0
tygrysm 14 lipca 2014 12:22
Image

Image

Co ważne, w świątyniach w Varanasi nigdzie nie znajdzie się posągu przedstawiającego Shivę. Najważniejszym obiektem kultu są stupy wyglądające w ten sposób:

Image

Do hotelu wracamy spacerkiem z naszym przewodnikiem po wąskich uliczkach starego miasta. Nie sposób tu nie zabłądzić idąc samemu. Należy też zwracać baczną uwagę na to gdzie się stawia nogi, gdyż całe miasto usłane jest krowimi g… odchodami Krowy są święte i mogą robić w mieście co chcą. Gdyby krowa położyła się na środku ulicy to nie wiele dałoby się z tym zrobić – najwyżej można je zachęcać do wstania. Hindusi uważają bowiem, że krowa jest matką wszystkich żywych istot na Ziemii. Jest to ostatnie 65-te wcielenie człowieka po reinkarnacjach.

Image

Po drodze mijamy lokalny bazar pełny przypraw i owoców. Oto kilka zdjęć (na pierwszym akurat barwniki):

Image

Image

Image

Image

Do odjazdu naszego pociągu do Agry zostało jeszcze kilka godzin, więc wypożyczamy w hotelu duży samochód wraz z kierowcą, by nas zabrał do miasta Sarnak, gdzie oprócz buddyjskiej świątyni znajduje się wielka stupa – jedna z dwunastu rozsianych po całych Indiach. Droga była potwornie zatłoczona – 13 kilometrów, które mieliśmy do pokonania zajęło nam niemal 1,5 godziny. Na pierwszy ogień idzie świątynia buddyjska umieszczona w nieco kiczowato urządzonym parku:

Image

Image

Image

Image

Pięć minut jazdy samochodem dalej znajduje się jedno z ważniejszych dla Hindusów miejsc: wielka stupa, mająca wliczając fundamenty 42,6 metra wysokości. Upamiętnia ona miejsce w którym Lord Budda wygłosił swoje pierwsze przemówienie. Przy stupie znaleziono pisma religijne datowane na XI-XII wiek naszej ery. W jej okolicach odkryto pozostałości całego kompleksu religijnego.

Image

Image

Pociąg 1: Varanasi Junction – Agra Fort

Pora na pierwszą wycieczkę pociągiem!

Bilety na pociągi w Indiach można kupić w Internecie za pomocą np. cleartrip.com, jednak jest to trochę skomplikowane, bo trzeba się zarejestrować najpierw w systemie rezerwacyjnym indyjskich kolei. Aby to uczynić należy podać hasło wysłane SMS-em na numer, który może być tylko indyjski. Można to obejść kontaktując się mailowo z biurem obsługi pasażera i wysyłając skan swojego paszportu. Tak też zrobiłem i w ciągu 48 godzin od założenia konta miałem już dostęp do systemu rezerwacyjnego.

Koleje indyjskie mają największy komputerowy system rezerwacji pociągów na Świecie. Jest on dla nieznającego tutejszych zasad na kolei bardzo skomplikowany – wystarczy wspomnieć, że jest tu aż 7 (???) klas rezerwacyjnych. Najwyższe trzy to AC1, AC2, AC3 oznaczające klimatyzowane wagony sypialne z odpowiednią do numerka gęstością łóżek. Później jest nieklimatyzowana klasa Sleeper. Na wszystkie powyższe obowiązuje ścisła rezerwacja miejsc. Oprócz tego w indyjskich pociągach można spotkać kilka klas wagonów z miejscami siedzącymi, a są to:
Gdy już wiemy jaką klasą chcemy jechać należy jak najszybciej kupić bilet, gdyż Hindusi kupują bilety na wszelki wypadek, by później ewentualnie z nich rezygnować z potrąceniem niewielkiej opłaty. Najlepiej jest, gdy bilety są od razu dostępne i otrzymują z systemu status potwierdzony (CNF, Confirmed). Pasażer z takim biletem od razu otrzymuje numer łóżka/fotela. Jeżeli bilety nie są dostępne, otrzymuje się bilet RAC (reservation against cancelation) z odpowiednią cyferką. Np. RAC-1, RAC-2 oznaczającą miejsce w kolejce. Taka osoba może wejść na pokład pociągu i dostaje łóżko na spółkę z inną osobą z biletem RAC. Jeżeli ktoś z potwierdzoną rezerwacją się nie pojawi w pociągu to łóżka są przydzielane wg. kolejności w kolejce RAC.
Skomplikowane? No to patrzcie dalej. Kolejną listą po RAC jest lista oczekujących WL. Tutaj także każdy otrzymuje swój numer w kolejce, np. WL-1, WL-2 itd. Są to osoby, które nie mogą wejść do pociągu, jednak w razie gdyby ktoś z potwierdzoną rezerwacją zrezygnował z podróży osoba z najwyższym numerem z listy RAC wskakuje na jej miejsce otrzymując bilet CNF, a osoba z najwyższym numerem WL wskakuje na najniższe miejsce RAC. W ten sposób osoba z waitlisty może jechać pociągiem, choć niekoniecznie mając pełne łóżko dla siebie. To tak w skrócie, bo jeszcze są różne inne niuanse tego systemu typu listy RemoteWL dla pasażerów wsiadających na stacjach innych niż główne.

