Poniżej widać małe przyrządy służące do obserwowania indywidualnych konstelacji danych znaków zodiaku. Każda działa przez 1/12 roku.
Bardziej standardowy zegar słoneczny:
Najbardziej skomplikowanym przyrządem w Jantar Mantar jest Jai Prakash Yantra. Służy ono do bardzo dokładnego śledzenia pozycji słońca lub innych ciał niebieskich na niebie. Dla wygody obserwatora przyrząd składa się z 6 kamieni oddzielonych przejściami. Z tego powodu zbudowano dwa takie przyrządy, które są "wycięte" w taki sposób, by razem obejmowały całe niebo.
Kolejnym miejscem do którego idziemy jest pałac miejski, po drodze spotykamy jednego z kilku zaklinaczy węży
Pałac miejski (City Palace) składa się tak na prawdę z dwóch pałaców. Pierwszy to Mubarak Mahal. Zbudowany został w XIX wieku jako miejsce przyjęć gości przez maharadżę Maidho Singh'a II
Najważniejszym i najbardziej reprezentatywnym budynkiem jest Chandra Mahal, w którym do dziś mieszkają potomkowie władców Jaipuru.
Na placu między pałacami znajduje się Diwan-I-Khas, czyli kolejne miejsce audiencji.
W środu eksponowane są największe na świecie srebrne naczynia. Każde ma 1,60 wysokości, waży 340 kg i zostało zrobione z przetopionych 14 tyś. srebrnych monet.
Pamiętacie Hawa Mahal? Budynek z prawie tysiącem okien? Tym razem udało nam się wejść do środka - wewnątrz znajduje się duży dziedziniec.
Dziewczyny same nam pozują do zdjęć
;)
Jako, że nasz pociąg odjeżdża około północy decydujemy się na wieczorną wycieczkę do prawdziwego kina Bollywood. W Jaipurze znajduje się słynne kino Raj Mandir, które stanowi lokalną atrakcję turystyczną. Zagraniczni turyści przychodzą tu, by wczuć się w klimat, po czym po kilkudziesięciu minutach wychodzą nie rozumiejąc filmu
Jeżeli planujecie pójść do kina, pamiętajcie by kupić bilety wcześniej, bo natkniecie się na podświetlony napis "house full" i nie wejdziecie. Bilety sprzedawane są na kilka rodzajów foteli - my dostajemy środkową klasę "emerald" za 60 rupii (ok. 3 zł). Fotele się rozkładają do pozycji prawie leżącej. Ale zobaczcie samo kino wewnątrz:
Sala kinowa też jest "odjechana":
Światło gaśnie i się zaczyna... to nie jest zwykłe kino - ludzie wiwatują na widok głównych bohaterów, biją brawo gdy uda się ukraść miliony euro, buczą na widok złych charakterów. To sto razy lepsze od kin typu "4D"
Sam film jest dziwny
;) Widać, że pełna rozmachu superprodukcja, ale nieco kiczowata. Jak będziecie mogli obejrzeć, zwróćcie koniecznie uwagę na prywatnego animowanego A380
;)
Piosenek i tańców nie było tak dużo jak w stereotypowym filmie Bollywood, ale nie mogło kilku zabraknąć:
Niestety do końca trzygodzinnego filmu nie dotrwaliśmy, bo pora była się zwijać na dworzec.
Dzień 9 - Jaisalmer
Kolejny dzień - kolejny pociąg. Jedziemy do Jaisalmer, miasta które się odwiedza ze względu na fort oraz bliskość pustyni.
Po drodze ciekawy widok:
No i dojechaliśmy - tak wygląda widok z restauracji na dachu naszego hotelu:
Mieszkamy w hotelu Mystic Jaisalmer, który mogę śmiało wszystkim polecić. Właściciel hotelu organizuje wycieczki na pustynię, koszt takiej to około 1000 rupii (60 zł). Jedziemy od razu tego samego dnia.
Po drodze przejeżdżamy przez lokalną świątynię.
