Bagaż z promu odbiera się dokładnie w ten sam sposób co z samolotu - jeździ on na okrągłej taśmie. Ta niestety jest za krótka w stosunku do ilości pasażerów, ale mi się nie spieszy. Mogę poczekać. Bagaże już na niej jeździły zanim do niej dotarłem.
Odebrałem bagaż i do czasu odjazdu mojego autobusu zostało jeszcze około 40 minut. Autobusy Intercity zatrzymują się po prawej stronie od wyjścia z terminalu. Droga w początkowym odcinku była dość nieciekawa, a dodatkowo fotografowanie utrudniała szyba...
W tym momencie nasz kierowca prekazał nam informację, że w Wellington miało miejsce trzęsienie ziemi o sile 6,2 w skali Richtera, czyli już całkiem silne. Udało mi się przed nim ucieć. Dwa dni wcześniej na lotnisku zrobiłem zdjęcie dekoracji w hali odlotów:
Wracamy jednak do drogi... dopiero teraz zaczęło się dziać - góry, piękny kolor morza, nadmorska droga... a mi żadne zdjęcie nie wyszło. Po drodze zatrzymujemy się w wiosce Kaikoura słynącej właśnie z rejsów wielorybniczych.
idę nad morze... plaża kamienista, kolor morza nieziemski.
Jedziemy dalej... mówiłem, że robi się ciekawiej?
i tuż po osiemnastej wychodzę z autobusu w centrum Christchurch... centrum którego już nie ma. Pierwsze wrażenie to "wow". Zobaczcie zdjęcie z mojego pokoju w hotelu - jednego z niewielu wysokich budynków, który przetrwał trzęsienia ziemi, które nawiedziły to miasto.
Miałem jeszcze wyjść tego samego dnia pozwiedzać centrum, ale się rozpadało... zostawiam to na jutro.
Dzień 12 - Christchurch
Mój hotel znajduje się przy samym Cathedral Square, miejscu w któym jak sama nazwa wskazuje była katedra... popatrzcie jak kiedyś wyglądała:
(źródło: wikipedia)
dziś wygląda ona tak:
Co się stało? Christchurch nawiedziły niedawno dwa silne trzęsienia ziemi. Pierwsze z nich miało miejsce nad ranem 4 września 2010 roku i miało siłę 7.1 w skali Richtera, drugie 22 lutego 2011 roku miało magnitudę 6.3. Bliskość epicentrum do Christchurch spowodowała ogromne zniszczenia i śmierć 185 osób. Straty spowodowane trzęsieniami szacuje się na od 2,75 do 3,5 mld NZD. Skutki dla centrum miasta obrazuje poniższa grafika (z wikipedii):
Zielone budynki przetrwały trzęsienie ziemi, co do żółtych jeszcze nie podjęto decyzji, fioletowe są przeznaczone do rozbiórki, błękitne właśnie są rozbierane, a czerwone są już rozebrane. Bardzo wiele budynków nie zostało zzburzonych przez trzęsienie ziemi, ale ich uszkodzenia strukturalne są tak rozległe, że nie nadają się do dalszego użtytku. Szacuje się, że przywrócenie normalności w tym mieście potrwa jeszcze około 25 lat.
Christchurch nie do końća jest jednak miejscem smutnym, gdyż w wielu częściach miasta widać optymizm, chociażby przez wszechobecne kolory. Te zdjęcia zrobiłem przy samej katedrze:
Niegdyś w Christchurch działała rozległa sieć tramwajowa, dzis fragment tylko jednej linii jest przejezdny - kursuje po nim linia turystyczna używająca wyłącznie historycznych wagonów tramwajowych:
Zdjęcia będą przeplatały stare z nowym...
Nieopodal Cathedral Square znajduje się nowootwarte centrum handlowe Re:Start. Mimo, że składa się tylko z kontenerów, to dla mieszkańców miasta jest tylko i aż. Czy kolory konteneró nie wskazują na optymizm?