Powyżej omówione listy są prowadzone oddzielnie dla każdego pociągu, oddzielnie w każdej klasie. System rezerwacyjny na dobę przed odjazdem pociągu ze stacji początkowej układa tzw. listę rezerwacji która jest wiążąca. Po jej sporządzeniu każdy może sprawdzić na bieżąco w Internecie w statusie swojej rezerwacji czy pojedzie czy nie, jednak jeżeli miało się status RAC lub WL, który zamienił się na CNF nie widać w Internecie numeru łóżka, bądź fotela w którym odbędzie się swoją podróż. Finalna lista rezerwacji jest także wywieszana na peronie na kilka godzin przed odjazdem danego pociągu, ta już jest kompletna – z numerami miejsc dla każdego pasażera.

Ufff… mam nadzieję, że nadążyliście ;)

Około 16:30 docieramy na dworzec, który prezentuje się iście indyjsko:

Image

A teraz jak trafić do swojego pociągu? Każdy jest oznaczony tak:

Image

Na lewej tablicy są stacje końcowe oraz numery pociągów. Na środku znajduje się numer wagonu w danej klasie. Np. ten wagon to klasa AC3

Image

Numery kolejnych wagonów to B1, B2, B3, ale wagony klasy AC2 (A1, A2, A3) mogą być zarówno przed nimi, jak i po nich, więc trzeba obserwować pociąg wjeżdżający na stację ;)

Nasz pociąg prowadzony jest przez taką oto lokomotywę spalinową:

Image

W ramach naszej wycieczki większość czasu spędzimy w wagonach klasy AC2, chyba że nie były dostępne – na jeden pociąg mamy rezerwację w klasie AC3, a na inny część z naszych biletów jest na waitliście, więc być może ktoś będzie musiał jechać zwykłym Sleeperem.

Wagon AC2 prezentuje się w ten sposób:

Image

Łózka ułożone są z jednej strony korytarza wzdłuż kierunku jazdy, a z drugiej prostopadle do osi torów. Przypominają raczej nasze kuszetki, z tym że jest ich po 2 w pionie. Do każdego otrzymuje się komplet pościeli i koc. Zdjęcie trochę przekłamuje rzeczywistość, gdyż flash aparatu spowodował, że wagon wygląda troszkę świeżej

Image

Ja mam tym łóżko górne boczne, z którego mam taki widok:

Image

Zapewne wielu z Was ciekawi jak wyglądają standardy higieniczne w takim wagonie. Specjalnie dla takich osób zrobiłem zdjęcie toalety:

Image

Zwracam uwagę na przyczepiony łańcuchem do ściany metalowy garnuszek. Co ciekawe tu panują nieco inne zwyczaje niż w Polsce – z toalety mimo wszelkich napisów korzysta się na stacjach, a nie między nimi. Nic dziwnego, że jak na sąsiednim peronie w Delhi jeden z pociągów ruszył i odsłonił tory zrobiło się na peronie zapachowo całkiem „swojsko”…
Jeżeli chodzi o standard podróży to nic strasznego się nie wydarzyło. Nie ma przepełnienia – każdy ma swoje łóżko, chociaż z tego co zauważyłem Hindusi czasami rezerwują jedno łózko i dzielą je z kimś innym kto ma zwykły bilet bez rezerwacji na inną klasę. W nocy zaprzyjaźniłem się z myszą Stefanem (tak, sam go tak nazwałem ), który sobie ochoczo po mnie biegał gdy pisałem tę relację. Nie był duży – miał jakieś 6 centymetrów długości do ogona - później sobie gdzieś poszedł. Ale nie martwcie się, Stefan był tylko jeden, więcej żadnej myszy nie znalazłem. Za to podobno Polacy, którzy jeszcze leczyli się z pierwszego szoku kulturowego po lądowaniu w Indiach dzień wcześniej, mający łóżka nieopodal naszych widzieli w pociągu karaluchy. Ja osobiście na żadnego nie trafiłem ;) Pozdrowienia dla nich!

Pociągi niby mają jakiś rozkład, ale nie bardzo ma zastosowanie na stacjach innych niż początkowa. Do Agry dojechaliśmy z opóźnieniem około 4 godzin.

cdn :)Dzień 5 - Agra

Do Agry mieliśmy dojechać o 5:55, jednak o 6:00 pociąg przyjeżdża na stację i okazuje się, że nie dość, że to nie jest Agra, to na tej stacji miał być dwie godziny wcześniej, tak więc poszliśmy spać na dodatkowe dwie godziny. Finalnie na miejscu byliśmy o 8:55, więc z dokładnie 3-godzinnym opóźnieniem. Oficjalna przyczyna - mgła. Niestety w Indiach nie zawsze widać dobrze oznaczenie stacji na której się jest - to na ogół jest na początku i na końcu peronu, a na większych stacjach jest tylko jedno przy głównym budynku. Dla obcokrajowców to zmora, bo ciężko się zorientować w spóźnionym pociągu czy już wysiadać, czy może jeszcze czekać. Hindusi niemówiący po angielsku (czyli znaczna większość) też nie pomagają - system rezerwacyjny rozdzielił naszą wycieczkę na dwie mniejsze grupy, a drugiej niż tej w której byłem powiedziano, że Agra Fort to kolejna stacja. Dobrze, że pociąg stał tam wyjątkowo długo, bo trzeba się było szybko zebrać z pociągu.

Agra niegdyś była stolicą państwa dziś znanego jako Indie, miała wówczas 750 tyś mieszkańców i była jedną z największych metropolii Świata. Dziś jest głównie ośrodkiem turystycznym. Wszyscy moi znajomi mówili, że trzeba tu przyjechać, ale nie poświęcać na to miasto więcej niż jeden dzień - zgadzam się z tym w pełni, ale po kolei. Do Agry przyjeżdża się, by zobaczyć dwie rzeczy: sławny Taj Mahal i Czerwony Fort.

Zaczynamy od tego pierwszego. Wejść można jedną z trzech bram, które fizycznie znajdują się blisko siebie, jednak drogi są tak poprowadzone, że przejście z jednej do drugiej oznacza nadrabianie długiego dystansu. Uważajcie na bilety przy bramie wschodniej, gdyż kasa znajduje się prawie kilometr od bramy (!), łatwiej przejść wąskimi uliczkami do bramy południowej, niż się cofać ulicą do kasy. Bilety dla obcokrajowców kosztują aż 750 rupii, należy zachować bilet, gdyż opłaca on "podatki" na cały dzień i tego samego dnia można kupić bilety na inne atrakcje Agry taniej. Dość szczegółowa kontrola bezpieczeństwa, po której wita nas brama Taj Mahal:

Image

Za którą widok, na który wszyscy czekali

Image

Taj Mahal można zwiedzać w środku, znajduje się tam miejsce pochówku żony cesarza Indii Mumtaz Mahala, która w 1631 roku zmarła podczas porodu jego czternastego dziecka. Ten przyrzekł jej, że nie znajdzie kolejne żony, zaopiekuje się dziećmi i postawi na jej cześć budynek, który ją upamiętni. Budowa zajęła dwadzieścia dwa lata, ukończono ją w 1654 roku.