Na wycieczkę po pustyni udajemy się oczywiście na wielbłądach. Jako, że nikt z naszej wycieczki nie jest fanem jazdy na tych zwierzętach wybieramy krótszą trasę. Mój wielbłąd bardzo nie lubi leżeć i postanowił wstać zanim usiadłem na nim co spowodowało całkowite rozdarcie moich sztywnych spodni :/
Pustynia nie przypomina tej znanej niektórym z Tunezji, nie ma tu wydm po horyzont - raczej jest to kilka piaskowych pagórków, ale da się znaleźć takie miejsca do robienia zdjęć, że tego nie widać
;)
Po drodze musiałem się oczywiście nasłuchać jakie to życie prowadzącego wielbłądy jest ciężkie i jak mało zarabia i dlaczego mu są potrzebne napiwki. Taaaak, to takie indyjskie :/ Nie lubię tego, wywołuje to u mnie efekt wręcz odwrotny od zamierzonego... A to mój środek lokomocji "psuja" po spacerze:
Pustynia porusza się cały czas dzięki wiatrowi...
...i ma też małych mieszkańców:
U celu naszej wielbłądziej wycieczki czekamy na zachód Słońca. Obok podąża duża karawana turystów zmierzająca na sąsiednią wydmę.
No i doczekaliśmy się...
Niestety na wydmie obok, "po drodze" do Słońca ustawili się inni turyści, ale do zdjęć dało się ich jakoś wykorzystać
Ostatnim punktem programu pustynnej wycieczki była impreza w klasycznym indyjskim stylu z grą na instrumentach i śpiewami. Nie jestem fanem arabskich i indyjskich rytmów, więc ciężko mi było wytrzymać...
Na koniec dnia hinduska kolacja - oczywiście ostra Niektórzy w naszej wycieczce nie byli w stanie jej zjeść. Na szczęście ja nie miałem takich problemów. Mam wrażenie, że po kilku dniach organizm się przyzwyczaja do tego jedzenia i można jeść je coraz swobodniej.
Dzień zakończył się ucieczką przed burzą, która nawiedziła pustynię. Nie była to burza piaskowa, lecz normalna znana nam ulewa z piorunami. Podobno widok to bardzo rzadki, nasi gospodarze śmieją się, że na pewno przywieźliśmy ją z Polski.Dzień 10 - Jaisalmer cd.
Kolejny dzień wycieczki to dalsze zwiedzanie Jaisalmeru. Tym razem idziemy zwiedzić fort, tak dla odmiany
;) Budowla jest jednym z największych fortów na Świecie i datuje się ją na rok 1156. Jaisalmer stanowił ważny ośrodek handlu z Persją, Arabią, Egiptem i Afryką.
Po drodze mijamy sporo sklepików z jakże chwytliwymi hasłami reklamowymi:
Fort w Jaisalmer jest wyjątkowo ładny. Nie jest to typowy zabytek tak jak poprzednie forty, lecz normalnie zamieszkałe miejsce.
Sklepiki są tu wszędzie - widać, że miasto bardzo mocno jest nastawione na turystów.
Będąc w forcie należy zwiedzić świątynię Laxminath, która z zewnątrz wygląda tak:
Dziedziniec świątyni zakryty jest prętami rzucającymi ciekawe cienie na zabytek.
Cała świątynia jest niesamowicie pieczołowicie zdobiona rzeźbami i figurkami
Niecały fort jest taki ładny, ale wszędzie utrzymuje swój klimat.
W kilku miejscach fortu można znaleźć zakamarki z których świetnie widać okolicę, oczywiście pełno tam naganiaczy czekających na napiwek za pokazanie tego miejsca
;)
W forcie znajduje się kilka haweli (nie mylić z fawelami
;) ), czyli bogato zdobionych budynków należących niegdyś do bogatych kupców zamieszkujących fort. Idąc do jednej z nich napotykam się na walkę dwóch byków - lepiej do nich się nie zbliżać i poczekać aż skończą.
