Po raz pierwszy podczas mojej wizyty w Doha nasz samolot zostaje zaparkowany po tej samej stronie pasa startowego po której znajduje się terminal - jeszcze tak krótko nie jechałem tu autokarem
:-) Nawet nie chciało im się robić nam kontroli bezpieczeństwa na wejściu do terminalu, co jest normalną praktyką w wieczornej fali przylotów. Widok dla mnie jest dość niecodzienny - lotnisko jest puste.
Do wylotu do Dubaju mam jeszcze trochę czasu, więc idę do Oryx Lounge. Loża jest całkiem duża:
Czas minął szybko. Niestety w bramce okazało się, że zmieniono mi miejsce z miejsca pod oknem, na miejsce na środku. Poprosiłem o zmianę na inne miejsce przy oknie, jednak dziś ten lot do Dubaju jest pełny. Przynajmniej siedzę w rzędzie z wyjściem awaryjnym.
Pora jechać busem do kolejnego samolotu - tym razem A320. Płyta o tej godzinie w DOH jest prawie pusta - stoją 3 A320 i miałem tylko nadzieję, że nie jedziemy do tego ze starym malowaniem, bo to by oznaczało niższy standard podróży. Niestety kierowca był nieubłagany i podjechał właśnie do tego...
A7-ADB ma prawie 12 lat i niestety to po nim widać. Jest to obecnie druga najstarsza maszyna we flocie Qatar Airways. Nie ma systemu indywidualnej rozrywki pokładowej, dlatego pewnie jest wykorzystywany na lotach po zatoce.
Fotele są całkiem wygodne.
Niestety czekanie na pozostałych pasażerów było koszmarem - temperatura na zewnątrz to 43 stopnie Celsjusza. Wewnątrz samolotu nie wydawało się by było lepiej - zasłonki okienne są zasłonięte po to, by jeszcze dodatkowo nie podgrzać samolotu w którym i tak panował zaduch. Współpasażerowie też byli zmęczeni i cali mokrzy i nie obeszło się bez marudzenia. Sytuację zaogniał fakt, że do jednych państwa, typowej dużej rodziny muzułmańskiej nie docierało jak po pierwsze działa system numeracji miejsc w samolocie i że mają siadać tam gdzie mają napisane na karcie pokładowej oraz, że dziecko nie może siedzieć przy wyjściu awaryjnym. To ostatnie wywołało wśród rodziny istną burzę i aż obsługa naziemna musiała zainterweniować. A pozostali pasażerowie dusili się dalej w skwarze...
Lot trwa ledwie 50 minut, załoga szybko rozdała więc zestaw jedzenia. Z powodu ramadanu, większość osób nic nie jadła - mnie to nie dotyczy więc zainteresowałem się pudełkiem z jedzeniem
;-) Później załapałem, że jest to zestaw na wynos.
A zestaw jak na tak krótki lot bardzo bogaty:
Bakalie, ciasteczka, sos do nich, wrap warzywny i mleko.
Lot całkiem przyjemny, na szczęście chwilę po starcie chłodne powietrze z zewnątrz schłodziło skutecznie kabinę. Po lądowaniu wyjście przez rękaw. W tym miejscu powinienem wymienić swoją promesę wizową na pieczątkę w paszporcie, jednak panowie za biurkami obsługującymi biuro wizowe byli wyraźnie zajęci obsługą Hindusów. Jak pokazałem im, że chcę do stanowiska z wizami dla Europejczyków to zapytali czy z Polski i machnęli ręką. Poszedłem więc do kontroli paszportowej, która odbyła się bez problemów...
Na zewnątrz oczywiście skwar. Mógłbym teoretycznie jechać metrem lub taksówką, wybieram tę druga opcję co wiąże się z dopłatami za wyjazd z lotniska. Opłata za wyjazd z lotniska to 25 AED (niecałe 22 zł). Nie dajcie się wpakować do luksusowej taksówki, obsługa będzie próbowała to zrobić, ale jeśli skorzystacie z oferty zapłacicie dwa razy więcej.
Jeszcze problematyczny check-in w hotelu Mercure, gdzie nie do końca wiedzieli co zrobić z moją rezerwacją opłaconą częściowo za punkty z programu lojalnościowego Accor i nie miałem już sił na ruszanie w miasto...
Zacznijmy od tego, że ten dzień to piątek... a piątek to nie jest dobry dzień. Nie na zwiedzanie Dubaju - piątek to dzień wolny tutaj co oznacza, że pierwsze metro wyjeżdża ze stacji końcowej o 13:00, a jest to jedyny w miarę sensowny sposób poruszania się po Dubaju. Alternatywy to drogie taksówki (6 AED na start + 3,5 za kilometr) oraz autobusy, które głównie dostarczają pasażerów z bardziej oddalonych rejonów miasta do stacji metra.
Sam Dubaj dzieli się na starą część i nowoczesną, rozciągniętą wzdłuż wybrzeża. Odległości nie są małe, dlatego metro stanowi dla turystów transportowy kręgosłup miasta dla osób bez samochodu. Temperatura sięga 44 stopni Celsjusza w cieniu, więc uwierzcie, że na piechotę się nie da nigdzie iść. Nic dziwnego, że nawet przystanki autobusowe są tu klimatyzowane.
