w której tak na prawdę nie wiele jest poza upałem i kilkoma wysokimi budynkami, które nie robią takiego wrażenia jakiego się spodziewałem, że zrobią. Kuala Lumpur zasłużyło na bycie na liście "nie" za swoich taksówkarzy. Może to głupie, bo wszędzie zdarzają się czarne owce, ale Kuala zwiedzało mi się na prawdę ciężko.
Czy wróciłbym w któreś z miejsc w których byłem? Wiecie co... chyba nie. Żadne z miejsc w którym byłem nie ma w sobie tego czym mnie zauroczyła np. Japonia - tej odmienności kultury i to takiej do której chce mi się tam wracać. Oczywiście nie żałuję żadnego z miejsc w którym byłem - zdjęcia i wspomnienia zostaną, ale nie muszę tam jechać ponownie, bo nie czuję że coś zostało do zobaczenia
;-)
Podziękowania
Jak zwykle dziękuję wszystkim którzy dobrnęli do tego momentu - czytali i oglądali zdjęcia
:-) Dziękuję za wszystkie polubienia i komentarze. Jeśli Wam się podobało to czekam na więcej
;-) Jak zawsze motywuje mnie to do dalszej pracy nad relacjami.Fiki, dziękuję
:)
*zuza*, dzięki
:) na tym wyjeździe miałem z tego co pamiętam Sigmę 10-20 f4.5 oraz dwa kitowe obiektywy Pentaxa: SMC DA L 18-55 i SMC DA L 50-200, więc bez rewelacji. Teraz używam już innych
:-) (np. podczas relacji z Islandii)
monus, dzięki
:) Zasadniczo starałem się pisać po każdym dniu - siadałem i pisałem to co pamiętałem przeglądając zdjęcia z danego dnia. Oprócz tego jak widzę lub słyszę jakieś ciekawostki w ciągu dnia, którymi chciałbym się podzielić to notuję je sobie hasłowo w telefonie
:) Co do zdjęć z dłuższymi czasami to używam flexipoda - bardzo fajna sprawa. Coś podobnego do takiego + wszelkie pomoce (śmietniki, murki, skrzynki elektryczne, czasem przyczepiałem się do słupków na których stoją znaki drogowe
;-) ) :
olir1987, dzięki
:) bardzo się cieszę (w przeciwieństwie do pracodawcy zapewne
:P ) No ja też bym chciał, ale dzięki temu jest pretekst do następnego wyjazdu
;-)
Również czekam na dalszą część. Dzięki za info o darmowy autobusie ze stacji metra, jak się okazało HIX Soho, w którum będę w listopadzie, również jest na liście i nie będę musiał tułać się z bagażami.Z niecierpliwością czekam na dalszą relację, szczególnie BKK, będę miał podobną ilość czasu.
tygrysm napisał:W Kuala Lumpur lądujemy na tymczasowym terminalu Low Cost Carrier Terminal (LCCT) z którego korzystają właśnie AirAsia i Tiger Airways. A sam terminal jest bardzo… lowcostowy
;-) Rządzi tu prowizorka i blacha falista.Do hali przylotów trzeba się przespacerować… długo przespacerować. Choć gdybym chciał to mógłbym skręcić do terminalu przylotów krajowych – nikt tego nie sprawdzał kto gdzie idzie i skąd, bo za dużo ludzi się kręciło
;-)Na całe szczęście ten akapit również już nieaktualny (tak jak w przypadku Doha), bo od maja Air Asia lata już z KLIA2, a nie LCCT.Fajna relacja - ciekawie się czyta.
:)tygrysm napisał:Postanowiłem, że trzeba się ochłodzić
;-) Zwróćcie uwagę na dziwną pojemność butelki coli.To dokładnie 10 uncji płynu (10 fl. oz.) - tylko skoro tak, to czemu zapisane w mililitrach.
:)
świetna podróż i relacja, jak zwykle
;)ale tej Twojej jeszcze nie czytałem a coś chyba tutaj źle linkuje:tygrysm napisał:Indie: indie-samolotami-i-pociagami-duzo-zdjec,215,5178
Mega relacja! Chyba najlepsza, jaką tutaj widziałem.Jak oceniasz - gdybyś miał lecieć 2. raz tą trasą, zmieniłbyś długość pobytu w poszczególnych miejscach? Coś byś całkowicie wyrzucił, a może coś dodał, czego nie planowałeś?