Quote:Za 3-godzinną przygodę ze słoniami płacimy 3100 rupii, czyli 180 zł. Pierwszy etap to zapoznanie ze słoniem. Słonie mają bardzo słaby wzrok, widzą tylko na 20 metrów więc swój kontakt ze światem zewnętrznym zawdzięczają głównie słuchowi i węchowi. Gdy tylko się zbliższysz, słoń na pewno obniucha Cie całego swoją trąbą. To cena od osoby ? Dobra relacja
;)
Naprawdę dobra relacja! Choć pokuszę się o jeden grymas:) ale nie tylko w stosunku do kolegi, który ogólnie odwalił kawał dobrej roboty ale i innych relacji z tym samym mankamentem. Od razu zastrzegam, że to moje subiektywne przeświadczenie z czytanych relacji. Może innych nie drażni. A więc: Jak dla mnie kompletne zbędne jest dodawanie szeregu zdjęć przedstawiających wnętrza samolotów (monitorki, tłum ludzi itp.), bramki na lotnisku czy nawet jedzenie w samolocie. Wiem, że to portal o tanim lataniu ale w relacjach nie tego oczekuje:) wręcz czasami psuje mi to ostateczne wrażenie
relacja super, na pewno warta dotrwania do końca;)jednak syf jaki tam panuje zniechęca mnie do tego kierunku, no i informacje o gwałtach, które podobno niestety ale sa dość częste....relacja jeszcze raz powiem na świetnym poziomie kolego!
orodruin2 napisał:A więc: Jak dla mnie kompletne zbędne jest dodawanie szeregu zdjęć przedstawiających wnętrza samolotów (monitorki, tłum ludzi itp.), bramki na lotnisku czy nawet jedzenie w samolocie. Wiem, że to portal o tanim lataniu ale w relacjach nie tego oczekuje:) wręcz czasami psuje mi to ostateczne wrażenieTo jest forum o lataniu. Jesli takie zdjecia nie maja trafic do relacji z podrozy, to gdzie wg Ciebie mialyby sie znalezc?
guest napisał:orodruin2 napisał:A więc: Jak dla mnie kompletne zbędne jest dodawanie szeregu zdjęć przedstawiających wnętrza samolotów (monitorki, tłum ludzi itp.), bramki na lotnisku czy nawet jedzenie w samolocie. Wiem, że to portal o tanim lataniu ale w relacjach nie tego oczekuje:) wręcz czasami psuje mi to ostateczne wrażenieTo jest forum o lataniu. Jesli takie zdjecia nie maja trafic do relacji z podrozy, to gdzie wg Ciebie mialyby sie znalezc?zakopać na dysku komputera
:) mówiłem że to moje odczucie
:)
Warto po pamiętać, że o kształcie relacji decyduje autor
;) nie chcesz nie czytaj jest tu sporo fanów lotnictwa zatem ta część niektórym się spodoba pozdrawiam Gaszpar Wysłane z mojego C6903 przy użyciu Tapatalka
Dzięki za tak szczegółową relację! Jeszcze bardziej nakręciła moją ciekawość, nawet mimo pesymistycznego podsumowania. We wrześniu idziemy w Twoje ślady (tak jak pisała Marta - podobna trasa, inna kolejność + Goa). Już wiem, że muszę nastawić się na walkę z natarczywym wymuszaniem kasy (ludzie) i jedzenia (małpy). To już wyższy level "asertywności" niż ta, której potrzeba w krajach arabskich
;).