Ja wsiadam w taksówkę i jadę do stacji metra - normalny koszt za ten odcinek to 21 AED (1 AED = 0,8 PLN). Pamiętajcie by nie dać się wkręcić w luksusową taksówkę, mnie gość pod hotelem wsadził do takiego czarnego Lexusa, Stawka startowa to 12 AED, ale zauważyłem że kierowca po drodze zresetował taksometr i zmienił taryfę. Stojąc nawet w miejscu cena przejazdu gwałtownie rosła. Na szczęście złapałem gościa na gorącym uczynku, zaczął się wykręcać i zamiast 60 AED jaką wskazał taksometr za w sumie krótki odcinek do stacji metra, zapłaciłem 20.
Widok spod stacji metra w stronę centrum wygląda tak:
Prawdę mówiąc inaczej sobie to wyobrażałem... Wszystkie zdjęcia Dubaju pokazujące miasto pełne wieżowców i charakterystycznych budynków nie oddają jak bardzo te budynki są oddalone od siebie i jak bardzo nic pomiędzy nimi nie ma. Zerknijcie na zdjęcie powyżej - całe centrum finansowe i wieżowce je stanowiące biegną wzdłuż dwujezdniowej siedmiopasmowej Drogi Szejka Zayeda widniejącej na słynnych zdjęciach pokazującym rozwój tego miasta:
Metro także biegnie wzdłuż tej ulicy. Jeździ ono bez motorniczego i jest na prawdę nowoczesne. Widać, że tu nie mieli problemu z budżetem
;-)
Pierwszy punkt na dziś to Dubai Marina - jeśli ktoś robi zdjęcia wieżowców Dubaju, to robi je tutaj, bo jest ich tu najwięcej w przeliczeniu na jednostkę powierzchni. Żeby Wam uzmysłowić jak bardzo jestem w tym momencie oddalony od Centrum Finansowego o 25 kilometrów wzdłuż wybrzeża.
W normalnych warunkach jest to rozrywkowe centrum miasta - są tu kafejki i restauracje, jednak w czasie Ramadanu do zachodu Słońca nie dzieje się tu kompletnie nic. Wiedząc, że za 1,5 godziny muszę się zameldować w Burj Khalifa ruszam w drogę powrotną metrem. Na niektórych duże wrażenie robi fakt, że nie ma kierowcy
;-) Chociaż nie wiem co ciekawego jest w półgodzinnym filmie z iphone'a prezentującym trasę tej kolejki.
Ze stacji metra Dubai Mall / Burj Khalifa przejście do samego wysokościowca zajmuje dobre kilkanaście minut. Nigdy na żadnym lotnisku nie szedłem tak długim korytarzem i tak długim ciągiem ruchomych chodników.
Na końcu trasy znajduje się Dubai Mall, czyli ogrmone centrum handlowe w którym znajduje się wejście na taras widokowy najwyższego budynku Świata.
Bilety do Burj Khalifa można kupić na miejscu w kasie biletowej na wybrany dzień i godzinę (w ramach dostępności miejsc) lub na stronie internetowej tarasu widokowego. Koszt takiego biletu to 130 AED. Jeśli nie macie biletu, a chcecie natychmiast wejść do wieży (opcja dla szejków) możecie kupić bilet bez kolejki - za około 500 AED. Taniocha
;-) Wejście znajduje się na najniższym piętrze centrum handlowego i jest dość słabo oznaczone - kierujcie się na Subwaya.
Przed samym wjazdem na górę musi być oczywiście obowiązkowa prezentacja budynku i porównanie go do innych najwyższych na Świecie.
Tak więc trochę ciekawych statystyk o Burj Khalifa: - Ponad 200 pięter - Potencjalna widoczność ze szczytu iglicy to 95 km - W trakcie budowy wieży pracowało przy niej 12000 robotników i pracowników - 57 wind - Pusty budynek waży 500 000 ton - Prędkość wiatru na szczycie budynku sięga 198 km/h - Do pokrycia elewacji wieży zużyto 28601 szklanych paneli
No i oczywiście najważniejsze statystyki: Otwarta w 2010 roku wieża ma 829 metrów wysokości. Wysokość do dachu to 621,3 metra. Jest to najwyższa na Świecie lądowa konstrukcja zbudowana przez człowieka.
Taras widokowy znajduje się na 124-tym piętrze i jest najwyżej znajdującym się tarasem widokowym na Świecie. Widoki z części otwartej tarasu są takie:
Oczywiście taras pozwala na zobaczenie wszystkich stron Świata, jednak pozostałe widać przez szybę. Widoczność zmniejsza także obecność drobinek piasku w dubajskim powietrzu. Oddalony ledwie o 15 kilometrów hotel Burj Al Arab jest ledwo widoczny...
Jak to ja - w planie mam nocne zdjęcia, dlatego też czekam na tarasie aż do zachodu Słońca. Ten ma miejsce nad wyspami The World.