Image

Zbudowano go z marmuru, jednak nie jest on do końca biały jak by mogło się wydawać z daleka. Marmur ze względu na zanieczyszczenie środowiska ciemnieje w czasie, dlatego żeby tego uniknąć wprowadzono zakaz budowania ośrodków przemysłowych w promieniu 50 km od Taj Mahal. Pomnik przyciąga codziennie tysiące turystów. Obiekt został ogłoszony w 2007 roku jednym z 7 nowych cudów Świata.

Image

Popularny jest on zarówno wśród turystów zagranicznych, jak i Hindusów. Robimy tu trochę za małpy w ZOO, każdy chce sobie z nami robić zdjęcia – niektórzy robią zdjęcia z ukrycia. Dzieciaki same proszą, byśmy im robili zdjęcia

Image

Drugi punkt programu to Czerwony Fort, zbudowany z czerwonego piaskowca, pełniący niegdyś siedzibę władców kraju. Mury budowli ciągną się przez ponad 3 kilometry.

Image

Image

Image

Wnętrze to połączenie przestrzeni parkowej i reprezentatywnych budowli cesarzy.

Image

Image

Image

Nie zabrakło też wiewiórek parkowych, które można nakarmić drobnymi okruszkami.

Image

Wyczerpując listę rzeczy do zobaczenia w Agrze zapada decyzja o powrocie w okolice Taj Mahal, by zjeść obiad w jednej z restauracji na dachach.

Image

Zanim wsiądziemy do tuktuka, odbywamy spacerek po lokalnym bazarze.

Image

Image

Image

Image

Obiado-kolację jemy zgodnie z zapowiedzią w jednej z wielu restauracji na dachu. Niestety ta okazuje się dość słaba – kelnerzy pokręcili nasze zamówienie. Ostrzeżenie dla tych, którzy jak nasza znajoma nie jedzą ostrego. W Indiach hasło „not spicy” oznacza „ostre”. Słowo „spicy” odnosi się z kolei do „bardzo, ale to bardzo ostre”. Moim zawodem było dodatkowo to, że Taj Mahal w ogóle nie jest oświetlony w nocy. Mieliśmy na niego świetny widok, ale po ciemku budowla dosłownie znika. Poniższe zdjęcie zostało wykonane z czasem naświetlania 30 sekund.

Image

Wracając do hotelu słyszymy dźwięki muzyki wydobywającej się z kolorowego namiotu, postanawiamy zajrzeć do środka, a tam chyba impreza dla dziewczynek (sądząc po braku chłopców). Muzyka oczywiście na żywo. Pan prowadzący imprezę byłby niezłym raperem ;)

Image

Po drodze spotykamy jeszcze byka na kolacji.

Image

Dzień 6: Jaipur dzień 1

Dzień rozpoczął się o nieprzyzwoitej godzinie, gdyż musieliśmy zdążyć na pociąg do Jaipuru odjeżdżający o 6:20. Oczywiście wiedzieliśmy, że ten się spóźni ale do końca nie było wiadomo o ile. Stan jadącego pokoju można w miarę na bieżąco śledzić w Internecie, jednak jak się okazało strona Kolei Indyjskich nie doszacowała opóźnienia, które w końcu wyniosło jedną godzinę. Indyjskie dworce spowite poranną mgłą wyglądają jak plany filmowe horrorów.

Image

W oczekiwaniu na pociąg zacząłem się zastanawiać nad zależnością między gęstością zaludnienia, a brakiem instynktu samozachowawczego. Od ogłoszenia, że nasz pociąg wjedzie za moment na peron, do faktycznego wjazdu minęło co prawda 10 minut, ale w międzyczasie po torach między peronami przebiegło kilka osób i przeniesionych zostało kilkanaście sztuk bagażu.

Image

Tym razem nasz pociąg, Marudhar Express prowadzi lokomotywa elektryczna.

Image

Co ciekawe, transport towarów pociągami osobowymi kwitnie – ktoś z jednej strony składu upychał styropian do ocieplania budynków, a na peronie obok na załadowanie czekały worki pełne przypraw – pies w gratisie

Image

Korzystając z tego, że jest to nasz jedyny dzienny pociąg, nie mogłem się powstrzymać przed stanięciem w drzwiach i zrobieniem kilku zdjęć z drogi…

Image

Na jednym z nich uchwyciłem wszechobecne tu sprasowane krowie odchody, które przyklejane są tu do murów. Na pewno jednym z zastosowań jest ocieplanie budynków, ale w tym wypadku nie wiem jaki jest sens ich ułożenia tu… Inne zastosowanie tych placków to palenie nimi w piecach - ten sam kucharz lewą ręką wrzuca to do pieca, a prawą przygotowuje potrawę - czyli zasady hinduskiej higieny zostały zachowane ;)

Image

Dotarcie do hotelu okazało się bezproblemowe dla kierowców tuktuków, co jak się później okaże nie koniecznie będzie regułą. Chwila przerwy i ruszamy w miasto! Po drodze próbujemy ulicznego smakołyku, który okazał się kotletem kartoflowym z czymś na kształt grochówki.

Image

W Jaipurze, niewielkiego miasta wzdłuż głównej ulicy budowane jest metro – pewnie raczej naziemne, ale BHP na pewno na budowie przestrzegają.

Image

Miasto słynie między innymi z otaczających je hodowli słoni indyjskich, to pierwszy którego spotkaliśmy, ale o słoniach będzie jeszcze dużo więcej w tej relacji :D


Dodaj Komentarz

Komentarze (29)

beyond 14 lipca 2014 16:43 Odpowiedz
Świetna relacja!
fiki 14 lipca 2014 18:14 Odpowiedz
Kolejna luks relacja :D
wntl 14 lipca 2014 19:14 Odpowiedz
Quote:Za 3-godzinną przygodę ze słoniami płacimy 3100 rupii, czyli 180 zł. Pierwszy etap to zapoznanie ze słoniem. Słonie mają bardzo słaby wzrok, widzą tylko na 20 metrów więc swój kontakt ze światem zewnętrznym zawdzięczają głównie słuchowi i węchowi. Gdy tylko się zbliższysz, słoń na pewno obniucha Cie całego swoją trąbą. To cena od osoby ? Dobra relacja ;)
tom971 14 lipca 2014 22:43 Odpowiedz
tygrysm; relacja 1sza klasa ! Widać dużo włożonej pracy, dzięki za słowa podsumowania.
businessclass 14 lipca 2014 23:03 Odpowiedz
Super relacja, akurat za parę godzin lecę do Delhi, dzięki!
madziaro 16 lipca 2014 06:43 Odpowiedz
Super, dużo zdjęć. Klasa :D
babska_robinsonada 16 lipca 2014 09:49 Odpowiedz
dzięki za relacje :D robimy bardzo podobną trasę już we wrześniu, rozszerzając ją jedynie o kilka dni na Goa :))
orodruin2 16 lipca 2014 10:31 Odpowiedz
Naprawdę dobra relacja! Choć pokuszę się o jeden grymas:) ale nie tylko w stosunku do kolegi, który ogólnie odwalił kawał dobrej roboty ale i innych relacji z tym samym mankamentem. Od razu zastrzegam, że to moje subiektywne przeświadczenie z czytanych relacji. Może innych nie drażni. A więc: Jak dla mnie kompletne zbędne jest dodawanie szeregu zdjęć przedstawiających wnętrza samolotów (monitorki, tłum ludzi itp.), bramki na lotnisku czy nawet jedzenie w samolocie. Wiem, że to portal o tanim lataniu ale w relacjach nie tego oczekuje:) wręcz czasami psuje mi to ostateczne wrażenie
olir1987 16 lipca 2014 11:48 Odpowiedz
relacja super, na pewno warta dotrwania do końca;)jednak syf jaki tam panuje zniechęca mnie do tego kierunku, no i informacje o gwałtach, które podobno niestety ale sa dość częste....relacja jeszcze raz powiem na świetnym poziomie kolego!
guest 16 lipca 2014 12:00 Odpowiedz
orodruin2 napisał:A więc: Jak dla mnie kompletne zbędne jest dodawanie szeregu zdjęć przedstawiających wnętrza samolotów (monitorki, tłum ludzi itp.), bramki na lotnisku czy nawet jedzenie w samolocie. Wiem, że to portal o tanim lataniu ale w relacjach nie tego oczekuje:) wręcz czasami psuje mi to ostateczne wrażenieTo jest forum o lataniu. Jesli takie zdjecia nie maja trafic do relacji z podrozy, to gdzie wg Ciebie mialyby sie znalezc?
orodruin2 16 lipca 2014 12:07 Odpowiedz
guest napisał:orodruin2 napisał:A więc: Jak dla mnie kompletne zbędne jest dodawanie szeregu zdjęć przedstawiających wnętrza samolotów (monitorki, tłum ludzi itp.), bramki na lotnisku czy nawet jedzenie w samolocie. Wiem, że to portal o tanim lataniu ale w relacjach nie tego oczekuje:) wręcz czasami psuje mi to ostateczne wrażenieTo jest forum o lataniu. Jesli takie zdjecia nie maja trafic do relacji z podrozy, to gdzie wg Ciebie mialyby sie znalezc?zakopać na dysku komputera :) mówiłem że to moje odczucie :)
gaszpar 16 lipca 2014 12:13 Odpowiedz
Warto po pamiętać, że o kształcie relacji decyduje autor ;) nie chcesz nie czytaj jest tu sporo fanów lotnictwa zatem ta część niektórym się spodoba pozdrawiam Gaszpar Wysłane z mojego C6903 przy użyciu Tapatalka
agna 16 lipca 2014 12:15 Odpowiedz
Dzięki za tak szczegółową relację! Jeszcze bardziej nakręciła moją ciekawość, nawet mimo pesymistycznego podsumowania. We wrześniu idziemy w Twoje ślady (tak jak pisała Marta - podobna trasa, inna kolejność + Goa). Już wiem, że muszę nastawić się na walkę z natarczywym wymuszaniem kasy (ludzie) i jedzenia (małpy). To już wyższy level "asertywności" niż ta, której potrzeba w krajach arabskich ;).
tygrysm 16 lipca 2014 15:17 Odpowiedz
Dzięki wielkie wszystkim za miłe słowa :)orodruin2, cieszę się, że część nielotnicza relacji Ci się podobała. Jestem fanem lotnictwa i uwielbiam czytać zarówno relacje stricte z podróży, jak i relacje z samych przelotów samolotami, więc piszę jak piszę i mam nadzieję, że na tym forum znajdują się i tacy, których ciekawi co dane linie lotnicze oferują. Wszystkich gustów nie da się zaspokoić na raz i mam nadzieję, że jesteś w stanie w razie czego pominąć nieinteresujące Cie fragmenty :)
elbe 16 lipca 2014 18:12 Odpowiedz
Nigdy nie byłem w miejscach gdzie jest tak syf. Najbardziej syfiastym miejscem jakie widziałem była Bolonia we Włoszech :) Kiedy wróciłem z niej do Warszawy poczułem się jakbym wrócił z jakiegoś trzeciego świata do kulturalnego, czystego miasta na poziomie :) To jak czowiek musi się czuć w takich Indiach :D
ewaolivka 16 lipca 2014 21:18 Odpowiedz
Ja też dziękuję za relację :) Dobrze i szczegółowo napisana-z gatunku takich, co pomogą następnym podróżującym :) Do tego kraju nie wybiorę się na pewno, ale pooglądać zdjęcia i poczytać miło. Życzę nastepnych wojaży i relacji z nich :) -- 16 Lip 2014 21:19 -- Ja też dziękuję za relację :) Dobrze i szczegółowo napisana-z gatunku takich, co pomogą następnym podróżującym :) Do tego kraju nie wybiorę się na pewno, ale pooglądać zdjęcia i poczytać miło. Życzę nastepnych wojaży i relacji z nich :)
kevin 16 lipca 2014 22:53 Odpowiedz
tygrysm napisał:Dzięki wielkie wszystkim za miłe słowa :)orodruin2, cieszę się, że część nielotnicza relacji Ci się podobała. Jestem fanem lotnictwa i uwielbiam czytać zarówno relacje stricte z podróży, jak i relacje z samych przelotów samolotami, więc piszę jak piszę i mam nadzieję, że na tym forum znajdują się i tacy, których ciekawi co dane linie lotnicze oferują. Wszystkich gustów nie da się zaspokoić na raz i mam nadzieję, że jesteś w stanie w razie czego pominąć nieinteresujące Cie fragmenty :)To ja dla kontrastu napiszę, że uwielbiam Twoje zdjęcia samolotów z zewnątrz i wewnątrz oraz jedzenia. Dla mnie są ważną i ciekawą częścią relacji. Muszę przyznać, że po przeczytaniu Twojej relacji z Australii sam zacząłem robić takie zdjęcia na moim pierwszym locie długodystansowym :D
arekkk 18 lipca 2014 01:31 Odpowiedz
Rewelacyjna relacja!Ile czasu jechaliście z Waranasi do Agry? 4.04 rano przylatuję do Delhi. 8.04 rano wylatuję z Delhi do Madrasu. Myślałem czy wykonalne byłoby 4-5.04 przeznaczyć na Agrę; 6.04 rano wylot do Waranasi, 7.04 popołudniu powrót do Delhi. Z pociągami pewnie może być różnie, a czasu nie ma duzo. Jak uważasz, czy taki trip miałby sens zeby zobaczyc najwaznieszje miejsca?
tygrysm 18 lipca 2014 10:32 Odpowiedz
Arekkk, dzięki :)Pociąg Marudhar Express z Varanasi do Agry jechał rozkładowo prawie 12 godzin w nocy ;-) Ciężko mi teraz stwierdzić jak było z jego punktualnością, ale prawie na pewno był spóźniony. Natomiast jeśli byś startował z Delhi to do Agry masz 3-4 godziny jazdy pociągiem i jest ich kilka w ciągu dnia :)Tu masz rozkład pociągów: http://www.cleartrip.com/trains , na pewno ułatwi Ci to planowanie :)kevin, dzięki i cieszę się! :)ewaolivka, cieszę się, że Ci się podobało! :)ELBE, oj... uwierz, że jest dużo więcej syfiastych miejsc niż Bolonia ;-) Włochy nie są takie złe ;-)
gosiagosia 27 lipca 2014 23:01 Odpowiedz
Quote:Gdy już wiemy jaką klasą chcemy jechać należy jak najszybciej kupić bilet, gdyż Hindusi kupują bilety na wszelki wypadek, by później ewentualnie z nich rezygnować z potrąceniem niewielkiej opłaty. Najlepiej jest, gdy bilety są od razu dostępne i otrzymują z systemu status potwierdzony (CNF, Confirmed). Pasażer z takim biletem od razu otrzymuje numer łóżka/fotela. Jeżeli bilety nie są dostępne, otrzymuje się bilet RAC (reservation against cancelation) z odpowiednią cyferką. Np. RAC-1, RAC-2 oznaczającą miejsce w kolejce. Taka osoba może wejść na pokład pociągu i dostaje łóżko na spółkę z inną osobą z biletem RAC. Jeżeli ktoś z potwierdzoną rezerwacją się nie pojawi w pociągu to łóżka są przydzielane wg. kolejności w kolejce RAC.Skomplikowane? No to patrzcie dalej. Kolejną listą po RAC jest lista oczekujących WL. Tutaj także każdy otrzymuje swój numer w kolejce, np. WL-1, WL-2 itd. Są to osoby, które nie mogą wejść do pociągu, jednak w razie gdyby ktoś z potwierdzoną rezerwacją zrezygnował z podróży osoba z najwyższym numerem z listy RAC wskakuje na jej miejsce otrzymując bilet CNF, a osoba z najwyższym numerem WL wskakuje na najniższe miejsce RAC. W ten sposób osoba z waitlisty może jechać pociągiem, choć niekoniecznie mając pełne łóżko dla siebie. To tak w skrócie, bo jeszcze są różne inne niuanse tego systemu typu listy RemoteWL dla pasażerów wsiadających na stacjach innych niż główne.Powyżej omówione listy są prowadzone oddzielnie dla każdego pociągu, oddzielnie w każdej klasie. System rezerwacyjny na dobę przed odjazdem pociągu ze stacji początkowej układa tzw. listę rezerwacji która jest wiążąca. Po jej sporządzeniu każdy może sprawdzić na bieżąco w Internecie w statusie swojej rezerwacji czy pojedzie czy nie, jednak jeżeli miało się status RAC lub WL, który zamienił się na CNF nie widać w Internecie numeru łóżka, bądź fotela w którym odbędzie się swoją podróż. Finalna lista rezerwacji jest także wywieszana na peronie na kilka godzin przed odjazdem danego pociągu, ta już jest kompletna – z numerami miejsc dla każdego pasażera.tygrysm - i tym sposobem,dzięki Tobie po 3 latach dowiedziałam się dlaczego pomimo rezerwacji miejsca przez internet i otrzymaniu potwierdzenia rezerwacji (no bo przecież pieniądze ściągnięte z karty, co wg mnie było równoznaczne z kupieniem biletu) biletów nie miałam. A ja już tych biednych panów w okienku podejrzewałam o korupcję :) Myślałam, że przehandlowali moje bilety. I dałam wyraz swojemu niezadowoleniu. Chyba muszę wrócić z przeprosinami. A relacja świetna :)
tygrysm 27 lipca 2014 23:09 Odpowiedz
gosiagosia, ale mam nadzieję, że kasę odzyskałaś? :)
gosiagosia 27 lipca 2014 23:16 Odpowiedz
Tak - pieniądze były już na koncie po powrocie do Polski. Ale dopiero teraz wiem dlaczego tak się stało :lol:
sebciu88 21 października 2014 14:19 Odpowiedz
gosiagosia napisał:Mumbaj jest zdecydowanie najnowocześniejszym z miast jakie widziałem w Indiach, jest całkiem czysty na tle innych aglomeracji. Centrum ma spójną architekturę zachowująca styl jaki widać powyżej. Opinię tę jednak bazuję na niewielkim wycinku Bombaju jaki widziałem, pamiętajcie że jesteśmy w najdroższej dzielnicy miasta.Właśnie wróciłem z Indii i tak z ciekawości jeszcze raz przeczytałem tę relację...zastanawiam się czy byliśmy w tym samym miejscu...jeśli Mumbaj jest czysty, to Varanasi jest Singapurem :D
kozi 21 października 2014 19:53 Odpowiedz
na wiosnę sam wybieram się do indii więc przeczytałem z ciekawością:) elegancko się czyta:)
drmariusz 1 stycznia 2015 17:53 Odpowiedz
A jak jest z bezpieczeństwiem w pociągach i czy radę spacerować po zmroku po hinduskich miastach?
tygrysm 2 stycznia 2015 00:28 Odpowiedz
drmariusz, ja jechałem w klasach AC3 i AC2 i czułem się bezpiecznie - gorzej na dworcach. Jeśli chodzi o wieczory to zawsze chodziliśmy w grupie, ale nie czuliśmy się nigdy niebezpiecznie (pomijając to, że łatwo wpaść pod jadący samochód lub tuktuka ;) ).
gaszpar 2 stycznia 2015 00:38 Odpowiedz
drmariusz napisał:A jak jest z bezpieczeństwiem w pociągach i czy radę spacerować po zmroku po hinduskich miastach?W pociągach jest bezpiecznie nie ma się moim zdaniem o co martwic, zachowując ostrożność niczym w PKP.My chodziliśmy we dwójkę równierz po zmroku po miastach i było ok. Ale np w Agrze nie czuliśmy się komfortowo po zmroku bo prąd i w zw. z tym oświetlenie działa jak chce.Ogólnie przez miesiąc w Indiach nie czuliśmy się ani razu niebezpiecznie. Poza wycieczką w górach autobusem gdy na kretej drodze górskiej okazało się, że śmierć jest w tirze na przeciwko nas i w tym którego właśnie wyprzedzają ;) ale to już inny temat pozdrawiam Gaszpar Wysłane z mojego C6903 przy użyciu Tapatalka
tygrysm 2 stycznia 2015 00:52 Odpowiedz
Gaszpar, czekam na resztę Twojej relacji :P
arekkk 28 lutego 2015 23:37 Odpowiedz
Super relacja, mega dużo informacji.Mam pytanie do lotów/odpraw SpiceJet. Nie mam już karty debetowej, którą płaciłem za bilety (straciła ważność). Co powinienem zrobić? Mamy kilka lotów SpiceJetem, więc odpraw też będzie sporo.