Dzięki wielkie wszystkim za miłe słowa
:)orodruin2, cieszę się, że część nielotnicza relacji Ci się podobała. Jestem fanem lotnictwa i uwielbiam czytać zarówno relacje stricte z podróży, jak i relacje z samych przelotów samolotami, więc piszę jak piszę i mam nadzieję, że na tym forum znajdują się i tacy, których ciekawi co dane linie lotnicze oferują. Wszystkich gustów nie da się zaspokoić na raz i mam nadzieję, że jesteś w stanie w razie czego pominąć nieinteresujące Cie fragmenty
:)
Nigdy nie byłem w miejscach gdzie jest tak syf. Najbardziej syfiastym miejscem jakie widziałem była Bolonia we Włoszech
:) Kiedy wróciłem z niej do Warszawy poczułem się jakbym wrócił z jakiegoś trzeciego świata do kulturalnego, czystego miasta na poziomie
:) To jak czowiek musi się czuć w takich Indiach
:D
Ja też dziękuję za relację
:) Dobrze i szczegółowo napisana-z gatunku takich, co pomogą następnym podróżującym
:) Do tego kraju nie wybiorę się na pewno, ale pooglądać zdjęcia i poczytać miło. Życzę nastepnych wojaży i relacji z nich
:) -- 16 Lip 2014 21:19 -- Ja też dziękuję za relację
:) Dobrze i szczegółowo napisana-z gatunku takich, co pomogą następnym podróżującym
:) Do tego kraju nie wybiorę się na pewno, ale pooglądać zdjęcia i poczytać miło. Życzę nastepnych wojaży i relacji z nich
:)
tygrysm napisał:Dzięki wielkie wszystkim za miłe słowa
:)orodruin2, cieszę się, że część nielotnicza relacji Ci się podobała. Jestem fanem lotnictwa i uwielbiam czytać zarówno relacje stricte z podróży, jak i relacje z samych przelotów samolotami, więc piszę jak piszę i mam nadzieję, że na tym forum znajdują się i tacy, których ciekawi co dane linie lotnicze oferują. Wszystkich gustów nie da się zaspokoić na raz i mam nadzieję, że jesteś w stanie w razie czego pominąć nieinteresujące Cie fragmenty
:)To ja dla kontrastu napiszę, że uwielbiam Twoje zdjęcia samolotów z zewnątrz i wewnątrz oraz jedzenia. Dla mnie są ważną i ciekawą częścią relacji. Muszę przyznać, że po przeczytaniu Twojej relacji z Australii sam zacząłem robić takie zdjęcia na moim pierwszym locie długodystansowym
:D
Rewelacyjna relacja!Ile czasu jechaliście z Waranasi do Agry? 4.04 rano przylatuję do Delhi. 8.04 rano wylatuję z Delhi do Madrasu. Myślałem czy wykonalne byłoby 4-5.04 przeznaczyć na Agrę; 6.04 rano wylot do Waranasi, 7.04 popołudniu powrót do Delhi. Z pociągami pewnie może być różnie, a czasu nie ma duzo. Jak uważasz, czy taki trip miałby sens zeby zobaczyc najwaznieszje miejsca?
Arekkk, dzięki
:)Pociąg Marudhar Express z Varanasi do Agry jechał rozkładowo prawie 12 godzin w nocy
;-) Ciężko mi teraz stwierdzić jak było z jego punktualnością, ale prawie na pewno był spóźniony. Natomiast jeśli byś startował z Delhi to do Agry masz 3-4 godziny jazdy pociągiem i jest ich kilka w ciągu dnia
:)Tu masz rozkład pociągów: http://www.cleartrip.com/trains , na pewno ułatwi Ci to planowanie
:)kevin, dzięki i cieszę się!
:)ewaolivka, cieszę się, że Ci się podobało!
:)ELBE, oj... uwierz, że jest dużo więcej syfiastych miejsc niż Bolonia
;-) Włochy nie są takie złe
;-)
Quote:Gdy już wiemy jaką klasą chcemy jechać należy jak najszybciej kupić bilet, gdyż Hindusi kupują bilety na wszelki wypadek, by później ewentualnie z nich rezygnować z potrąceniem niewielkiej opłaty. Najlepiej jest, gdy bilety są od razu dostępne i otrzymują z systemu status potwierdzony (CNF, Confirmed). Pasażer z takim biletem od razu otrzymuje numer łóżka/fotela. Jeżeli bilety nie są dostępne, otrzymuje się bilet RAC (reservation against cancelation) z odpowiednią cyferką. Np. RAC-1, RAC-2 oznaczającą miejsce w kolejce. Taka osoba może wejść na pokład pociągu i dostaje łóżko na spółkę z inną osobą z biletem RAC. Jeżeli ktoś z potwierdzoną rezerwacją się