Pora wracać do hotelu, jutro mam wylot do Kambodży o 6.40… że też ja sobie sam zabookowałem ten lot
;-) Oznacza to wyjście z hotelu o 3.40, ale nie spać! Zwiedzać!
Przed wejściem do hotelu zamówiłem sobie jeszcze taksówkę na poranek – mam zapłacić 40 RM, w normalnych warunkach powinienem zapłacić około 20, ale nie ma jak negocjować.
Podsumowując, Kuala Lumpur wydaje mi się bardzo słabym miastem do zwiedzania, albo ja miałem takiego pecha. Jest nieprzyjemne dla pieszych, słabo oznaczone, taksówkarze oszukują i nie wiedzą dokąd jadą. Ludzie także nie wydają się za przyjaźni. Zdecydowanie najbardziej podobały mi się Petronas Twin Towers. Niestety nie dotarłem do Batu Caves, które wydają mi się także ciekawym celem zwiedzania.
Dzień 8 Kuala Lumpur --> Siem Reap Air Asia
Dwie godziny snu i w drogę taksówką do do KL Sentral. Dopóki nie otworzą na lotnisku terminalu KLIA2 przeznaczonego dla tanich linii lotniczych, jedyną sensowną drogą do terminalu LCC jest podróż autobusem (aktualizacja: KLIA2 już jest otwarte
:) ) – można skorzystać ze SkyBusa (na niebo bilety sprzedaje AirAsia) lub z konkurencyjnego AeroBusa. Ten drugi jest tańszy. Wyjeżdżamy o 4:00, na miejscu jesteśmy tuż przed 5:00. Na LCCT ruch już w pełni.
Nic dziwnego, niedługo wystartuje pierwsza fala wylotów AirAsia.
Bagaż oddajemy w dowolnym stanowisku check-in w naszej strefie. Kambodża i kilka innych krajów to stanowiska R1-R10.
Jeśli kogoś to ciekawi, to reszta stanowisk międzynarodowych wygląda o tak:
Stanowiska krajowe oraz AirAsia X znajdują się w sąsiedniej hali.
Ja miałem kartę pokładową wydrukowaną w domu, ale jeśli takowej się nie ma to karta wydawana jest na papierze termicznym i przypomina paragon ze sklepu. Odprawić się można także w terminalach samoobsługowych lub przez telefon i odebrać kartę pokładową skanując kod QR wygenerowany przez stronę AirAsia prosto z ekranu urządzenia
Dość wolna odprawa paszportowa oraz security, zjazd schodami ruchomymi w dół i już jesteśmy w hali odlotów międzynarodowych.
Po zeskanowaniu karty pokładowej należy zwrócić uwagę na ekranie na którym stanowisku stoi nasz samolot. Mój stoi na F071.
Oczywiście karty pokładowe będą sprawdzane przed samolotem, więc nie sposób wejść nie do swojego. My lecimy Airbusem A320-200 9M-AQS, który został odebrany przez linię w grudniu 2012 roku.
Tym razem miejsce 27F, przy oknie – i nawet nikt mnie nie podsiadł
;-)
Obserwacja jak kolejne czerwone Airbusy są wypychane spod LCCT jest ciekawym zjawiskiem. Wszystkie kołują sznurkiem pod drogę startową. Tymczasem na „dorosłym” lotnisku nie widać jeszcze żadnego ruchu. W tle KLIA2, miałem z niej lecieć, ale jest ciągle w budowie. Co ciekawe będzie tam most dla pasażerów, pod którym będą się mieściły A320 i 737.
Lecimy! Zaraz za Kuala Lumpur wylatujemy z chmur.
Nie zajęło mi długo, żeby zasnąć. Obudziłem się już podczas zniżania. Widoki za oknem: zieleń Kambodży.
Witamy w Królestwie Kambodży! Dzięki Air Asia – zgadzam się ze SkyTraxem. Zasłużyli na miano najlepszego LCC.