The World to wysunięty 4 kilometry w morze archipelag sztucznych wysp ułożonych w na kształt mapy Świata. Pomysł był taki, że prywatni inwestorzy będą kupować kolejne wyspy-kraje, bo to świetne miejsce na luksusowe hotele lub rezydencje. Niestety w związku ze światowym kryzysem z 2008 roku pomysł się nie przyjął za bardzo. Pełna lista inwestycji jest dostępna tutaj: http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_De ... _The_World
Wróćmy jednak na taras widokowy, bo zrobiło się ciemno:
Bez szerokokątnego obiektywu nie mieści się w kadrze i choć wysokość robi wrażenie, to konstrukcja już nie bardzo - przynajmniej na mnie. Jest to taka typowa szpilka, a piętra na górze są malutkie. Ewidentnie chodziło tylko o jedno - by pobić rekord. Petronas Towers zrobiły chyba na mnie większe wrażenie. A sama fontanna?
Piękna i choć podświetlana tylko na biało robi niesamowite wrażenie jak bardzo skomplikowane układy potrafi odtwarzać. Pokazy odbywają się co pół godziny po zmroku i za każdym razem pokaz odbywa się do innego utworu, a jest ich przynajmniej kilkanaście.
Jeszcze szybka kolacja w Dubai Mall i wracam z powrotem do hotelu
;-)
Dzień 20 - Dubaj
To już ostatni poranek tego wyjazdu po którym będę miał okazję coś zwiedzić
;-) Więc pora ruszać w miasto i jak zwykle zaczynam od wycieczki taksówką do metra. Do kolejki wsiadam pod World Trade Centre - bliźniacze wieże widoczne na zdjęciu to Emirates Towers. Zwróćcie uwagę na system sadzania krzaków - bez indywidualnego nawodnienia żaden nie urośnie.
Nie można przyjechać do Dubaju i nie zobaczyć Wieży Arabów - Burj Al Arab, czyli jedyny 7-mio gwiazdkowy hotel Świata. W rzeczywistości jest 5-gwiazdkowy, ale "siedem" w tym wypadku brzmi lepiej niż "pięć". Co ciekawe zarządcy hotelu twierdzą, że nigdy nie nazwali swojego hotelu siedmiogwiazdkowcem, ale tak się przyjęło mówić o tym hotelu i tak już zostało...
Ze stacji metra do samego hotelu jest kawałek, więc jeśli będziecie tam to weźcie taksówkę. Na sam teren hotelu się nie dostaniecie jeśli nie jesteście gośćmi hotelowymi, więc od razu kierujcie się na publiczną plażę znajdującą się w kierunku centrum biznesowego. Dokładniej za hotelem Jumeirah Beach. Oszczędzi Wam to spaceru w upale. Dopiero stąd świetnie widać hotel.
Prawdę mówiąc plaża też jest niczego sobie i w dodatku pusta... gdybym miał strój kąpielowy chyba zostałbym tu na kilka godzin
;-)
Wsiadam z powrotem do taksówki i jadę do Mall of Emirates (nie mylić z Dubai Mall), w którym znajduje się pewna znana atrakcja Dubaju
;-) A pod centrum handlowym...
No nareszcie! Tyle zawsze słyszałem o supersamochodach w Dubaju, a to są jedyne dwa egzemplarze jakie widziałem w tym mieście w ciągu całego mojego pobytu. Kryzys?
;-) No ale wejdźmy do środka centrum handlowego - nie wydaje się by było tu coś ciekawego...
A jednak. To po to tu przyjechałem:
Ski Dubai - chcesz sobie pośmigać na nartach w środku lata? I to nie na igielicie tylko na zwykłym śniegu? W ujemnej temperaturze? Pod dachem? Nie ma problemu. Jesteś w Dubaju! Tu ponad czterdzieści stopni Celsjusza na zewnątrz nie przeszkadza. A czemu to zrobili? Bo mogą
:-) Kto bogatemu zabroni. Niestety dziś nie pojeździłem na nartach - nie mój budżet
:-)
Ostatnią rzecz, którą chciałem zobaczyć w Dubaju jest Targ Złota - Gold Souk. Dubaj uchodzi za miasto złota - transakcje przeprowadzane w tym mieście na samym złocie w 2003 roku warte były w sumie około 5,8 mld USD.
Aktualnie na targu można zrobić zakupy w jednym z 300 sklepów. Jedne są większe, inne mniejsze, ale wszystkie pełne złota...
Skwar mnie zabija, więc wracam do hotelu - w metrze widzę taką oto tabliczkę. Ale o co chodzi?
Dzień 21 DXB-DOH-WAW Qatar Airways
Wsiadam w taksówkę i ruszam spod hotelu w kierunku lotniska. Na miejscu będę o 19.00, a wylot do Doha jest kwadrans po północy, mam więc dużo czasu... za dużo. Prawdę mówiąc nie myślałem, że stary terminal w Dubaju z którego korzystają wszystkie linie poza Emirates i Qantasem jest tak beznadziejny po stronie landside.
Nie ma tu kompletnie nic... Qatar Airways lata do Dubaju praktycznie raz na dwie godziny, więc stanowiska check-in są otwarte niemal na wciąż. Podszedłem do supervisora i zapytałem czy jest w stanie przyjąć moją torbę mimo, że do mojego lotu jeszcze ponad 5 godzin. Stwierdził, że jeszcze nie, ale za godzinę otworzy dla mnie odprawę na mój lot i wyślą mój plecak tam gdzie wzrok śmiertelników nie sięga
;-) Fajnie. Czekam więc godzinę podłączony do darmowego lotniskowego wifi.
Stanowisk odprawy biletowo-bagażowej w Dubaju QR otwiera aż osiem, ani przez moment nie widziałem by kolejka była dłuższa niż kilka osób do wszystkich 5 stanowisk dla klasy ekonomicznej.
Zgodnie z tym co supervisor powiedział, mój bagaż odjeżdża w siną dal kilka minut po ósmej. Mam więc cztery godziny na zwiedzanie dubajskiego lotniska. Kontrola paszportowa była ciekawym zjawiskiem - trafiłem na bardzo znudzoną panią, która pod swoim nakryciem głowy chowała zestaw słuchawkowy i cały czas nawijała przez telefon. Podałem jej paszport, który w ciągu ośmiu lat używania nie raz zetknął się z deszczem i wodą, więc jest trochę wygnieciony. Spojrzała na mnie od niechcenia z obrzydzeniem i zapytała czy myłem swój własny paszport. Z przyjemnością odpowiedziałem jej, że tak. Wbiła pieczątkę i poszedłem dalej...
Za to kontrola bezpieczeństwa poszła szybciutko i sprawnie. Witamy w części C dubajskiego lotniska! Stąd odlatują wszystkie linie poza EK/QF i kilka lotów Emirates. Wygląda to całkiem nieźle:
Jeśli ktoś się zgubi można podejść do jednej z elektronicznych mapek pirsu:
Skanujemy kartę pokładową i... tadaaa!
Fajne i proste rozwiązanie. No to idziemy zwiedzać! Ciekawi mnie hub Emirates - część B i A.
Po drodze jeszcze mijam makietę ukazującą jak wyglądało pierwsze lotnisko w Dubaju.
Również czekam na dalszą część. Dzięki za info o darmowy autobusie ze stacji metra, jak się okazało HIX Soho, w którum będę w listopadzie, również jest na liście i nie będę musiał tułać się z bagażami.Z niecierpliwością czekam na dalszą relację, szczególnie BKK, będę miał podobną ilość czasu.
tygrysm napisał:W Kuala Lumpur lądujemy na tymczasowym terminalu Low Cost Carrier Terminal (LCCT) z którego korzystają właśnie AirAsia i Tiger Airways. A sam terminal jest bardzo… lowcostowy
;-) Rządzi tu prowizorka i blacha falista.Do hali przylotów trzeba się przespacerować… długo przespacerować. Choć gdybym chciał to mógłbym skręcić do terminalu przylotów krajowych – nikt tego nie sprawdzał kto gdzie idzie i skąd, bo za dużo ludzi się kręciło
;-)Na całe szczęście ten akapit również już nieaktualny (tak jak w przypadku Doha), bo od maja Air Asia lata już z KLIA2, a nie LCCT.Fajna relacja - ciekawie się czyta.
:)tygrysm napisał:Postanowiłem, że trzeba się ochłodzić
;-) Zwróćcie uwagę na dziwną pojemność butelki coli.To dokładnie 10 uncji płynu (10 fl. oz.) - tylko skoro tak, to czemu zapisane w mililitrach.
:)
świetna podróż i relacja, jak zwykle
;)ale tej Twojej jeszcze nie czytałem a coś chyba tutaj źle linkuje:tygrysm napisał:Indie: indie-samolotami-i-pociagami-duzo-zdjec,215,5178
Mega relacja! Chyba najlepsza, jaką tutaj widziałem.Jak oceniasz - gdybyś miał lecieć 2. raz tą trasą, zmieniłbyś długość pobytu w poszczególnych miejscach? Coś byś całkowicie wyrzucił, a może coś dodał, czego nie planowałeś?
Arekkk, cieszę się, że Ci się podobało
:)Hmm... to po kolei (biorąc poprawkę na to, że jestem szybkim zwiedzaczem
;) ):- Hong Kong - absolutnie nie, ewentualnie bym dorzucił z ciekawości jeden dzień w Macau. Koleżanka, która tam była na wymianie mi powiedziała o jeszcze jednym miejscu na południu wyspy, więc ewentualnie +2 dni wliczając Macau.- Kuala Lumpur - jeden pełny dzień i jeden wieczór moim zdaniem na samo miasto wystarczy + ewentualnie 1 na Batu Caves- Singapur - nie zmieniłbym nic
:)- Kambodża - nie zmieniłbym nic jeśli chodzi o czas w miejscach w których byłem, ale chętnie bym dorzucił coś więcej do planu na kolejne dni
:)- Bangkok - z perspektywy czasu nie wiem czy w ogóle bym go nie wyrzucił z trasy i nie poleciał do Wietnamu lub Laosu. W zasadzie niczego ciekawego tam nie ma moim zdaniem. No, chyba, że ktoś szuka życia nocnego, to wtedy owszem
;-) Tajlandia jest chyba fajniejsza na wakacje w takich miejscach jak np. w Phuket lub Koh Samui.- Dubaj - warto zobaczyć, ale 2 dni to absolutny maks. Myślę, że nawet i jeden pełny dzień (nie piątek) by wystarczył
;-)
Fantastyczna relacja, czytałam z ogromną przyjemnością! Świetnie spędzona godzina, a zdjęcia bardzo profesjonalne - czekam na kolejne relacje
:) Jestem ciekawa, ile kosztowały wszystkie bilety lotnicze, ale to chyba nie ma sensu, skoro rezerwacje były zmieniane.
Jak zawsze ciekawa relacja i świetne zdjęcia. Tym bardziej, że wybieram się wkrótce w podobne rejony oraz także jestem miłośnikiem szybkiego zwiedzania
:D Myślisz, że jeśli chodzi o Angkor to wiele tam zobaczyłeś? Mam w planie przeznaczyć na zwiedzanie tylko 1 dzień, a na przykład w przewodniku Lonely Planet wyczytałem, żeby nawet nie myśleć o tym, żeby zwiedzać Angkor tylko w 1 dzień. Co oni tam wiedzą
;)
invasion, bardzo się cieszę
:)loty kosztowały następująco:WAW-DOH-HKG;BKK-DOH-DXB;DXB-DOH-WAW 2797 zł (ale nie ja płaciłem - mój poprzedni lot kosztował 1200 zł i dostałem zwrot różnicy)AirAsia Macau - KUL 124 PLN wliczając bagażAirAsia KUL - REP 260 PLN z bagażemCambodia Angkor Air REP-PNH 97,5 USD (można alternatywnie skorzystać z tanich autobusów)Tigerair PNH-SIN 95 USD z bagażemScoot SIN-BKK 295 PLN a bagażemkevin, dzięki!
:) Spokojnie 1 dzień Ci wystarczy
;-) a nawet 2/3 dnia na Angkor i reszta na samo Siem Reap. Zwłaszcza jeśli sobie ogarniesz drivera-przewodnika.
Rewelacyjny opis podróży. Piszesz go pod koniec każdego dnia czy po powrocie, a w trakcie dnia robisz notatki?Na niektórych zdjęciach widać dłuższe czasy, brałeś statyw czy korzystałeś z zastanych pomocy (murki)?
tygrysm nie zawiodłam się ale przyznaję, że ostatnia godzina w pracy umknęła mi na twojej relacji;p;p;p czekam na kolejne relacje;)osobiście kiedyś chciałabym wyjechać do Wietnamu i troszkę tam posiedzieć dłużej może jeszcze laos do tego;)
Pod nami Dubaj - już niedługo tu wrócę ;-)
Zniżamy i podchodzimy do lądowania w Doha
Po raz pierwszy podczas mojej wizyty w Doha nasz samolot zostaje zaparkowany po tej samej stronie pasa startowego po której znajduje się terminal - jeszcze tak krótko nie jechałem tu autokarem :-) Nawet nie chciało im się robić nam kontroli bezpieczeństwa na wejściu do terminalu, co jest normalną praktyką w wieczornej fali przylotów. Widok dla mnie jest dość niecodzienny - lotnisko jest puste.
Do wylotu do Dubaju mam jeszcze trochę czasu, więc idę do Oryx Lounge. Loża jest całkiem duża:
Czas minął szybko. Niestety w bramce okazało się, że zmieniono mi miejsce z miejsca pod oknem, na miejsce na środku. Poprosiłem o zmianę na inne miejsce przy oknie, jednak dziś ten lot do Dubaju jest pełny. Przynajmniej siedzę w rzędzie z wyjściem awaryjnym.
Pora jechać busem do kolejnego samolotu - tym razem A320. Płyta o tej godzinie w DOH jest prawie pusta - stoją 3 A320 i miałem tylko nadzieję, że nie jedziemy do tego ze starym malowaniem, bo to by oznaczało niższy standard podróży. Niestety kierowca był nieubłagany i podjechał właśnie do tego...
A7-ADB ma prawie 12 lat i niestety to po nim widać. Jest to obecnie druga najstarsza maszyna we flocie Qatar Airways. Nie ma systemu indywidualnej rozrywki pokładowej, dlatego pewnie jest wykorzystywany na lotach po zatoce.
Fotele są całkiem wygodne.
Niestety czekanie na pozostałych pasażerów było koszmarem - temperatura na zewnątrz to 43 stopnie Celsjusza. Wewnątrz samolotu nie wydawało się by było lepiej - zasłonki okienne są zasłonięte po to, by jeszcze dodatkowo nie podgrzać samolotu w którym i tak panował zaduch. Współpasażerowie też byli zmęczeni i cali mokrzy i nie obeszło się bez marudzenia. Sytuację zaogniał fakt, że do jednych państwa, typowej dużej rodziny muzułmańskiej nie docierało jak po pierwsze działa system numeracji miejsc w samolocie i że mają siadać tam gdzie mają napisane na karcie pokładowej oraz, że dziecko nie może siedzieć przy wyjściu awaryjnym. To ostatnie wywołało wśród rodziny istną burzę i aż obsługa naziemna musiała zainterweniować. A pozostali pasażerowie dusili się dalej w skwarze...
Lot trwa ledwie 50 minut, załoga szybko rozdała więc zestaw jedzenia. Z powodu ramadanu, większość osób nic nie jadła - mnie to nie dotyczy więc zainteresowałem się pudełkiem z jedzeniem ;-) Później załapałem, że jest to zestaw na wynos.
A zestaw jak na tak krótki lot bardzo bogaty:
Bakalie, ciasteczka, sos do nich, wrap warzywny i mleko.
Lot całkiem przyjemny, na szczęście chwilę po starcie chłodne powietrze z zewnątrz schłodziło skutecznie kabinę. Po lądowaniu wyjście przez rękaw. W tym miejscu powinienem wymienić swoją promesę wizową na pieczątkę w paszporcie, jednak panowie za biurkami obsługującymi biuro wizowe byli wyraźnie zajęci obsługą Hindusów. Jak pokazałem im, że chcę do stanowiska z wizami dla Europejczyków to zapytali czy z Polski i machnęli ręką. Poszedłem więc do kontroli paszportowej, która odbyła się bez problemów...
Na zewnątrz oczywiście skwar. Mógłbym teoretycznie jechać metrem lub taksówką, wybieram tę druga opcję co wiąże się z dopłatami za wyjazd z lotniska. Opłata za wyjazd z lotniska to 25 AED (niecałe 22 zł). Nie dajcie się wpakować do luksusowej taksówki, obsługa będzie próbowała to zrobić, ale jeśli skorzystacie z oferty zapłacicie dwa razy więcej.
Jeszcze problematyczny check-in w hotelu Mercure, gdzie nie do końca wiedzieli co zrobić z moją rezerwacją opłaconą częściowo za punkty z programu lojalnościowego Accor i nie miałem już sił na ruszanie w miasto...
lagor, dzięki! Możliwe, że link się źle skopiował. Zerknij tutaj: indie-samolotami-i-pociagami-duzo-zdjec,215,51785
-- 13 Sie 2014 15:08 --
Dzień 19 - Dubaj
Zacznijmy od tego, że ten dzień to piątek... a piątek to nie jest dobry dzień. Nie na zwiedzanie Dubaju - piątek to dzień wolny tutaj co oznacza, że pierwsze metro wyjeżdża ze stacji końcowej o 13:00, a jest to jedyny w miarę sensowny sposób poruszania się po Dubaju. Alternatywy to drogie taksówki (6 AED na start + 3,5 za kilometr) oraz autobusy, które głównie dostarczają pasażerów z bardziej oddalonych rejonów miasta do stacji metra.
Sam Dubaj dzieli się na starą część i nowoczesną, rozciągniętą wzdłuż wybrzeża. Odległości nie są małe, dlatego metro stanowi dla turystów transportowy kręgosłup miasta dla osób bez samochodu. Temperatura sięga 44 stopni Celsjusza w cieniu, więc uwierzcie, że na piechotę się nie da nigdzie iść. Nic dziwnego, że nawet przystanki autobusowe są tu klimatyzowane.
Ja wsiadam w taksówkę i jadę do stacji metra - normalny koszt za ten odcinek to 21 AED (1 AED = 0,8 PLN). Pamiętajcie by nie dać się wkręcić w luksusową taksówkę, mnie gość pod hotelem wsadził do takiego czarnego Lexusa, Stawka startowa to 12 AED, ale zauważyłem że kierowca po drodze zresetował taksometr i zmienił taryfę. Stojąc nawet w miejscu cena przejazdu gwałtownie rosła. Na szczęście złapałem gościa na gorącym uczynku, zaczął się wykręcać i zamiast 60 AED jaką wskazał taksometr za w sumie krótki odcinek do stacji metra, zapłaciłem 20.
Widok spod stacji metra w stronę centrum wygląda tak:
Prawdę mówiąc inaczej sobie to wyobrażałem... Wszystkie zdjęcia Dubaju pokazujące miasto pełne wieżowców i charakterystycznych budynków nie oddają jak bardzo te budynki są oddalone od siebie i jak bardzo nic pomiędzy nimi nie ma. Zerknijcie na zdjęcie powyżej - całe centrum finansowe i wieżowce je stanowiące biegną wzdłuż dwujezdniowej siedmiopasmowej Drogi Szejka Zayeda widniejącej na słynnych zdjęciach pokazującym rozwój tego miasta:
Metro także biegnie wzdłuż tej ulicy. Jeździ ono bez motorniczego i jest na prawdę nowoczesne. Widać, że tu nie mieli problemu z budżetem ;-)
Pierwszy punkt na dziś to Dubai Marina - jeśli ktoś robi zdjęcia wieżowców Dubaju, to robi je tutaj, bo jest ich tu najwięcej w przeliczeniu na jednostkę powierzchni. Żeby Wam uzmysłowić jak bardzo jestem w tym momencie oddalony od Centrum Finansowego o 25 kilometrów wzdłuż wybrzeża.
W normalnych warunkach jest to rozrywkowe centrum miasta - są tu kafejki i restauracje, jednak w czasie Ramadanu do zachodu Słońca nie dzieje się tu kompletnie nic. Wiedząc, że za 1,5 godziny muszę się zameldować w Burj Khalifa ruszam w drogę powrotną metrem. Na niektórych duże wrażenie robi fakt, że nie ma kierowcy ;-) Chociaż nie wiem co ciekawego jest w półgodzinnym filmie z iphone'a prezentującym trasę tej kolejki.
Ze stacji metra Dubai Mall / Burj Khalifa przejście do samego wysokościowca zajmuje dobre kilkanaście minut. Nigdy na żadnym lotnisku nie szedłem tak długim korytarzem i tak długim ciągiem ruchomych chodników.
Na końcu trasy znajduje się Dubai Mall, czyli ogrmone centrum handlowe w którym znajduje się wejście na taras widokowy najwyższego budynku Świata.
Bilety do Burj Khalifa można kupić na miejscu w kasie biletowej na wybrany dzień i godzinę (w ramach dostępności miejsc) lub na stronie internetowej tarasu widokowego. Koszt takiego biletu to 130 AED. Jeśli nie macie biletu, a chcecie natychmiast wejść do wieży (opcja dla szejków) możecie kupić bilet bez kolejki - za około 500 AED. Taniocha ;-) Wejście znajduje się na najniższym piętrze centrum handlowego i jest dość słabo oznaczone - kierujcie się na Subwaya.
Przed samym wjazdem na górę musi być oczywiście obowiązkowa prezentacja budynku i porównanie go do innych najwyższych na Świecie.
Tak więc trochę ciekawych statystyk o Burj Khalifa:
- Ponad 200 pięter
- Potencjalna widoczność ze szczytu iglicy to 95 km
- W trakcie budowy wieży pracowało przy niej 12000 robotników i pracowników
- 57 wind
- Pusty budynek waży 500 000 ton
- Prędkość wiatru na szczycie budynku sięga 198 km/h
- Do pokrycia elewacji wieży zużyto 28601 szklanych paneli
No i oczywiście najważniejsze statystyki: Otwarta w 2010 roku wieża ma 829 metrów wysokości. Wysokość do dachu to 621,3 metra. Jest to najwyższa na Świecie lądowa konstrukcja zbudowana przez człowieka.
Taras widokowy znajduje się na 124-tym piętrze i jest najwyżej znajdującym się tarasem widokowym na Świecie. Widoki z części otwartej tarasu są takie:
Oczywiście taras pozwala na zobaczenie wszystkich stron Świata, jednak pozostałe widać przez szybę. Widoczność zmniejsza także obecność drobinek piasku w dubajskim powietrzu. Oddalony ledwie o 15 kilometrów hotel Burj Al Arab jest ledwo widoczny...
Jak to ja - w planie mam nocne zdjęcia, dlatego też czekam na tarasie aż do zachodu Słońca. Ten ma miejsce nad wyspami The World.
The World to wysunięty 4 kilometry w morze archipelag sztucznych wysp ułożonych w na kształt mapy Świata. Pomysł był taki, że prywatni inwestorzy będą kupować kolejne wyspy-kraje, bo to świetne miejsce na luksusowe hotele lub rezydencje. Niestety w związku ze światowym kryzysem z 2008 roku pomysł się nie przyjął za bardzo. Pełna lista inwestycji jest dostępna tutaj: http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_De ... _The_World
Wróćmy jednak na taras widokowy, bo zrobiło się ciemno:
Jak zwykle link do zdjęcia w pełnej rozdzielczości: https://www.dropbox.com/s/2mrzx5p2c48eql3/IMGP7409.jpg
Pora zjechać na dół, by zobaczyć show dubajskiej fontanny. Z dołu Burj Khalifa wygląda tak:
[img]http://i1356.photobucket.com/albums/q724/tygrysm/az18/IMGP7428_res_zpsbb688b0f.jpg[img]
Bez szerokokątnego obiektywu nie mieści się w kadrze i choć wysokość robi wrażenie, to konstrukcja już nie bardzo - przynajmniej na mnie. Jest to taka typowa szpilka, a piętra na górze są malutkie. Ewidentnie chodziło tylko o jedno - by pobić rekord. Petronas Towers zrobiły chyba na mnie większe wrażenie. A sama fontanna?
Piękna i choć podświetlana tylko na biało robi niesamowite wrażenie jak bardzo skomplikowane układy potrafi odtwarzać. Pokazy odbywają się co pół godziny po zmroku i za każdym razem pokaz odbywa się do innego utworu, a jest ich przynajmniej kilkanaście.
Jeszcze szybka kolacja w Dubai Mall i wracam z powrotem do hotelu ;-)
Dzień 20 - Dubaj
To już ostatni poranek tego wyjazdu po którym będę miał okazję coś zwiedzić ;-) Więc pora ruszać w miasto i jak zwykle zaczynam od wycieczki taksówką do metra. Do kolejki wsiadam pod World Trade Centre - bliźniacze wieże widoczne na zdjęciu to Emirates Towers. Zwróćcie uwagę na system sadzania krzaków - bez indywidualnego nawodnienia żaden nie urośnie.
Nie można przyjechać do Dubaju i nie zobaczyć Wieży Arabów - Burj Al Arab, czyli jedyny 7-mio gwiazdkowy hotel Świata. W rzeczywistości jest 5-gwiazdkowy, ale "siedem" w tym wypadku brzmi lepiej niż "pięć". Co ciekawe zarządcy hotelu twierdzą, że nigdy nie nazwali swojego hotelu siedmiogwiazdkowcem, ale tak się przyjęło mówić o tym hotelu i tak już zostało...
Ze stacji metra do samego hotelu jest kawałek, więc jeśli będziecie tam to weźcie taksówkę. Na sam teren hotelu się nie dostaniecie jeśli nie jesteście gośćmi hotelowymi, więc od razu kierujcie się na publiczną plażę znajdującą się w kierunku centrum biznesowego. Dokładniej za hotelem Jumeirah Beach. Oszczędzi Wam to spaceru w upale. Dopiero stąd świetnie widać hotel.
Prawdę mówiąc plaża też jest niczego sobie i w dodatku pusta... gdybym miał strój kąpielowy chyba zostałbym tu na kilka godzin ;-)
Wsiadam z powrotem do taksówki i jadę do Mall of Emirates (nie mylić z Dubai Mall), w którym znajduje się pewna znana atrakcja Dubaju ;-) A pod centrum handlowym...
No nareszcie! Tyle zawsze słyszałem o supersamochodach w Dubaju, a to są jedyne dwa egzemplarze jakie widziałem w tym mieście w ciągu całego mojego pobytu. Kryzys? ;-) No ale wejdźmy do środka centrum handlowego - nie wydaje się by było tu coś ciekawego...
A jednak. To po to tu przyjechałem:
Ski Dubai - chcesz sobie pośmigać na nartach w środku lata? I to nie na igielicie tylko na zwykłym śniegu? W ujemnej temperaturze? Pod dachem? Nie ma problemu. Jesteś w Dubaju! Tu ponad czterdzieści stopni Celsjusza na zewnątrz nie przeszkadza. A czemu to zrobili? Bo mogą :-) Kto bogatemu zabroni. Niestety dziś nie pojeździłem na nartach - nie mój budżet :-)
Ostatnią rzecz, którą chciałem zobaczyć w Dubaju jest Targ Złota - Gold Souk. Dubaj uchodzi za miasto złota - transakcje przeprowadzane w tym mieście na samym złocie w 2003 roku warte były w sumie około 5,8 mld USD.
Aktualnie na targu można zrobić zakupy w jednym z 300 sklepów. Jedne są większe, inne mniejsze, ale wszystkie pełne złota...
Skwar mnie zabija, więc wracam do hotelu - w metrze widzę taką oto tabliczkę. Ale o co chodzi?
Dzień 21 DXB-DOH-WAW Qatar Airways
Wsiadam w taksówkę i ruszam spod hotelu w kierunku lotniska. Na miejscu będę o 19.00, a wylot do Doha jest kwadrans po północy, mam więc dużo czasu... za dużo. Prawdę mówiąc nie myślałem, że stary terminal w Dubaju z którego korzystają wszystkie linie poza Emirates i Qantasem jest tak beznadziejny po stronie landside.
Nie ma tu kompletnie nic... Qatar Airways lata do Dubaju praktycznie raz na dwie godziny, więc stanowiska check-in są otwarte niemal na wciąż. Podszedłem do supervisora i zapytałem czy jest w stanie przyjąć moją torbę mimo, że do mojego lotu jeszcze ponad 5 godzin. Stwierdził, że jeszcze nie, ale za godzinę otworzy dla mnie odprawę na mój lot i wyślą mój plecak tam gdzie wzrok śmiertelników nie sięga ;-) Fajnie. Czekam więc godzinę podłączony do darmowego lotniskowego wifi.
Stanowisk odprawy biletowo-bagażowej w Dubaju QR otwiera aż osiem, ani przez moment nie widziałem by kolejka była dłuższa niż kilka osób do wszystkich 5 stanowisk dla klasy ekonomicznej.
Zgodnie z tym co supervisor powiedział, mój bagaż odjeżdża w siną dal kilka minut po ósmej. Mam więc cztery godziny na zwiedzanie dubajskiego lotniska. Kontrola paszportowa była ciekawym zjawiskiem - trafiłem na bardzo znudzoną panią, która pod swoim nakryciem głowy chowała zestaw słuchawkowy i cały czas nawijała przez telefon. Podałem jej paszport, który w ciągu ośmiu lat używania nie raz zetknął się z deszczem i wodą, więc jest trochę wygnieciony. Spojrzała na mnie od niechcenia z obrzydzeniem i zapytała czy myłem swój własny paszport. Z przyjemnością odpowiedziałem jej, że tak. Wbiła pieczątkę i poszedłem dalej...
Za to kontrola bezpieczeństwa poszła szybciutko i sprawnie. Witamy w części C dubajskiego lotniska! Stąd odlatują wszystkie linie poza EK/QF i kilka lotów Emirates. Wygląda to całkiem nieźle:
Jeśli ktoś się zgubi można podejść do jednej z elektronicznych mapek pirsu:
Skanujemy kartę pokładową i... tadaaa!
Fajne i proste rozwiązanie. No to idziemy zwiedzać! Ciekawi mnie hub Emirates - część B i A.
Po drodze jeszcze mijam makietę ukazującą jak wyglądało pierwsze lotnisko w Dubaju.