nie pojawi w pociągu to łóżka są przydzielane wg. kolejności w kolejce RAC.Skomplikowane? No to patrzcie dalej. Kolejną listą po RAC jest lista oczekujących WL. Tutaj także każdy otrzymuje swój numer w kolejce, np. WL-1, WL-2 itd. Są to osoby, które nie mogą wejść do pociągu, jednak w razie gdyby ktoś z potwierdzoną rezerwacją zrezygnował z podróży osoba z najwyższym numerem z listy RAC wskakuje na jej miejsce otrzymując bilet CNF, a osoba z najwyższym numerem WL wskakuje na najniższe miejsce RAC. W ten sposób osoba z waitlisty może jechać pociągiem, choć niekoniecznie mając pełne łóżko dla siebie. To tak w skrócie, bo jeszcze są różne inne niuanse tego systemu typu listy RemoteWL dla pasażerów wsiadających na stacjach innych niż główne.Powyżej omówione listy są prowadzone oddzielnie dla każdego pociągu, oddzielnie w każdej klasie. System rezerwacyjny na dobę przed odjazdem pociągu ze stacji początkowej układa tzw. listę rezerwacji która jest wiążąca. Po jej sporządzeniu każdy może sprawdzić na bieżąco w Internecie w statusie swojej rezerwacji czy pojedzie czy nie, jednak jeżeli miało się status RAC lub WL, który zamienił się na CNF nie widać w Internecie numeru łóżka, bądź fotela w którym odbędzie się swoją podróż. Finalna lista rezerwacji jest także wywieszana na peronie na kilka godzin przed odjazdem danego pociągu, ta już jest kompletna – z numerami miejsc dla każdego pasażera.tygrysm - i tym sposobem,dzięki Tobie po 3 latach dowiedziałam się dlaczego pomimo rezerwacji miejsca przez internet i otrzymaniu potwierdzenia rezerwacji (no bo przecież pieniądze ściągnięte z karty, co wg mnie było równoznaczne z kupieniem biletu) biletów nie miałam. A ja już tych biednych panów w okienku podejrzewałam o korupcję
:) Myślałam, że przehandlowali moje bilety. I dałam wyraz swojemu niezadowoleniu. Chyba muszę wrócić z przeprosinami. A relacja świetna
:)
gosiagosia napisał:Mumbaj jest zdecydowanie najnowocześniejszym z miast jakie widziałem w Indiach, jest całkiem czysty na tle innych aglomeracji. Centrum ma spójną architekturę zachowująca styl jaki widać powyżej. Opinię tę jednak bazuję na niewielkim wycinku Bombaju jaki widziałem, pamiętajcie że jesteśmy w najdroższej dzielnicy miasta.Właśnie wróciłem z Indii i tak z ciekawości jeszcze raz przeczytałem tę relację...zastanawiam się czy byliśmy w tym samym miejscu...jeśli Mumbaj jest czysty, to Varanasi jest Singapurem
:D
drmariusz, ja jechałem w klasach AC3 i AC2 i czułem się bezpiecznie - gorzej na dworcach. Jeśli chodzi o wieczory to zawsze chodziliśmy w grupie, ale nie czuliśmy się nigdy niebezpiecznie (pomijając to, że łatwo wpaść pod jadący samochód lub tuktuka
;) ).
drmariusz napisał:A jak jest z bezpieczeństwiem w pociągach i czy radę spacerować po zmroku po hinduskich miastach?W pociągach jest bezpiecznie nie ma się moim zdaniem o co martwic, zachowując ostrożność niczym w PKP.My chodziliśmy we dwójkę równierz po zmroku po miastach i było ok. Ale np w Agrze nie czuliśmy się komfortowo po zmroku bo prąd i w zw. z tym oświetlenie działa jak chce.Ogólnie przez miesiąc w Indiach nie czuliśmy się ani razu niebezpiecznie. Poza wycieczką w górach autobusem gdy na kretej drodze górskiej okazało się, że śmierć jest w tirze na przeciwko nas i w tym którego właśnie wyprzedzają
;) ale to już inny temat pozdrawiam Gaszpar Wysłane z mojego C6903 przy użyciu Tapatalka
Super relacja, mega dużo informacji.Mam pytanie do lotów/odpraw SpiceJet. Nie mam już karty debetowej, którą płaciłem za bilety (straciła ważność). Co powinienem zrobić? Mamy kilka lotów SpiceJetem, więc odpraw też będzie sporo.
Poniżej widać małe przyrządy służące do obserwowania indywidualnych konstelacji danych znaków zodiaku. Każda działa przez 1/12 roku.