Obok nas stoi ATR72 narodowego przewoźnika Kambodży – Cambodia Angkor Air. Będziemy go testować jeszcze w tej relacji
;-)
Lotnisko w Siem Reap wita! Do Kambodży potrzebna jest wiza – można ją kupić po przylocie, ale wygodniej załatwić ją przez Internet. e-Wizę drukuje się w domu i przywozi ze sobą na lotnisko. Kosztuje ona 28 USD. W ogóle w Kambodży dolar jest preferowaną walutą. Za kurs na skuterze do mojego hotelu zapłaciłem 3 USD. O jeden więcej niż normalnie, ale mój hotel jest na drugim skraju miasta niż lotnisko.
Hotel jest świetny mimo, że płacę tylko 20 USD za dobę. Oto widok zza okna:
Nie wiem czemu, ale Kambodża mi się już podoba. Ludzie są bardzo mili i wydają się być pomocni. Nie brakuje też zieleni. Chwila na odpoczynek i ruszamy w miasto.
Do miasta wyruszyliśmy tuktukiem – każdy kraj ma inne wyobrażenie tego środka transportu. Tutaj tuktuk to skuter z przyczepką.
Miejsce gdzie skupia się turystyczne życie miasta to Old Market
Ale zanim wejdę do środka robię sobie spacerek po okolicy. Niektóre sklepy, które napotkałem są… dziewne. Komuś krokodyla?
Chodząc po mieście trafiam na świątynię buddyjską Wat Preah Prohm Rath Pagoda.
W środku można znaleźć ciekawe rzeźby.
Idziemy z powrotem do centrum wzdłuż rzeki…
Wchodzimy do wspomnianego już wcześniej Old Market. Znajdziemy tu przede wszystkim tekstylia – w każdym kraju sprzedawcy mają swój ulubiony zwrot do wołania klientów, tutaj jest to „Something here?”
Centralna część Old Market to typowe targowisko z owocami i warzywami…
…z miejscem gdzie można coś przekąsić…
… a nawet z działem mięsnym
;-)
Idąc w poszukiwaniu jakiegoś miejsca do zjedzenia obiadu mijam niezliczone salony masażu. Całkiem tanio – masaż stóp to 1 USD za 10 minut do 4 za godzinę.
Jeśli ktoś lubi coś mniej konwencjonalnego to można też nakarmić rybki
Tymczasem pora coś zjeść – w Siem Reap jest cała ulica poświęcona restauracjom i kafejkom – Pub Street.
Wybrałem restaurację Khmer Family serwującą dania z kuchni kambodżańskiej. Na początek sajgonki – nie smażone, świeże
;-) pycha.
Danie główne to curry po kmerowsku z wieprzowiną.
Na początku nie mogłem się przekonać, ale z każdym łykiem smakowało mi coraz bardziej. Skończyłem absolutnie zadowolony
:-) Przeszkadzały mi tylko żebrzące dzieciaki podchodzące do klientów restauracji, na szczęście nie są tak nachalne jak na przykład te w Indiach.
-- 13 Sie 2014 13:40 --
Dzień 9 Siem Reap - Angkor
Dziś będzie mało gadania, dużo zdjęć
:-) Od samego świtu zwiedzam kompleks Angkor – czyli teren dawnego Państwa Khmerów, istniejącego od 802 do 1432 roku. Nazwa Angkor nie oznacza nic innego jak „miasto”. W dzisiejszym języku Khmerów Angkor oznacza „stolicę” lub „święte miasto”. Kompleks Angkor tworzy duża liczba kamiennych budowli rozciągająca się na terenie 400 km2. Uważa się, że przed rewolucją przemysłową było to największe miasto Świata, a żyło w nim około miliona mieszkańców. Najbardziej znaną budowlą w kompleksie jest Angkor Wat – czyli świątynia Angkor.
Wejście do kompleksu na jeden dzień kosztuje 20 USD, na do 3 dni 40 USD, a na do tygodnia 80 USD. Bilety mają nadrukowane zdjęcie odwiedzającego i są sprawdzane prawie na każdym kroku. Ze względu na rozległość terenu Angkor warto wynająć tuktuka z kierowcą lub sam rower, by łatwiej się przemieszczać.
Znaną atrakcją turystyczną jest świt nad Angkor Wat. Turyści gromadzą się co rano, by zrobić zdjęcia wstającego Słońca, które pojawia się za świątynią.
Ale dziś mamy pecha – chmury zasłaniają Słońce.
Tłum zawiedzionych fotografów. Połowa to Japończycy.
Nici z ładnego wschodu, więc idę zwiedzać świątynię.
Słynne miejsce za sadzawką do robienia zdjęć świątyni. Na żywo nie prezentuje się ona tak rewelacyjnie jak na zdjęciach z Internetu
;-)
Kolejną świątynią, którą odwiedzam jest położona w centrum starożytnego miasta Bajon z wyrzeźbionymi na wieżach uśmiechniętymi twarzami Buddy.
Również czekam na dalszą część. Dzięki za info o darmowy autobusie ze stacji metra, jak się okazało HIX Soho, w którum będę w listopadzie, również jest na liście i nie będę musiał tułać się z bagażami.Z niecierpliwością czekam na dalszą relację, szczególnie BKK, będę miał podobną ilość czasu.
tygrysm napisał:W Kuala Lumpur lądujemy na tymczasowym terminalu Low Cost Carrier Terminal (LCCT) z którego korzystają właśnie AirAsia i Tiger Airways. A sam terminal jest bardzo… lowcostowy
;-) Rządzi tu prowizorka i blacha falista.Do hali przylotów trzeba się przespacerować… długo przespacerować. Choć gdybym chciał to mógłbym skręcić do terminalu przylotów krajowych – nikt tego nie sprawdzał kto gdzie idzie i skąd, bo za dużo ludzi się kręciło
;-)Na całe szczęście ten akapit również już nieaktualny (tak jak w przypadku Doha), bo od maja Air Asia lata już z KLIA2, a nie LCCT.Fajna relacja - ciekawie się czyta.
:)tygrysm napisał:Postanowiłem, że trzeba się ochłodzić
;-) Zwróćcie uwagę na dziwną pojemność butelki coli.To dokładnie 10 uncji płynu (10 fl. oz.) - tylko skoro tak, to czemu zapisane w mililitrach.
:)
świetna podróż i relacja, jak zwykle
;)ale tej Twojej jeszcze nie czytałem a coś chyba tutaj źle linkuje:tygrysm napisał:Indie: indie-samolotami-i-pociagami-duzo-zdjec,215,5178
Mega relacja! Chyba najlepsza, jaką tutaj widziałem.Jak oceniasz - gdybyś miał lecieć 2. raz tą trasą, zmieniłbyś długość pobytu w poszczególnych miejscach? Coś byś całkowicie wyrzucił, a może coś dodał, czego nie planowałeś?
Arekkk, cieszę się, że Ci się podobało
:)Hmm... to po kolei (biorąc poprawkę na to, że jestem szybkim zwiedzaczem
;) ):- Hong Kong - absolutnie nie, ewentualnie bym dorzucił z ciekawości jeden dzień w Macau. Koleżanka, która tam była na wymianie mi powiedziała o jeszcze jednym miejscu na południu wyspy, więc ewentualnie +2 dni wliczając Macau.- Kuala Lumpur - jeden pełny dzień i jeden wieczór moim zdaniem na samo miasto wystarczy + ewentualnie 1 na Batu Caves- Singapur - nie zmieniłbym nic
:)- Kambodża - nie zmieniłbym nic jeśli chodzi o czas w miejscach w których byłem, ale chętnie bym dorzucił coś więcej do planu na kolejne dni
:)- Bangkok - z perspektywy czasu nie wiem czy w ogóle bym go nie wyrzucił z trasy i nie poleciał do Wietnamu lub Laosu. W zasadzie niczego ciekawego tam nie ma moim zdaniem. No, chyba, że ktoś szuka życia nocnego, to wtedy owszem
;-) Tajlandia jest chyba fajniejsza na wakacje w takich miejscach jak np. w Phuket lub Koh Samui.- Dubaj - warto zobaczyć, ale 2 dni to absolutny maks. Myślę, że nawet i jeden pełny dzień (nie piątek) by wystarczył
;-)
Fantastyczna relacja, czytałam z ogromną przyjemnością! Świetnie spędzona godzina, a zdjęcia bardzo profesjonalne - czekam na kolejne relacje
:) Jestem ciekawa, ile kosztowały wszystkie bilety lotnicze, ale to chyba nie ma sensu, skoro rezerwacje były zmieniane.
Jak zawsze ciekawa relacja i świetne zdjęcia. Tym bardziej, że wybieram się wkrótce w podobne rejony oraz także jestem miłośnikiem szybkiego zwiedzania
:D Myślisz, że jeśli chodzi o Angkor to wiele tam zobaczyłeś? Mam w planie przeznaczyć na zwiedzanie tylko 1 dzień, a na przykład w przewodniku Lonely Planet wyczytałem, żeby nawet nie myśleć o tym, żeby zwiedzać Angkor tylko w 1 dzień. Co oni tam wiedzą
;)
invasion, bardzo się cieszę
:)loty kosztowały następująco:WAW-DOH-HKG;BKK-DOH-DXB;DXB-DOH-WAW 2797 zł (ale nie ja płaciłem - mój poprzedni lot kosztował 1200 zł i dostałem zwrot różnicy)AirAsia Macau - KUL 124 PLN wliczając bagażAirAsia KUL - REP 260 PLN z bagażemCambodia Angkor Air REP-PNH 97,5 USD (można alternatywnie skorzystać z tanich autobusów)Tigerair PNH-SIN 95 USD z bagażemScoot SIN-BKK 295 PLN a bagażemkevin, dzięki!
:) Spokojnie 1 dzień Ci wystarczy
;-) a nawet 2/3 dnia na Angkor i reszta na samo Siem Reap. Zwłaszcza jeśli sobie ogarniesz drivera-przewodnika.
Rewelacyjny opis podróży. Piszesz go pod koniec każdego dnia czy po powrocie, a w trakcie dnia robisz notatki?Na niektórych zdjęciach widać dłuższe czasy, brałeś statyw czy korzystałeś z zastanych pomocy (murki)?
tygrysm nie zawiodłam się ale przyznaję, że ostatnia godzina w pracy umknęła mi na twojej relacji;p;p;p czekam na kolejne relacje;)osobiście kiedyś chciałabym wyjechać do Wietnamu i troszkę tam posiedzieć dłużej może jeszcze laos do tego;)
Pora wracać do hotelu, jutro mam wylot do Kambodży o 6.40… że też ja sobie sam zabookowałem ten lot ;-) Oznacza to wyjście z hotelu o 3.40, ale nie spać! Zwiedzać!
Przed wejściem do hotelu zamówiłem sobie jeszcze taksówkę na poranek – mam zapłacić 40 RM, w normalnych warunkach powinienem zapłacić około 20, ale nie ma jak negocjować.
Podsumowując, Kuala Lumpur wydaje mi się bardzo słabym miastem do zwiedzania, albo ja miałem takiego pecha. Jest nieprzyjemne dla pieszych, słabo oznaczone, taksówkarze oszukują i nie wiedzą dokąd jadą. Ludzie także nie wydają się za przyjaźni. Zdecydowanie najbardziej podobały mi się Petronas Twin Towers. Niestety nie dotarłem do Batu Caves, które wydają mi się także ciekawym celem zwiedzania.
Dzień 8 Kuala Lumpur --> Siem Reap Air Asia
Dwie godziny snu i w drogę taksówką do do KL Sentral. Dopóki nie otworzą na lotnisku terminalu KLIA2 przeznaczonego dla tanich linii lotniczych, jedyną sensowną drogą do terminalu LCC jest podróż autobusem (aktualizacja: KLIA2 już jest otwarte :) ) – można skorzystać ze SkyBusa (na niebo bilety sprzedaje AirAsia) lub z konkurencyjnego AeroBusa. Ten drugi jest tańszy. Wyjeżdżamy o 4:00, na miejscu jesteśmy tuż przed 5:00. Na LCCT ruch już w pełni.
Nic dziwnego, niedługo wystartuje pierwsza fala wylotów AirAsia.
Bagaż oddajemy w dowolnym stanowisku check-in w naszej strefie. Kambodża i kilka innych krajów to stanowiska R1-R10.
Jeśli kogoś to ciekawi, to reszta stanowisk międzynarodowych wygląda o tak:
Stanowiska krajowe oraz AirAsia X znajdują się w sąsiedniej hali.
Ja miałem kartę pokładową wydrukowaną w domu, ale jeśli takowej się nie ma to karta wydawana jest na papierze termicznym i przypomina paragon ze sklepu. Odprawić się można także w terminalach samoobsługowych lub przez telefon i odebrać kartę pokładową skanując kod QR wygenerowany przez stronę AirAsia prosto z ekranu urządzenia
Dość wolna odprawa paszportowa oraz security, zjazd schodami ruchomymi w dół i już jesteśmy w hali odlotów międzynarodowych.
Po zeskanowaniu karty pokładowej należy zwrócić uwagę na ekranie na którym stanowisku stoi nasz samolot. Mój stoi na F071.
Oczywiście karty pokładowe będą sprawdzane przed samolotem, więc nie sposób wejść nie do swojego. My lecimy Airbusem A320-200 9M-AQS, który został odebrany przez linię w grudniu 2012 roku.
Tym razem miejsce 27F, przy oknie – i nawet nikt mnie nie podsiadł ;-)
Obserwacja jak kolejne czerwone Airbusy są wypychane spod LCCT jest ciekawym zjawiskiem. Wszystkie kołują sznurkiem pod drogę startową. Tymczasem na „dorosłym” lotnisku nie widać jeszcze żadnego ruchu. W tle KLIA2, miałem z niej lecieć, ale jest ciągle w budowie. Co ciekawe będzie tam most dla pasażerów, pod którym będą się mieściły A320 i 737.
Lecimy! Zaraz za Kuala Lumpur wylatujemy z chmur.
Nie zajęło mi długo, żeby zasnąć. Obudziłem się już podczas zniżania. Widoki za oknem: zieleń Kambodży.
Witamy w Królestwie Kambodży! Dzięki Air Asia – zgadzam się ze SkyTraxem. Zasłużyli na miano najlepszego LCC.
Obok nas stoi ATR72 narodowego przewoźnika Kambodży – Cambodia Angkor Air. Będziemy go testować jeszcze w tej relacji ;-)
Lotnisko w Siem Reap wita! Do Kambodży potrzebna jest wiza – można ją kupić po przylocie, ale wygodniej załatwić ją przez Internet. e-Wizę drukuje się w domu i przywozi ze sobą na lotnisko. Kosztuje ona 28 USD. W ogóle w Kambodży dolar jest preferowaną walutą. Za kurs na skuterze do mojego hotelu zapłaciłem 3 USD. O jeden więcej niż normalnie, ale mój hotel jest na drugim skraju miasta niż lotnisko.
Hotel jest świetny mimo, że płacę tylko 20 USD za dobę. Oto widok zza okna:
Nie wiem czemu, ale Kambodża mi się już podoba. Ludzie są bardzo mili i wydają się być pomocni. Nie brakuje też zieleni. Chwila na odpoczynek i ruszamy w miasto.
Do miasta wyruszyliśmy tuktukiem – każdy kraj ma inne wyobrażenie tego środka transportu. Tutaj tuktuk to skuter z przyczepką.
Miejsce gdzie skupia się turystyczne życie miasta to Old Market
Ale zanim wejdę do środka robię sobie spacerek po okolicy. Niektóre sklepy, które napotkałem są… dziewne. Komuś krokodyla?
Chodząc po mieście trafiam na świątynię buddyjską Wat Preah Prohm Rath Pagoda.
W środku można znaleźć ciekawe rzeźby.
Idziemy z powrotem do centrum wzdłuż rzeki…
Wchodzimy do wspomnianego już wcześniej Old Market. Znajdziemy tu przede wszystkim tekstylia – w każdym kraju sprzedawcy mają swój ulubiony zwrot do wołania klientów, tutaj jest to „Something here?”
Centralna część Old Market to typowe targowisko z owocami i warzywami…
…z miejscem gdzie można coś przekąsić…
… a nawet z działem mięsnym ;-)
Idąc w poszukiwaniu jakiegoś miejsca do zjedzenia obiadu mijam niezliczone salony masażu. Całkiem tanio – masaż stóp to 1 USD za 10 minut do 4 za godzinę.
Jeśli ktoś lubi coś mniej konwencjonalnego to można też nakarmić rybki
Tymczasem pora coś zjeść – w Siem Reap jest cała ulica poświęcona restauracjom i kafejkom – Pub Street.
Wybrałem restaurację Khmer Family serwującą dania z kuchni kambodżańskiej. Na początek sajgonki – nie smażone, świeże ;-) pycha.
Danie główne to curry po kmerowsku z wieprzowiną.
Na początku nie mogłem się przekonać, ale z każdym łykiem smakowało mi coraz bardziej. Skończyłem absolutnie zadowolony :-) Przeszkadzały mi tylko żebrzące dzieciaki podchodzące do klientów restauracji, na szczęście nie są tak nachalne jak na przykład te w Indiach.
-- 13 Sie 2014 13:40 --
Dzień 9 Siem Reap - Angkor
Dziś będzie mało gadania, dużo zdjęć :-) Od samego świtu zwiedzam kompleks Angkor – czyli teren dawnego Państwa Khmerów, istniejącego od 802 do 1432 roku. Nazwa Angkor nie oznacza nic innego jak „miasto”. W dzisiejszym języku Khmerów Angkor oznacza „stolicę” lub „święte miasto”. Kompleks Angkor tworzy duża liczba kamiennych budowli rozciągająca się na terenie 400 km2. Uważa się, że przed rewolucją przemysłową było to największe miasto Świata, a żyło w nim około miliona mieszkańców. Najbardziej znaną budowlą w kompleksie jest Angkor Wat – czyli świątynia Angkor.
Wejście do kompleksu na jeden dzień kosztuje 20 USD, na do 3 dni 40 USD, a na do tygodnia 80 USD. Bilety mają nadrukowane zdjęcie odwiedzającego i są sprawdzane prawie na każdym kroku. Ze względu na rozległość terenu Angkor warto wynająć tuktuka z kierowcą lub sam rower, by łatwiej się przemieszczać.
Znaną atrakcją turystyczną jest świt nad Angkor Wat. Turyści gromadzą się co rano, by zrobić zdjęcia wstającego Słońca, które pojawia się za świątynią.
Ale dziś mamy pecha – chmury zasłaniają Słońce.
Tłum zawiedzionych fotografów. Połowa to Japończycy.
Nici z ładnego wschodu, więc idę zwiedzać świątynię.
Słynne miejsce za sadzawką do robienia zdjęć świątyni. Na żywo nie prezentuje się ona tak rewelacyjnie jak na zdjęciach z Internetu ;-)
Kolejną świątynią, którą odwiedzam jest położona w centrum starożytnego miasta Bajon z wyrzeźbionymi na wieżach uśmiechniętymi twarzami Buddy.