Arekkk, cieszę się, że Ci się podobało
:)Hmm... to po kolei (biorąc poprawkę na to, że jestem szybkim zwiedzaczem
;) ):- Hong Kong - absolutnie nie, ewentualnie bym dorzucił z ciekawości jeden dzień w Macau. Koleżanka, która tam była na wymianie mi powiedziała o jeszcze jednym miejscu na południu wyspy, więc ewentualnie +2 dni wliczając Macau.- Kuala Lumpur - jeden pełny dzień i jeden wieczór moim zdaniem na samo miasto wystarczy + ewentualnie 1 na Batu Caves- Singapur - nie zmieniłbym nic
:)- Kambodża - nie zmieniłbym nic jeśli chodzi o czas w miejscach w których byłem, ale chętnie bym dorzucił coś więcej do planu na kolejne dni
:)- Bangkok - z perspektywy czasu nie wiem czy w ogóle bym go nie wyrzucił z trasy i nie poleciał do Wietnamu lub Laosu. W zasadzie niczego ciekawego tam nie ma moim zdaniem. No, chyba, że ktoś szuka życia nocnego, to wtedy owszem
;-) Tajlandia jest chyba fajniejsza na wakacje w takich miejscach jak np. w Phuket lub Koh Samui.- Dubaj - warto zobaczyć, ale 2 dni to absolutny maks. Myślę, że nawet i jeden pełny dzień (nie piątek) by wystarczył
;-)
Fantastyczna relacja, czytałam z ogromną przyjemnością! Świetnie spędzona godzina, a zdjęcia bardzo profesjonalne - czekam na kolejne relacje
:) Jestem ciekawa, ile kosztowały wszystkie bilety lotnicze, ale to chyba nie ma sensu, skoro rezerwacje były zmieniane.
Jak zawsze ciekawa relacja i świetne zdjęcia. Tym bardziej, że wybieram się wkrótce w podobne rejony oraz także jestem miłośnikiem szybkiego zwiedzania
:D Myślisz, że jeśli chodzi o Angkor to wiele tam zobaczyłeś? Mam w planie przeznaczyć na zwiedzanie tylko 1 dzień, a na przykład w przewodniku Lonely Planet wyczytałem, żeby nawet nie myśleć o tym, żeby zwiedzać Angkor tylko w 1 dzień. Co oni tam wiedzą
;)
invasion, bardzo się cieszę
:)loty kosztowały następująco:WAW-DOH-HKG;BKK-DOH-DXB;DXB-DOH-WAW 2797 zł (ale nie ja płaciłem - mój poprzedni lot kosztował 1200 zł i dostałem zwrot różnicy)AirAsia Macau - KUL 124 PLN wliczając bagażAirAsia KUL - REP 260 PLN z bagażemCambodia Angkor Air REP-PNH 97,5 USD (można alternatywnie skorzystać z tanich autobusów)Tigerair PNH-SIN 95 USD z bagażemScoot SIN-BKK 295 PLN a bagażemkevin, dzięki!
:) Spokojnie 1 dzień Ci wystarczy
;-) a nawet 2/3 dnia na Angkor i reszta na samo Siem Reap. Zwłaszcza jeśli sobie ogarniesz drivera-przewodnika.
Rewelacyjny opis podróży. Piszesz go pod koniec każdego dnia czy po powrocie, a w trakcie dnia robisz notatki?Na niektórych zdjęciach widać dłuższe czasy, brałeś statyw czy korzystałeś z zastanych pomocy (murki)?
tygrysm nie zawiodłam się ale przyznaję, że ostatnia godzina w pracy umknęła mi na twojej relacji;p;p;p czekam na kolejne relacje;)osobiście kiedyś chciałabym wyjechać do Wietnamu i troszkę tam posiedzieć dłużej może jeszcze laos do tego;)
Części A i B są bardzo zbliżone do siebie z wyglądu. Największe wrażenie robią windy w centralnej części terminala - ludzie po kontroli bezpieczeństwa wjeżdżając na górę wyraźnie rozglądali się po suficie. Ich mina mówiła "wow".
Po spacerku udaję się do saloniku biznesowego w pirsie C. Bardzo fajny salonik z bardzo dużym wyborem przekąsek i napojów.
Zbliża się czas boardingu, więc zmierzam do samolotu. Dziś lecimy Boeingiem 777-300ER A7-BAQ, czyli 2,5-letnią maszyną.
Nie różni się ona zbytnio od BAY, którym leciałem z Bangkoku do Dohy, więc nie będę opisywał jej szczegółowo. Co wiem, to że w Dubaju nie sprzątają tak dobrze jak to ma w zwyczaju liczna ekipa z Tajlandii.
Jeszcze chwila i wypychanie. Po wyświetlonym na ekranie safety demo kabina zaczyna przybierać różne kolory:
Chwilę po starcie startuje serwis pokładowy. Do jedzenia taka sama zapiekanka jak na śniadanie w locie z Bangkoku do Doha. Tym razem do wyboru wołowina lub ostre warzywne curry. Padło na curry, ale nie obyło się bez ubawu z Panią obsługującą moją sekcję kabiny, bo nie była pewna która kanapka jest która i stwierdziliśmy, że mogę jej w sumie powiedzieć ;-)
Wychodząc zrobiłem jeszcze zdjęcie kabiny biznes:
I tyle z tego lotu - krótki skok do Doha i krótka przesiadka na lot do Warszawy. Okazuje się, że leci tak mało osób że zabiorą nas do samolotu tylko jednym busem.
W dwuletnim A320 A7-AHO było całkiem wesoło ze względu na mgłę szczelnie wypełniającą całą kabinę. Nie raz już widziałem skraplającą się parę wodną w kabinach A320, ale jeszcze nigdy nie widziałem, by zjawisko to było tak intensywne.
Na pokładzie według załogi mniej niż 45 osób. Największy plus to to, że mam swoje 3 miejsca tylko dla siebie. Zacząłem od oglądania filmów, jednak mój ekran zawiesił się w połowie seansu - nawet IFE każe mi widocznie iść spać. Najpierw jednak śniadanie:
W skład zestawu na dziś wchodzi fritata z warzywami i pieprzem podawana z pomidorem i sosem ziołowym, ziemniakami, smażoną cebulą i grzybami. Oprócz tego: sok pomarańczowy, sałatka owocowa, ciepły croisant, bułka, masło, serek kozi, dżem i jogurt.
Całość bardzo dobra!
Pozostałe opcje, które miałem do wyboru to naleśniki z cynamonem i syropem klonowym lub omlet z pomidorem i serem wraz z parówką drobiową z ziemniakami.
Pora spać! Gdy wstałem byliśmy już bardzo blisko celu. Obudziła mnie zwyczajowa zbiórka koców ;-) Chyba już przywykłem do tego.
Za oknem mijamy Dęblin ;-)
Lądowanie miękkie w idealnej pogodzie. W Warszawie jesteśmy pół godziny przed czasem.
Kołując przejeżdżamy obok Dreamlinera LRB, by zadokować przy rękawie na rogu terminalu.
Podsumiowanie
Kolejny wyjazd i kolejna relacja dobiega końca. Wyjazd bardzo zdywersyfikowany ze względu na różnorodność miejsc w których byłem. Najbardziej podobał mi się Hong Kong i Kambodża. Hong Kong ze względu na nowoczesność, łatwość zwiedzania i "to coś" co niektóre miasta w sobie mają, a niektórym brakuje. Kambodża z kolei zauroczyła mnie swoimi kolorami i ludźmi, którzy tam mieszkają.
Największe zawody? Chyba Dubaj i Kuala Lumpur. Dubaj to taka mocno przereklamowana wydmuszka w której tak na prawdę nie wiele jest poza upałem i kilkoma wysokimi budynkami, które nie robią takiego wrażenia jakiego się spodziewałem, że zrobią. Kuala Lumpur zasłużyło na bycie na liście "nie" za swoich taksówkarzy. Może to głupie, bo wszędzie zdarzają się czarne owce, ale Kuala zwiedzało mi się na prawdę ciężko.
Czy wróciłbym w któreś z miejsc w których byłem? Wiecie co... chyba nie. Żadne z miejsc w którym byłem nie ma w sobie tego czym mnie zauroczyła np. Japonia - tej odmienności kultury i to takiej do której chce mi się tam wracać. Oczywiście nie żałuję żadnego z miejsc w którym byłem - zdjęcia i wspomnienia zostaną, ale nie muszę tam jechać ponownie, bo nie czuję że coś zostało do zobaczenia ;-)
Podziękowania
Jak zwykle dziękuję wszystkim którzy dobrnęli do tego momentu - czytali i oglądali zdjęcia :-) Dziękuję za wszystkie polubienia i komentarze. Jeśli Wam się podobało to czekam na więcej ;-) Jak zawsze motywuje mnie to do dalszej pracy nad relacjami.Fiki, dziękuję :)
*zuza*, dzięki :) na tym wyjeździe miałem z tego co pamiętam Sigmę 10-20 f4.5 oraz dwa kitowe obiektywy Pentaxa: SMC DA L 18-55 i SMC DA L 50-200, więc bez rewelacji. Teraz używam już innych :-) (np. podczas relacji z Islandii)
monus, dzięki :) Zasadniczo starałem się pisać po każdym dniu - siadałem i pisałem to co pamiętałem przeglądając zdjęcia z danego dnia. Oprócz tego jak widzę lub słyszę jakieś ciekawostki w ciągu dnia, którymi chciałbym się podzielić to notuję je sobie hasłowo w telefonie :) Co do zdjęć z dłuższymi czasami to używam flexipoda - bardzo fajna sprawa. Coś podobnego do takiego + wszelkie pomoce (śmietniki, murki, skrzynki elektryczne, czasem przyczepiałem się do słupków na których stoją znaki drogowe ;-) ) :
olir1987, dzięki :) bardzo się cieszę (w przeciwieństwie do pracodawcy zapewne :P ) No ja też bym chciał, ale dzięki temu jest pretekst do następnego wyjazdu ;-)