Bardziej standardowy zegar słoneczny:
Najbardziej skomplikowanym przyrządem w Jantar Mantar jest Jai Prakash Yantra. Służy ono do bardzo dokładnego śledzenia pozycji słońca lub innych ciał niebieskich na niebie. Dla wygody obserwatora przyrząd składa się z 6 kamieni oddzielonych przejściami. Z tego powodu zbudowano dwa takie przyrządy, które są "wycięte" w taki sposób, by razem obejmowały całe niebo.
Kolejnym miejscem do którego idziemy jest pałac miejski, po drodze spotykamy jednego z kilku zaklinaczy węży
Pałac miejski (City Palace) składa się tak na prawdę z dwóch pałaców. Pierwszy to Mubarak Mahal. Zbudowany został w XIX wieku jako miejsce przyjęć gości przez maharadżę Maidho Singh'a II
Najważniejszym i najbardziej reprezentatywnym budynkiem jest Chandra Mahal, w którym do dziś mieszkają potomkowie władców Jaipuru.
Na placu między pałacami znajduje się Diwan-I-Khas, czyli kolejne miejsce audiencji.
W środu eksponowane są największe na świecie srebrne naczynia. Każde ma 1,60 wysokości, waży 340 kg i zostało zrobione z przetopionych 14 tyś. srebrnych monet.
Pamiętacie Hawa Mahal? Budynek z prawie tysiącem okien? Tym razem udało nam się wejść do środka - wewnątrz znajduje się duży dziedziniec.
Dziewczyny same nam pozują do zdjęć ;)
Jako, że nasz pociąg odjeżdża około północy decydujemy się na wieczorną wycieczkę do prawdziwego kina Bollywood. W Jaipurze znajduje się słynne kino Raj Mandir, które stanowi lokalną atrakcję turystyczną. Zagraniczni turyści przychodzą tu, by wczuć się w klimat, po czym po kilkudziesięciu minutach wychodzą nie rozumiejąc filmu
Dziś grają lokalną superprodukcję "Race 2", coś pomiędzy Jamesem Bondem, a naszym Vabank. Tu macie trailer:
https://www.youtube.com/watch?v=9CwQ9PClSWk
Jeżeli planujecie pójść do kina, pamiętajcie by kupić bilety wcześniej, bo natkniecie się na podświetlony napis "house full" i nie wejdziecie. Bilety sprzedawane są na kilka rodzajów foteli - my dostajemy środkową klasę "emerald" za 60 rupii (ok. 3 zł). Fotele się rozkładają do pozycji prawie leżącej. Ale zobaczcie samo kino wewnątrz:
Sala kinowa też jest "odjechana":
Światło gaśnie i się zaczyna... to nie jest zwykłe kino - ludzie wiwatują na widok głównych bohaterów, biją brawo gdy uda się ukraść miliony euro, buczą na widok złych charakterów. To sto razy lepsze od kin typu "4D"
Sam film jest dziwny ;) Widać, że pełna rozmachu superprodukcja, ale nieco kiczowata. Jak będziecie mogli obejrzeć, zwróćcie koniecznie uwagę na prywatnego animowanego A380 ;)
Piosenek i tańców nie było tak dużo jak w stereotypowym filmie Bollywood, ale nie mogło kilku zabraknąć:
https://www.youtube.com/watch?v=q4Ob7OSLUyY
https://www.youtube.com/watch?v=q4Ob7OSLUyY
https://www.youtube.com/watch?v=oWU1m2UYY3k
A tak wygląda scena seksu w bollywoodzkim filmie. Z gościnnym udziałem kwartetu smyczkowego:
https://www.youtube.com/watch?v=nPhHtahBlyI
Niestety do końca trzygodzinnego filmu nie dotrwaliśmy, bo pora była się zwijać na dworzec.
Dzień 9 - Jaisalmer
Kolejny dzień - kolejny pociąg. Jedziemy do Jaisalmer, miasta które się odwiedza ze względu na fort oraz bliskość pustyni.
Po drodze ciekawy widok:
No i dojechaliśmy - tak wygląda widok z restauracji na dachu naszego hotelu:
Mieszkamy w hotelu Mystic Jaisalmer, który mogę śmiało wszystkim polecić. Właściciel hotelu organizuje wycieczki na pustynię, koszt takiej to około 1000 rupii (60 zł). Jedziemy od razu tego samego dnia.