Polecam hotdogi za 7 NZD z ostrymi bratwurstami z budki powyżej
;-)
Nic dodać nic ująć:
Na końcu centrum Re:Start znajduje się punkt obowiązkowy: Quake City. Wystawa obrazująca skutki trzęsień ziemi w Christchurch. Wstęp kosztuje 10 NZD, 8 jeśli jest się studentem.
Oprócz relacji świadków, nagrania z kamery przemysłowej trzęsienia ziemi, można tu znaleźć m.in. iglicę z nieistniejącej już dzwonnicy przy katedrze Christchurch:
Nieopodal znajduje się most pamięci. Większość mostów nad przepływającą przez miasto rzeką Avon jest nieprzejezdnych, gdyż nie są bezpieczne. Ten nie jest wyjątkiem.
Idąc w kierunku ogrodu botanicznego widać jeszcze więcej zamkniętych budynków - z zewnątrz wyglądają w porządku, jednak ich konstrukcja nie jest już bezpieczna.
Czas na trochę więcej pozytywów i kolorów, teraz będzie dużo zdjęć zieleniny w różnej postaci
;-) Nie wiem co fotografowałem, ale wybierałem tylko te ładne:
Punktem obowiązkowym jest wizyta w różanym ogrodzie:
Ja zwiedzałem ogród na piechotę, ale można inaczej
;-) Jedną z metod są tzw. gąsienice:
Gondolier w Nowej Zelandii? To też jest metoda
;-)
Tuż przy ogrodzie botanicznym znajduje się bezpłątne muzeum. Niestety, nie jest one ani trochę tak fajne w zwiedzaniu jak muzea z Wellington, można sobie je spokojnie darować...
W drodze powrotnej do centrum mijam pomnik przy siedzibie fundacji rozwijającej umiejętności dzieci z Christchurch.
Prawie wszędzie na ulicach i chodnikach widać oznaczenia instalacji biegnących pod ziemią. Po trzęsieniu ziemi praktycznie wszystkie podobno były lub są do wymiany.
Kasyno w Christchurch też już dni swojej świetności ma za sobą...
Nie mniej, w wielu miejscach widać kolorowe instalacje artystyczne mające podnosić ludzi na duchu. Przyznam, że mi poprawiały humor. Ta jest zrobiona niemal w całości z pomalowanych na niebiesko palet.
Dokładnie tak!
;-)
Niestety im bliżej centrum, tym znowu bardziej widać zniszczenia:
Ostatni punkt w drodze powrotnej do hotelu to kolorowa New Regent Street:
Zwróćcie uwagę na motorniczego, aby zmienić kierunek jazdy musi ręcznie odciągnąć od trakcji jeden z pantografów i trafić drugim w kabel zasilający. W Christchurch tramwaje mogą przejeżdżać nawet przez centra handlowe
;-)
Endrju jak sie dowie to pewnie przestanie LOTem latać...
:D Do miasta można się dostać albo kolejką jeżdżącą z Terminalu 2, albo autobusami AC1 i AC2 ruszającymi odpowiednio z pierwszego i drugiego terminala. Ja uwierzyłem google maps, które stwierdziło, że najlepiej zrobię wsiadając w AC1 (koszt biletu z lub na lotnisko w Barcelonie 5,90 EUR) do Placa d'Espanya i dalej pojadę metrem. Tak też zrobiłem. Autobusy kursują co 5 minut, dzięki czemu nie są zatłoczone.tak na przyszłość: jest jeszcze autobus 46, za 2,15euro jeśli nie masz T-10
;)
Świetna relacja z wymarzonej dla wielu podróży, czekamy na więcej
;) Sprawia, że przeglądając ją planuje się podobną wycieczkę.Super zdjęcia, tylko 11 i 12 od końca są takie same
8-)
namteH, dzięki za podpowiedź. Na pewno się przyda w przyszłości
;-)Pabloo, jakoś tak źle mi się skopiowało
;-)To, że relacja jest "na żywo" oznacza interakcję. Czekam na wszelkie wskazówki i uzupełnianie moich wiadomości jeśli macie taką ochotę
;-)Pozdrawiam,tygrysm
Bezapelacyjnie, do samego końca czyta się rewelacyjnie. Znakomita relacja zawierająca dużo ciekawych informacji a także bombowe zdjęcia wzbudzające podziw i zazdrość.
Relacja świetna, ale autor chyba nie jest fanem hikingu. 2 razy w NZ i ani słowa o Abel Tasman NP, Tongario Crossing, lodowcach, a Mount Cook tylko z perspektywy przystanku autobusowego
:)
dexMorgan, dzięki
:-)kla7, dzięki za info, bardzo dawno nie byłem w Tesco
;-)student, dzięki
;-) Cieszę się, że Ci się podoaba
:)blasto, owszem, nie jestem fanem hikingu
:) Lodowców strasznie żałuję, zabrakło mi na nie czasu...
Hejka! Super opowieść
:) Bardzo fajnie mi się czytało Twoją relację, czekałam na nowe wpisy. Ciekawa jestem ile kosztował Cię ten wyjazd (w całości). Mógłbyś zrobić takie podsumowanie, podając ceny biletów lotniczych, autobusowych, hoteli, wyżywienia itp.?
:) Druga sprawa, prowadzisz może jakiegoś bloga, albo prowadzisz konto na facebooku, na którym można by sobie przeczytać i obejrzeć relację z innych Twoich podróży? Pozdrawiam
:)
Quote:Idę jeszcze na ostatnie zakupy. Postanowiłem się skusić na wypróbowanie reklamowanego tu nowozelandzkiego środka 1Above, który ponoć ma zbawienny wpływ na zmieniających strefy czasowe. Wyczytałem w Internecie bardzo pozytywne opinie na jego temat, więc pobawię się w króliczka doświadczalnego. W powyższych buteleczkach znajduje się 100 ml koncentratu minerałów i witamin - głównie z rodziny B. Zawartość buteleczki należy zmieszać z 900 ml wody i pić taką miksturę przez 5 godzin lotu. Ja mam przed sobą prawie dobę w samolotach, więc wyposażyłem się w 4 buteleczki zamkniete w woreczku spełniającym wytyczne kontroli bezpieczeńswa. Koszt "kuracji" 30 AUD.I jak się sprawdziła ta magiczna receptura ?
tygrysm napisał:Pan cały czas stał na tarasie i opowiadał jak teraz Twój drewniany taras (deck) będzie błyszczał
;-)
:lol:
Polska/Sosnowiec - październik 2013.Mógłbyś wrzucić więcej zdjęć z Waitomo Caves?Rewelacyjna relacja, uważam ją za jedną z lepszych jakie czytałem. Pieczołowitość w opisywaniu szczegółów, wszelkie alegorie, wtrącenia i historie najwyżej klasy! Nie wypada pominąć kunsztu fotografa, niektóre zdjęcia wyjątkowo piękne! Super przygoda!
;)
Portobello, dziękuję, cieszę się że Ci się podobało
:-)Podsumowanie masz troszkę powyżej
:-) Żeby było dokładniej:bilet z Barcelony do Auckland i z powrotem przez Sydney do Barcelony: około 2400 złBilety na loty krajowe: około 350 złBilety na autobusy, wycieczki całodniowe w ramach Flexipassa: 838 złNoclegi: około 3000 zł (to można było zdecydowanie potanić)Wstępu, atrakcje, lokalny transport: około 1300Jedzenie, utrzymanie: około 2000 złJestem na fb, ale nie bloguję tam
;-) Podeślę Ci zaraz na PW linki do moich innych relacji, bo wg. regulaminu nie mogę tu podawać linków do innych forów.Też pozdrawiam!
:)JIK, sprawdziła się! Albo mikstura albo efekt placebo, ale nie miałem żadnych problemów ze zmianą czasu o te 10 godzin. Widziałem sporo pozytywnych opinii w Internecie, w tym jakąś od członka załogi pokładowej jednej z dużych linii, więc chyba działa
:-)RomeY, Nie, na razie 1Above jest dostępne tylko w Nowej Zelandii i Australii lub przez Internet, ale z tego co czytałem ma się to szybko zmienić.BartoszSz,
:-) Po prostu Tesco mi nie po drodze
:-)Niestety zdjęć z Waitomo Caves więcej nie mam, bo tam nie można było robić zdjęć, bo flash powoduje, że larwy przestają świecić. Te jak nie świecą, to nie łapią pożywienia i giną. Można za to znaleźć kilka oficjalnych zdjęć: http://www.waitomo.com/Glowworm-Caves/P ... llery.aspxCieszę się, że relacja przypadła Ci do gustu
:-) Daj znać jeśli masz ochotę poczytać więcej to podeślę więcej linków
;-)Pozdrawiam z... z pracy
;-)tygrysm
Ciekawe, ze wiekszosc z kilku (kilkunastooosobowej) ekipy, ktora leciala tymi lotami co ja do/z Nowej Zelandii miesiac temu, stwierdza dokladnie to co Ty - ze owszem, jest to piekny kraj, ale chyba nie na tyle, aby tam wrocic. Osobiscie uwazam, ze chyba to troche przereklamowane miejsce. Jesli mialabym w przyszlosci wybor, to rowniez wybralabym Australie. Spedzilam tam tylko jeden dzien, akurat trafiajac na slynne swieto, ale wystarczylo to aby zachwycic
;)Zapomnialam dodac ze relacja swietna! Chetnie poczytam cos znowu w przyszlosci
:)
Już dużo razy słyszałem podobne opinie o Nowej Zelandii
:-) Nie mniej jednak zawsze warto pojechać i samemu się przekonać
;-)Ja w zeszłym roku spędziłem 3 tygodnie w Australii i strasznie polecam wszystkim - ze względu na przesympatycznych ludzi, bezproblemowość w każdym możliwym wydaniu i... zwierzęta
:-) Australia wciąga
tygrysm napisał:Już dużo razy słyszałem podobne opinie o Nowej Zelandii
:-) Nie mniej jednak zawsze warto pojechać i samemu się przekonać
;-)Ja w zeszłym roku spędziłem 3 tygodnie w Australii i strasznie polecam wszystkim - ze względu na przesympatycznych ludzi, bezproblemowość w każdym możliwym wydaniu i... zwierzęta
:-) Australia wciągaAch te australijskie zwierzęta: http://www.youtube.com/watch?v=kdihHnaOQsk A co do NZ to ja ruszam równo za tydzień. Nakupuję tego cudu na jetlag.
Bardzo chętnie też poczytam inne relacje, szczególnie te z Austali! Poproszę też jakieś linki na PM. Mi się marzy wyjazd do Nowej Zelandi więc nie ukrywam zachwytu nad tą relacją! Cudo!!!!!Ciekawa jestem kolejnych podróży tzn relacji, zwłaszcza że także w czerwcu wybieram się na tydzień na Islandię z ekipą
:)No nie wspomnę już o Stanach!!!Pozdrawiam
:)
Widzę, że w USA też planujesz pełną pętlę samolotem. Znowu bez wypożyczania auta? Pewnie o tym wiesz, ale domestic F w USA nie daje nawet wstępu do saloników (jeśli nie masz statusu).
sajko, cieszę się że Ci się podobało
:-) zaraz Ci wyślę linki na PW w tym do relacji z Australii i Nowej Zelandii sprzed roku
;-)blasto, nie - tam w niektórych miejscach na pewno wypożyczę samochód, bo inaczej się nie da. Na pewno w Calgary (parki narodowe na północ od Calgary to bajka
;-) ), Yellowstone i Las Vegas
:-)Wiem, niestety statusu wpuszczającego do saloników mieć nie będę, ale nadal mam kartę Priority Pass
;-)
Wspaniała relacja! Miło poczytać i powspominać, bo zrobiłam podobną trasę w na Wyspie Północnej, na dodatek w zbliżonym terminie. Zbierałam się sama do opisania swoich doświadczeń, ale coś czuję, że nie zdołam przebić relacji autora
;). Mój sposób podróżowania był zdecydowanie odmienny, bo totalnie budżetowy- prawie nic nie wydałam na transport i noclegi. Jeśli kogoś interesuje hiking i hichhiking w NZ- służę radą
:)
Beatrix napisał:Wspaniała relacja! Miło poczytać i powspominać, bo zrobiłam podobną trasę w na Wyspie Północnej, na dodatek w zbliżonym terminie. Zbierałam się sama do opisania swoich doświadczeń, ale coś czuję, że nie zdołam przebić relacji autora
;). Mój sposób podróżowania był zdecydowanie odmienny, bo totalnie budżetowy- prawie nic nie wydałam na transport i noclegi. Jeśli kogoś interesuje hiking i hichhiking w NZ- służę radą
:)Pisz relację, a nie zakładaj z góry, że się nie spodoba
8-) Jaka nie będzie to rozbudzi wyobraźnię i na pewno zachęci do odwiedzenia. Bez żadnych rad na priv, tylko na forum, nie wiadomo kiedy i kto będzie zainteresowany
;)
Bagaż z promu odbiera się dokładnie w ten sam sposób co z samolotu - jeździ on na okrągłej taśmie. Ta niestety jest za krótka w stosunku do ilości pasażerów, ale mi się nie spieszy. Mogę poczekać. Bagaże już na niej jeździły zanim do niej dotarłem.
Odebrałem bagaż i do czasu odjazdu mojego autobusu zostało jeszcze około 40 minut. Autobusy Intercity zatrzymują się po prawej stronie od wyjścia z terminalu. Droga w początkowym odcinku była dość nieciekawa, a dodatkowo fotografowanie utrudniała szyba...
W tym momencie nasz kierowca prekazał nam informację, że w Wellington miało miejsce trzęsienie ziemi o sile 6,2 w skali Richtera, czyli już całkiem silne. Udało mi się przed nim ucieć. Dwa dni wcześniej na lotnisku zrobiłem zdjęcie dekoracji w hali odlotów:
Teraz ten orzeł wygląda tak:
http://www.nzherald.co.nz/nz/news/image ... 1#13804521
Wracamy jednak do drogi... dopiero teraz zaczęło się dziać - góry, piękny kolor morza, nadmorska droga... a mi żadne zdjęcie nie wyszło. Po drodze zatrzymujemy się w wiosce Kaikoura słynącej właśnie z rejsów wielorybniczych.
idę nad morze... plaża kamienista, kolor morza nieziemski.
Jedziemy dalej... mówiłem, że robi się ciekawiej?
i tuż po osiemnastej wychodzę z autobusu w centrum Christchurch... centrum którego już nie ma. Pierwsze wrażenie to "wow". Zobaczcie zdjęcie z mojego pokoju w hotelu - jednego z niewielu wysokich budynków, który przetrwał trzęsienia ziemi, które nawiedziły to miasto.
Miałem jeszcze wyjść tego samego dnia pozwiedzać centrum, ale się rozpadało... zostawiam to na jutro.
Dzień 12 - Christchurch
Mój hotel znajduje się przy samym Cathedral Square, miejscu w któym jak sama nazwa wskazuje była katedra... popatrzcie jak kiedyś wyglądała:
(źródło: wikipedia)
dziś wygląda ona tak:
Co się stało? Christchurch nawiedziły niedawno dwa silne trzęsienia ziemi. Pierwsze z nich miało miejsce nad ranem 4 września 2010 roku i miało siłę 7.1 w skali Richtera, drugie 22 lutego 2011 roku miało magnitudę 6.3. Bliskość epicentrum do Christchurch spowodowała ogromne zniszczenia i śmierć 185 osób. Straty spowodowane trzęsieniami szacuje się na od 2,75 do 3,5 mld NZD. Skutki dla centrum miasta obrazuje poniższa grafika (z wikipedii):
Zielone budynki przetrwały trzęsienie ziemi, co do żółtych jeszcze nie podjęto decyzji, fioletowe są przeznaczone do rozbiórki, błękitne właśnie są rozbierane, a czerwone są już rozebrane. Bardzo wiele budynków nie zostało zzburzonych przez trzęsienie ziemi, ale ich uszkodzenia strukturalne są tak rozległe, że nie nadają się do dalszego użtytku. Szacuje się, że przywrócenie normalności w tym mieście potrwa jeszcze około 25 lat.
Christchurch nie do końća jest jednak miejscem smutnym, gdyż w wielu częściach miasta widać optymizm, chociażby przez wszechobecne kolory. Te zdjęcia zrobiłem przy samej katedrze:
Niegdyś w Christchurch działała rozległa sieć tramwajowa, dzis fragment tylko jednej linii jest przejezdny - kursuje po nim linia turystyczna używająca wyłącznie historycznych wagonów tramwajowych:
Zdjęcia będą przeplatały stare z nowym...
Nieopodal Cathedral Square znajduje się nowootwarte centrum handlowe Re:Start. Mimo, że składa się tylko z kontenerów, to dla mieszkańców miasta jest tylko i aż. Czy kolory konteneró nie wskazują na optymizm?
Polecam hotdogi za 7 NZD z ostrymi bratwurstami z budki powyżej ;-)
Nic dodać nic ująć:
Na końcu centrum Re:Start znajduje się punkt obowiązkowy: Quake City. Wystawa obrazująca skutki trzęsień ziemi w Christchurch. Wstęp kosztuje 10 NZD, 8 jeśli jest się studentem.
Oprócz relacji świadków, nagrania z kamery przemysłowej trzęsienia ziemi, można tu znaleźć m.in. iglicę z nieistniejącej już dzwonnicy przy katedrze Christchurch:
Nieopodal znajduje się most pamięci. Większość mostów nad przepływającą przez miasto rzeką Avon jest nieprzejezdnych, gdyż nie są bezpieczne. Ten nie jest wyjątkiem.
Idąc w kierunku ogrodu botanicznego widać jeszcze więcej zamkniętych budynków - z zewnątrz wyglądają w porządku, jednak ich konstrukcja nie jest już bezpieczna.
Czas na trochę więcej pozytywów i kolorów, teraz będzie dużo zdjęć zieleniny w różnej postaci ;-) Nie wiem co fotografowałem, ale wybierałem tylko te ładne:
Punktem obowiązkowym jest wizyta w różanym ogrodzie:
Ja zwiedzałem ogród na piechotę, ale można inaczej ;-) Jedną z metod są tzw. gąsienice:
Gondolier w Nowej Zelandii? To też jest metoda ;-)
Tuż przy ogrodzie botanicznym znajduje się bezpłątne muzeum. Niestety, nie jest one ani trochę tak fajne w zwiedzaniu jak muzea z Wellington, można sobie je spokojnie darować...
W drodze powrotnej do centrum mijam pomnik przy siedzibie fundacji rozwijającej umiejętności dzieci z Christchurch.
Prawie wszędzie na ulicach i chodnikach widać oznaczenia instalacji biegnących pod ziemią. Po trzęsieniu ziemi praktycznie wszystkie podobno były lub są do wymiany.
Kasyno w Christchurch też już dni swojej świetności ma za sobą...
Nie mniej, w wielu miejscach widać kolorowe instalacje artystyczne mające podnosić ludzi na duchu. Przyznam, że mi poprawiały humor. Ta jest zrobiona niemal w całości z pomalowanych na niebiesko palet.
Dokładnie tak! ;-)
Niestety im bliżej centrum, tym znowu bardziej widać zniszczenia:
Ostatni punkt w drodze powrotnej do hotelu to kolorowa New Regent Street:
Zwróćcie uwagę na motorniczego, aby zmienić kierunek jazdy musi ręcznie odciągnąć od trakcji jeden z pantografów i trafić drugim w kabel zasilający. W Christchurch tramwaje mogą przejeżdżać nawet przez centra handlowe ;-)