Po drodze przejeżdżamy przez lokalną świątynię.
Na wycieczkę po pustyni udajemy się oczywiście na wielbłądach. Jako, że nikt z naszej wycieczki nie jest fanem jazdy na tych zwierzętach wybieramy krótszą trasę. Mój wielbłąd bardzo nie lubi leżeć i postanowił wstać zanim usiadłem na nim co spowodowało całkowite rozdarcie moich sztywnych spodni :/
Pustynia nie przypomina tej znanej niektórym z Tunezji, nie ma tu wydm po horyzont - raczej jest to kilka piaskowych pagórków, ale da się znaleźć takie miejsca do robienia zdjęć, że tego nie widać ;)
Po drodze musiałem się oczywiście nasłuchać jakie to życie prowadzącego wielbłądy jest ciężkie i jak mało zarabia i dlaczego mu są potrzebne napiwki. Taaaak, to takie indyjskie :/ Nie lubię tego, wywołuje to u mnie efekt wręcz odwrotny od zamierzonego... A to mój środek lokomocji "psuja" po spacerze:
Pustynia porusza się cały czas dzięki wiatrowi...
...i ma też małych mieszkańców:
U celu naszej wielbłądziej wycieczki czekamy na zachód Słońca. Obok podąża duża karawana turystów zmierzająca na sąsiednią wydmę.
No i doczekaliśmy się...
Niestety na wydmie obok, "po drodze" do Słońca ustawili się inni turyści, ale do zdjęć dało się ich jakoś wykorzystać
Ostatnim punktem programu pustynnej wycieczki była impreza w klasycznym indyjskim stylu z grą na instrumentach i śpiewami. Nie jestem fanem arabskich i indyjskich rytmów, więc ciężko mi było wytrzymać...
Na koniec dnia hinduska kolacja - oczywiście ostra Niektórzy w naszej wycieczce nie byli w stanie jej zjeść. Na szczęście ja nie miałem takich problemów. Mam wrażenie, że po kilku dniach organizm się przyzwyczaja do tego jedzenia i można jeść je coraz swobodniej.
Dzień zakończył się ucieczką przed burzą, która nawiedziła pustynię. Nie była to burza piaskowa, lecz normalna znana nam ulewa z piorunami. Podobno widok to bardzo rzadki, nasi gospodarze śmieją się, że na pewno przywieźliśmy ją z Polski.Dzień 10 - Jaisalmer cd.
Kolejny dzień wycieczki to dalsze zwiedzanie Jaisalmeru. Tym razem idziemy zwiedzić fort, tak dla odmiany ;) Budowla jest jednym z największych fortów na Świecie i datuje się ją na rok 1156. Jaisalmer stanowił ważny ośrodek handlu z Persją, Arabią, Egiptem i Afryką.
Po drodze mijamy sporo sklepików z jakże chwytliwymi hasłami reklamowymi:
Fort w Jaisalmer jest wyjątkowo ładny. Nie jest to typowy zabytek tak jak poprzednie forty, lecz normalnie zamieszkałe miejsce.
Sklepiki są tu wszędzie - widać, że miasto bardzo mocno jest nastawione na turystów.
Będąc w forcie należy zwiedzić świątynię Laxminath, która z zewnątrz wygląda tak:
Dziedziniec świątyni zakryty jest prętami rzucającymi ciekawe cienie na zabytek.
Cała świątynia jest niesamowicie pieczołowicie zdobiona rzeźbami i figurkami
Niecały fort jest taki ładny, ale wszędzie utrzymuje swój klimat.
[IMG]http://i1356.photobucket.com/albums/q724/tygrysm/indi10/IMGP2336_res_zps20b04722.jpg[/IMG
W kilku miejscach fortu można znaleźć zakamarki z których świetnie widać okolicę, oczywiście pełno tam naganiaczy czekających na napiwek za pokazanie tego miejsca ;)
W forcie znajduje się kilka haweli (nie mylić z fawelami ;) ), czyli bogato zdobionych budynków należących niegdyś do bogatych kupców zamieszkujących fort. Idąc do jednej z nich napotykam się na walkę dwóch byków - lepiej do nich się nie zbliżać i poczekać aż skończą.
Hawele wyglądają tak: