0
tygrysm 14 lipca 2014 12:22
Image

Image

Z parku idziemy kawałek dalej by złapać tuktuka, po drodze mija nas taki pan niosący kosz warzyw:

Image

Jedziemy do Bramy Indii, monumentu ku czci wszystkich hindusów poległych w wojnach. U jego stóp znajduje się pomnik nieznanego żołnierza. Ten mierzący 42 metry łuk budowano przez 10 lat począwszy od roku 1921.

Image

Niestety jesteśmy przy niej 28 stycznia, między obchodami Święta Proklamowania Republiki Indii, a ceremonią Beating Retreat (nie znam polskiej nazwy). Przez to nie ma bezpośredniego dostępu do monumentu.
Udajemy się do mieszczących się po drugiej stronie deptaka budynków rządowych, które także są odcięte od świata policyjnymi barierkami...

Image

Za to spotykamy naszą pierwszą indyjską małpę.

Image

Budynków rządowych nie ma za bardzo jak fotografować, bo są obudowane trybunami zainstalowanymi na imprezę, która odbędzie się tu następnego dnia. Udaje mi się uwiecznić tylko róg budynku.

Image

Na pobliskiej stacji wsiadamy do metra. Mała uwaga do tych, którzy będą pytać o drogę w Dehli. Metro to "metro". Słowo "subway" tutaj oznacza zwykłe przejście podziemne i nie zostanie przez lokalnych mieszkańców zrozumiane. Jedziemy na tereny wykopalisk archeologicznych Qutub Minar znajdujących się na przedmieściach Delhi. Najważniejszą częścią wykopalisk jest najwyższy w Indiach minaret mierzący 72,5 metra.

Image

Cały kompleks dookoła samego minaretu zaczął powstawać w 1192 roku. Oprócz wieży znajdują się tutaj między innymi grobowiec Iltumisza, rządzącego tymi terenami na początku XIII wieku oraz kompleks świątyń.

Image

Image

Image

[IMG]http://i1356.photobucket.com/albums/q724/tygrysm/indi2/IMGP0185Kopiowanie_zps160591fc.jpg[/IMG

Co ciekawe, w kompleksie rozpoczęto budowę Alai Minar, który miał być dwukrotnie wyższy od Qutub Minar, jednak budowę porzucono.

Image

Dziewczyny pozują, to też im zrobiłem zdjęcie ;) Jedne z ładniejszych Hindusek jakie widziałem, zdecydowana większość mi się nie podoba w ogóle

Image

Na zakończenie dnia udajemy się w okolice Świątyni Lotosu. Przypomina ona z wyglądu operę w Sydney. Niestety jej teren jest szczelnie zamknięty - zdjęcia robimy zza płotu szukając przerwy w krzakach.

Image

Świątynia położona jest w parku. Wielu gra tutaj w jedną z ulubionych w Indiach gier zespołowych - w krykieta.

Image

Okazuje się, że obok znajduje się duża świątynia Krishny, o której nie wiedzieliśmy. Nie ma najmniejszego problemu z wejściem do środka.

Image

Image

Tym samym kończymy zwiedzanie stolicy Indii. Następnego dnia pierwsza krajowa podróż samolotem do Varanasi.

-- 14 Lip 2014 12:03 --

Dzień 3: DEL-VNS i Varanasi

Na lotnisko w Delhi najprościej dotrzeć jest kolejką Airport Express, niestety jej bieg kończy się przy międzynarodowym terminalu T3, aby dostać się do terminalu T1D z którego operuje na lotach krajowych SpiceJet należy skorzystać z kursującego między tymi budynkami shuttle busa. Autobus jeździ co 20 minut, a podróż trwa niespełna 10. Niestety darmowy jest tylko dla osób przesiadających się z lotu międzynarodowego na krajowy, aby dostać voucher na przejazd, trzeba pokazać kartę pokładową z lotu którym się przyleciało do Delhi i plan dalszej podróży. Jeżeli się tego nie ma, bus kosztuje 25 rupii za osobę.
Ciekawostka na temat lotnisk w Indiach: Żeby wejść do budynku terminala należy pokazać wartownikowi plan podróży – każdy wchodzący jest sprawdzany z dokumentu tożsamości. Odprowadzający podróżnych mogą nabyć w kasie wejściówkę na teren terminalu międzynarodowego.

Terminal T1D jest nowym budynkiem – korzystają z niego oprócz SpiceJet’a IndiGo oraz Go India. Stanowiska odprawy Spicejet zajmują całą wyspę:

Image

Mimo, że Spicejet jest linią niskokosztową, odprawa na lotnisku jak i bagaż rejestrowany jest wliczony w cenę biletu, a miejsca w samolocie są normalnie przydzielane. Przy odprawie sprawdzana jest karta kredytowa którą płaciło się za bilety. Szybka kawa i idziemy do kontroli bezpieczeństwa. Ta mimo krótkiej kolejki idzie potwornie wolno – znowu kontrola dokumentów. Każdy jest szczegółowo przeszukiwany. Kontrola kończy się przybiciem pieczątek na karcie pokładowej:

Image

Do samolotu zawiezie nas autobus z bramki numer 12:

Image

W bramce oprócz agentów skanujących karty pokładowe czeka wartownik, który sprawdza czy na karcie pokładowej widnieją odpowiednie pieczątki oraz czy takie same są na przywieszkach bagażowych na bagażu podręcznym… No właśnie… My takich nie mieliśmy, bo nikt na kontroli bezpieczeństwa nie zwrócił uwagi, że takowe są potrzebne. Tak więc kazano nam wrócić do skanera bagażu i jeszcze raz go prześwietlić. 5 minut później przywieszki już były na swoim miejscu, a my w drodze do autobusu, a tam… kolejne przeszukanie. Czy to nie jest przesada?
Nasz dzisiejszy samolot to VT-SPS, Boeing 737-800 o nazwie „musztarda”.

[IMG]http://i1356.photobucket.com/albums/q724/tygrysm/indi3/IMGP0253_res_zps980d4850.jpg[/IMG

Samolot ma typowo lowcostową konfigurację foteli, z bardzo małą ilością miejsca na nogi. Nawet mi przy moim niewielkim wzroście to przeszkadzało. Fotele za to całkiem wygodne.

Image

Lot to króciutki 45-minutowy skok. W międzyczasie skorzystałem z płatnego serwisu i kupiłem całkiem smaczną lemoniadę. Podejście dość niestabilne, z bardzo twardym lądowaniem zakończonym kangurem. Varanasi to malutkie lotnisko z budynkiem terminalu 4 razy większym od Modlina. Drogę do niego pokonuje się na piechotę idąc między wózkami wypełnionymi bagażem na kolejne loty. Chwilę po nas przyleciał A319 Air India. Nikomu nie przeszkadzało, że stoję na środku płyty i robię mu zdjęcia ;) . Air India nie dość, że jest droga jak na indyjskie warunki to na Airliners.net ma opinię linii, której należy unikać jeżeli jest tylko jakaś alternatywa. Moim zdaniem mają też jedne z brzydszych malowań jakie latają po niebie:

Image

Na koniec jeszcze jedno zdjęcie naszej maszyny w pełnym Słońcu:

Image

Lotnisko w Varanasi oddalone jest o 25 km od samego miasta, więc warto wziąć taksówkę. Za te płaci się tutaj na zasadzie przedpłaty w okienku na lotnisku. Kurs do centrum dużą taksówką kosztował nas 1080 rupii. Oto nasza Mahindra z plecakami i panem taksówkarzem na dachu:

Image

Zwróćcie uwagę na samochód obok ;)

Nasz hotel o nazwie Palace on Steps mieści się w starej części Varanasi, co oznacza, że czeka nas 1 km spacerkiem wąskimi uliczkami z plecakami na plecach, by dotrzeć do zakwaterowania, ale czego się nie robi by mieć widok z pokoju na świętą rzekę – Ganges.

Image

Varanasi to święte miasto poświęcone bogini Shiva – jest tutaj pełno świętych krów na ulicach, a ludzie przyjeżdżają z całych Indii, by się tu modlić i kąpać w oczyszczającej (choć na pewno nie czystej) rzece. Mówi się tutaj, że Varanasi jest stare jak czas – naukowcy twierdzą, że jest to jedno z najstarszych skupisk ludzkich na Świecie i ma na pewno ponad 6000 lat, jednak nie do końca wiadomo ile dokładnie. Na drugim brzegu rzeki widać stado krów kąpiących się w Gangesie:

Image

Po rzece co chwila przepływają łodzie pełne turystów. Jeżeli jesteś tu, to warto wynająć łódź z przewodnikiem, by lepiej zrozumieć co tu się dzieje.

Image

Stara część miasta to raj dla wszechobecnych tu małp. Należy na nie uważać siedząc w restauracjach, gdyż potrafią podejść i ukraść jedzenie i małe aparaty fotograficzne. W naszej hotelowej restauracji mieszka owczarek niemiecki nauczony szczekać na małpy i przeganiać je.

Image

Image

Łodzie najlepiej wynajmować przed zachodem i o wschodzie słońca – tak też zrobiliśmy i my. Wynajęcie łodzi kosztowało 250 INR za godzinę, co jak się później okazało nie odbiegało za bardzo od normalnej ceny „na mieście”, jednak myśmy mieli dobrze mówiącego po angielsku przewodnika, który wtajemniczył nas trochę w indyjską religię. Po drodze do łodzi:

Image

W Indiach psy są postrzegane zupełnie inaczej niż u nas. Bardzo rzadko widuję, by były traktowane jako pupile, na ogół są albo bezdomne albo wykorzystywane do konkretnego celu np. do przeganiania małp. Pora wypływać…

Image

Miasto od strony brzegu rzeki zabudowane jest wysokimi nabrzeżami zwanymi ghatami, na których budowane były domy oraz pałace. Jest tu także wiele pałacy dawnych władców Indii, którzy przybywali do Varanasi w poszukiwaniu spokoju. Taki pałac właśnie jest miejscem w którym usytuowany jest nasz hotel.

Image

Image

Bogini Shiva przedstawiana jest w ten sposób:

Image

Ma naszyjnik z kobry, a w jej głowie ma źródło rzeka Ganges. Shiva jest jedną z trzech postaci Boga w wierzeniach indyjskich. Oprócz tego każda z tych postaci kilkakrotnie przechodziła reinkarnacje, stąd wrażenie dla Europejczyków, że Hindusi wierzą w wielu bogów. Hindusi wierzą natomiast w karmę, czyli możliwość wkupienia się do nieba. Karmy nie da się prosto zdefiniować – dobre uczynki dają dużo karmy, a ta jest przepustką do raju. Najwięcej karmy daje kąpiel w Gangesie właśnie w Varanasi, a to jest najbardziej rozpoznawalne do tego miejsce:

Image

W mieście znajduje się kilka świątyń – przed jedną z nich namalowana jest ogromna swastyka, symbol słońca i szczęścia.

Image

Tradycją tutaj jest wypuszczanie na rzekę szczęśliwych świeczek. Można je kupić od handlarzy na łodziach za 10 rupii.

Image

Świeczkę należy położyć na wodzie Gangesu prawą ręką myśląc życzenie. To powinno się spełnić.

Image

Świeczka położona jest na rozpuszczającym się kartoniku, więc unosi się na wodzie tylko przez kilkanaście minut, po czym idzie na dno.

Image

Varanasi to święte miejsce także ze względu na obrzędy związane ze zmarłymi. Co szokujące dla nas ciała zmarłych według religii hinduskiej powinno się spalić w obrzędzie spalania. Waranasi jest najlepszym do tego miejscem, dlatego też wielu starych i schorowanych ludzi dociera tu na ostatnie swoje dni. Wierzy się, że stąd idzie się prosto do nieba. Oficjalnie ciał poza Varanasi nie wolno palić, jednak robi się to w całych Indiach po cichu, w miejscach w których nie ma ludzi. W świętym mieście są dwa miejsca nad rzeką w których dokonuje się tego obrzędu, tzw. małe i duże. Ciała palą się niemal przez całą dobę.

Image

W obrzędzie tym uczestniczy cała męska część rodziny zmarłego. Kobiety nie mają wstępu na tę ceremonię. Najpierw zmarły jest golony, a następnie wnoszony przy dźwiękach bębnów do rzeki, by go po raz ostatni obmyć w świętej wodzie. Później układany jest na stosie i przykrywany dodatkową warstwą drewna – to jest ponoć specjalnym gatunkiem, dzięki czemu nie czuć zapachu palącego się ciała. Ogień też nie jest byle jaki – spalenia dokonuje się wiecznym ogniem podtrzymywanym w Varanasi bez przerwy od ponad 3000 lat. Palony może być każdy dorosły poza kobietami w ciąży, trędowatymi i osobami ugryzionymi przez kobrę (naszyjnik Shivy). Ci powinni zostać odwiezieni łodzią na środek Gangesu i w do niej wrzuceni. Samego palenia dokonuje osoba nie mająca nic wspólnego z rodziną należąca do specjalnej zamkniętej grupy, wyjętej spod kast.
Dopłynęliśmy na duże miejsce paleń i zostaliśmy oprowadzeni po nim przez jedną z takich osób – wrażenia były co najmniej dziwne. Dla nas był to chyba największy szok kulturowy do tej pory w całej tej wyprawie.
Koszt palenia dla rodziny nie jest niski, bo wynosi około 30 tysięcy rupii, ale uważa się że przynosi to ogromną karmę, co umożliwia wejście od razu do nieba. Należy dodać, że dla rodzin hinduskich ceremonia palenia nie jest ceremonią smutną. Wręcz przeciwnie, wszyscy się cieszą, że zmarły pójdzie teraz do nieba. Kolor symbolizujący śmierć jest tu także odwrotny niż u nas. Wszyscy biorący udział w ceremonii muszą być ubrani na biało. Wdowy także powinny ubierać się w tych barwach.
Następnego dnia z samego rana następuje sprzątanie paleniska. Ludzie, którzy to czynią szukają w popiołach srebra i złota, gdyż cała biżuteria zmarłego zostaje przy nim w trakcie palenia. Niedługo później ceremonie rozpoczną się na nowo.

Pora wracać do hotelu płynąc między światełkami unoszącymi się na rzece.

Image

Na koniec przepływamy jeszcze obok świętujących tłumnie zgromadzonych dookoła odprawiających obrzędy mnichów.

Image

Image

Zwróćcie uwagę, na ilość zgromadzonych przy Ghat’cie łodzi

Image

Po powrocie szybko do łóżka. Noc nie była spokojna ze względu na bicie w bębny i śpiewy w środku nocy. Cóż – święte miejsce, ale najgorsze były małpy, które były przekonane, że u mnie w pokoju muszą być ciekawe rzeczy i przez dobrą godzinę próbowały utworzyć drzwi pokoju wydając z siebie różne dziwne dźwięki. Wiedziały, że aby się dostać do środka muszą pociągnąć za klamkę, ale nie wiedziały, że zamknąłem się od środka na zasuwkę… przynajmniej tak myślałem, bo rano się okazało, że zostawiłem jednak drzwi otwarte. Na szczęście klamka okazała się zbyt mocnym przeciwnikiem dla małp ;)

Dzień 4: Varanasi cd.

Dzień rozpoczynamy od zapowiadanego rejsu łodzią po Gangesie. Ganges nie jest jedynie świętą rzeką, służy też codziennym sprawom – wzdłuż rzeki usytuowane są specjalne kamienne stanowiska do prania ubrań.

Image

Pytanie tylko czy ubrania wyprane w rzece będą faktycznie czystsze. Na rzece o tej godzinie gwałtownie rośnie ilość łodzi – wszyscy czekają na wschód Słońca. To w końcu się pojawia za mgłą.

Image

Gdy pierwsze ciepło promieni słonecznych pada na wilgotne tereny, niemal natychmiast pojawia się gęsta mgła.

Image

Świt to dla wielu najlepsza godzina do rytualnej kąpieli w rzece

Image

Image

Nasza łódź dopływa do położonej nad rzeką Świątyni Shivy. Wiele osób siedzi w jej cieniu i medytuje.

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (29)

beyond 14 lipca 2014 16:43 Odpowiedz
Świetna relacja!
fiki 14 lipca 2014 18:14 Odpowiedz
Kolejna luks relacja :D
wntl 14 lipca 2014 19:14 Odpowiedz
Quote:Za 3-godzinną przygodę ze słoniami płacimy 3100 rupii, czyli 180 zł. Pierwszy etap to zapoznanie ze słoniem. Słonie mają bardzo słaby wzrok, widzą tylko na 20 metrów więc swój kontakt ze światem zewnętrznym zawdzięczają głównie słuchowi i węchowi. Gdy tylko się zbliższysz, słoń na pewno obniucha Cie całego swoją trąbą. To cena od osoby ? Dobra relacja ;)
tom971 14 lipca 2014 22:43 Odpowiedz
tygrysm; relacja 1sza klasa ! Widać dużo włożonej pracy, dzięki za słowa podsumowania.
businessclass 14 lipca 2014 23:03 Odpowiedz
Super relacja, akurat za parę godzin lecę do Delhi, dzięki!
madziaro 16 lipca 2014 06:43 Odpowiedz
Super, dużo zdjęć. Klasa :D
babska_robinsonada 16 lipca 2014 09:49 Odpowiedz
dzięki za relacje :D robimy bardzo podobną trasę już we wrześniu, rozszerzając ją jedynie o kilka dni na Goa :))
orodruin2 16 lipca 2014 10:31 Odpowiedz
Naprawdę dobra relacja! Choć pokuszę się o jeden grymas:) ale nie tylko w stosunku do kolegi, który ogólnie odwalił kawał dobrej roboty ale i innych relacji z tym samym mankamentem. Od razu zastrzegam, że to moje subiektywne przeświadczenie z czytanych relacji. Może innych nie drażni. A więc: Jak dla mnie kompletne zbędne jest dodawanie szeregu zdjęć przedstawiających wnętrza samolotów (monitorki, tłum ludzi itp.), bramki na lotnisku czy nawet jedzenie w samolocie. Wiem, że to portal o tanim lataniu ale w relacjach nie tego oczekuje:) wręcz czasami psuje mi to ostateczne wrażenie
olir1987 16 lipca 2014 11:48 Odpowiedz
relacja super, na pewno warta dotrwania do końca;)jednak syf jaki tam panuje zniechęca mnie do tego kierunku, no i informacje o gwałtach, które podobno niestety ale sa dość częste....relacja jeszcze raz powiem na świetnym poziomie kolego!
guest 16 lipca 2014 12:00 Odpowiedz
orodruin2 napisał:A więc: Jak dla mnie kompletne zbędne jest dodawanie szeregu zdjęć przedstawiających wnętrza samolotów (monitorki, tłum ludzi itp.), bramki na lotnisku czy nawet jedzenie w samolocie. Wiem, że to portal o tanim lataniu ale w relacjach nie tego oczekuje:) wręcz czasami psuje mi to ostateczne wrażenieTo jest forum o lataniu. Jesli takie zdjecia nie maja trafic do relacji z podrozy, to gdzie wg Ciebie mialyby sie znalezc?
orodruin2 16 lipca 2014 12:07 Odpowiedz
guest napisał:orodruin2 napisał:A więc: Jak dla mnie kompletne zbędne jest dodawanie szeregu zdjęć przedstawiających wnętrza samolotów (monitorki, tłum ludzi itp.), bramki na lotnisku czy nawet jedzenie w samolocie. Wiem, że to portal o tanim lataniu ale w relacjach nie tego oczekuje:) wręcz czasami psuje mi to ostateczne wrażenieTo jest forum o lataniu. Jesli takie zdjecia nie maja trafic do relacji z podrozy, to gdzie wg Ciebie mialyby sie znalezc?zakopać na dysku komputera :) mówiłem że to moje odczucie :)
gaszpar 16 lipca 2014 12:13 Odpowiedz
Warto po pamiętać, że o kształcie relacji decyduje autor ;) nie chcesz nie czytaj jest tu sporo fanów lotnictwa zatem ta część niektórym się spodoba pozdrawiam Gaszpar Wysłane z mojego C6903 przy użyciu Tapatalka
agna 16 lipca 2014 12:15 Odpowiedz
Dzięki za tak szczegółową relację! Jeszcze bardziej nakręciła moją ciekawość, nawet mimo pesymistycznego podsumowania. We wrześniu idziemy w Twoje ślady (tak jak pisała Marta - podobna trasa, inna kolejność + Goa). Już wiem, że muszę nastawić się na walkę z natarczywym wymuszaniem kasy (ludzie) i jedzenia (małpy). To już wyższy level "asertywności" niż ta, której potrzeba w krajach arabskich ;).
tygrysm 16 lipca 2014 15:17 Odpowiedz
Dzięki wielkie wszystkim za miłe słowa :)orodruin2, cieszę się, że część nielotnicza relacji Ci się podobała. Jestem fanem lotnictwa i uwielbiam czytać zarówno relacje stricte z podróży, jak i relacje z samych przelotów samolotami, więc piszę jak piszę i mam nadzieję, że na tym forum znajdują się i tacy, których ciekawi co dane linie lotnicze oferują. Wszystkich gustów nie da się zaspokoić na raz i mam nadzieję, że jesteś w stanie w razie czego pominąć nieinteresujące Cie fragmenty :)
elbe 16 lipca 2014 18:12 Odpowiedz
Nigdy nie byłem w miejscach gdzie jest tak syf. Najbardziej syfiastym miejscem jakie widziałem była Bolonia we Włoszech :) Kiedy wróciłem z niej do Warszawy poczułem się jakbym wrócił z jakiegoś trzeciego świata do kulturalnego, czystego miasta na poziomie :) To jak czowiek musi się czuć w takich Indiach :D
ewaolivka 16 lipca 2014 21:18 Odpowiedz
Ja też dziękuję za relację :) Dobrze i szczegółowo napisana-z gatunku takich, co pomogą następnym podróżującym :) Do tego kraju nie wybiorę się na pewno, ale pooglądać zdjęcia i poczytać miło. Życzę nastepnych wojaży i relacji z nich :) -- 16 Lip 2014 21:19 -- Ja też dziękuję za relację :) Dobrze i szczegółowo napisana-z gatunku takich, co pomogą następnym podróżującym :) Do tego kraju nie wybiorę się na pewno, ale pooglądać zdjęcia i poczytać miło. Życzę nastepnych wojaży i relacji z nich :)
kevin 16 lipca 2014 22:53 Odpowiedz
tygrysm napisał:Dzięki wielkie wszystkim za miłe słowa :)orodruin2, cieszę się, że część nielotnicza relacji Ci się podobała. Jestem fanem lotnictwa i uwielbiam czytać zarówno relacje stricte z podróży, jak i relacje z samych przelotów samolotami, więc piszę jak piszę i mam nadzieję, że na tym forum znajdują się i tacy, których ciekawi co dane linie lotnicze oferują. Wszystkich gustów nie da się zaspokoić na raz i mam nadzieję, że jesteś w stanie w razie czego pominąć nieinteresujące Cie fragmenty :)To ja dla kontrastu napiszę, że uwielbiam Twoje zdjęcia samolotów z zewnątrz i wewnątrz oraz jedzenia. Dla mnie są ważną i ciekawą częścią relacji. Muszę przyznać, że po przeczytaniu Twojej relacji z Australii sam zacząłem robić takie zdjęcia na moim pierwszym locie długodystansowym :D
arekkk 18 lipca 2014 01:31 Odpowiedz
Rewelacyjna relacja!Ile czasu jechaliście z Waranasi do Agry? 4.04 rano przylatuję do Delhi. 8.04 rano wylatuję z Delhi do Madrasu. Myślałem czy wykonalne byłoby 4-5.04 przeznaczyć na Agrę; 6.04 rano wylot do Waranasi, 7.04 popołudniu powrót do Delhi. Z pociągami pewnie może być różnie, a czasu nie ma duzo. Jak uważasz, czy taki trip miałby sens zeby zobaczyc najwaznieszje miejsca?
tygrysm 18 lipca 2014 10:32 Odpowiedz
Arekkk, dzięki :)Pociąg Marudhar Express z Varanasi do Agry jechał rozkładowo prawie 12 godzin w nocy ;-) Ciężko mi teraz stwierdzić jak było z jego punktualnością, ale prawie na pewno był spóźniony. Natomiast jeśli byś startował z Delhi to do Agry masz 3-4 godziny jazdy pociągiem i jest ich kilka w ciągu dnia :)Tu masz rozkład pociągów: http://www.cleartrip.com/trains , na pewno ułatwi Ci to planowanie :)kevin, dzięki i cieszę się! :)ewaolivka, cieszę się, że Ci się podobało! :)ELBE, oj... uwierz, że jest dużo więcej syfiastych miejsc niż Bolonia ;-) Włochy nie są takie złe ;-)
gosiagosia 27 lipca 2014 23:01 Odpowiedz
Quote:Gdy już wiemy jaką klasą chcemy jechać należy jak najszybciej kupić bilet, gdyż Hindusi kupują bilety na wszelki wypadek, by później ewentualnie z nich rezygnować z potrąceniem niewielkiej opłaty. Najlepiej jest, gdy bilety są od razu dostępne i otrzymują z systemu status potwierdzony (CNF, Confirmed). Pasażer z takim biletem od razu otrzymuje numer łóżka/fotela. Jeżeli bilety nie są dostępne, otrzymuje się bilet RAC (reservation against cancelation) z odpowiednią cyferką. Np. RAC-1, RAC-2 oznaczającą miejsce w kolejce. Taka osoba może wejść na pokład pociągu i dostaje łóżko na spółkę z inną osobą z biletem RAC. Jeżeli ktoś z potwierdzoną rezerwacją się nie pojawi w pociągu to łóżka są przydzielane wg. kolejności w kolejce RAC.Skomplikowane? No to patrzcie dalej. Kolejną listą po RAC jest lista oczekujących WL. Tutaj także każdy otrzymuje swój numer w kolejce, np. WL-1, WL-2 itd. Są to osoby, które nie mogą wejść do pociągu, jednak w razie gdyby ktoś z potwierdzoną rezerwacją zrezygnował z podróży osoba z najwyższym numerem z listy RAC wskakuje na jej miejsce otrzymując bilet CNF, a osoba z najwyższym numerem WL wskakuje na najniższe miejsce RAC. W ten sposób osoba z waitlisty może jechać pociągiem, choć niekoniecznie mając pełne łóżko dla siebie. To tak w skrócie, bo jeszcze są różne inne niuanse tego systemu typu listy RemoteWL dla pasażerów wsiadających na stacjach innych niż główne.Powyżej omówione listy są prowadzone oddzielnie dla każdego pociągu, oddzielnie w każdej klasie. System rezerwacyjny na dobę przed odjazdem pociągu ze stacji początkowej układa tzw. listę rezerwacji która jest wiążąca. Po jej sporządzeniu każdy może sprawdzić na bieżąco w Internecie w statusie swojej rezerwacji czy pojedzie czy nie, jednak jeżeli miało się status RAC lub WL, który zamienił się na CNF nie widać w Internecie numeru łóżka, bądź fotela w którym odbędzie się swoją podróż. Finalna lista rezerwacji jest także wywieszana na peronie na kilka godzin przed odjazdem danego pociągu, ta już jest kompletna – z numerami miejsc dla każdego pasażera.tygrysm - i tym sposobem,dzięki Tobie po 3 latach dowiedziałam się dlaczego pomimo rezerwacji miejsca przez internet i otrzymaniu potwierdzenia rezerwacji (no bo przecież pieniądze ściągnięte z karty, co wg mnie było równoznaczne z kupieniem biletu) biletów nie miałam. A ja już tych biednych panów w okienku podejrzewałam o korupcję :) Myślałam, że przehandlowali moje bilety. I dałam wyraz swojemu niezadowoleniu. Chyba muszę wrócić z przeprosinami. A relacja świetna :)
tygrysm 27 lipca 2014 23:09 Odpowiedz
gosiagosia, ale mam nadzieję, że kasę odzyskałaś? :)
gosiagosia 27 lipca 2014 23:16 Odpowiedz
Tak - pieniądze były już na koncie po powrocie do Polski. Ale dopiero teraz wiem dlaczego tak się stało :lol:
sebciu88 21 października 2014 14:19 Odpowiedz
gosiagosia napisał:Mumbaj jest zdecydowanie najnowocześniejszym z miast jakie widziałem w Indiach, jest całkiem czysty na tle innych aglomeracji. Centrum ma spójną architekturę zachowująca styl jaki widać powyżej. Opinię tę jednak bazuję na niewielkim wycinku Bombaju jaki widziałem, pamiętajcie że jesteśmy w najdroższej dzielnicy miasta.Właśnie wróciłem z Indii i tak z ciekawości jeszcze raz przeczytałem tę relację...zastanawiam się czy byliśmy w tym samym miejscu...jeśli Mumbaj jest czysty, to Varanasi jest Singapurem :D
kozi 21 października 2014 19:53 Odpowiedz
na wiosnę sam wybieram się do indii więc przeczytałem z ciekawością:) elegancko się czyta:)
drmariusz 1 stycznia 2015 17:53 Odpowiedz
A jak jest z bezpieczeństwiem w pociągach i czy radę spacerować po zmroku po hinduskich miastach?
tygrysm 2 stycznia 2015 00:28 Odpowiedz
drmariusz, ja jechałem w klasach AC3 i AC2 i czułem się bezpiecznie - gorzej na dworcach. Jeśli chodzi o wieczory to zawsze chodziliśmy w grupie, ale nie czuliśmy się nigdy niebezpiecznie (pomijając to, że łatwo wpaść pod jadący samochód lub tuktuka ;) ).
gaszpar 2 stycznia 2015 00:38 Odpowiedz
drmariusz napisał:A jak jest z bezpieczeństwiem w pociągach i czy radę spacerować po zmroku po hinduskich miastach?W pociągach jest bezpiecznie nie ma się moim zdaniem o co martwic, zachowując ostrożność niczym w PKP.My chodziliśmy we dwójkę równierz po zmroku po miastach i było ok. Ale np w Agrze nie czuliśmy się komfortowo po zmroku bo prąd i w zw. z tym oświetlenie działa jak chce.Ogólnie przez miesiąc w Indiach nie czuliśmy się ani razu niebezpiecznie. Poza wycieczką w górach autobusem gdy na kretej drodze górskiej okazało się, że śmierć jest w tirze na przeciwko nas i w tym którego właśnie wyprzedzają ;) ale to już inny temat pozdrawiam Gaszpar Wysłane z mojego C6903 przy użyciu Tapatalka
tygrysm 2 stycznia 2015 00:52 Odpowiedz
Gaszpar, czekam na resztę Twojej relacji :P
arekkk 28 lutego 2015 23:37 Odpowiedz
Super relacja, mega dużo informacji.Mam pytanie do lotów/odpraw SpiceJet. Nie mam już karty debetowej, którą płaciłem za bilety (straciła ważność). Co powinienem zrobić? Mamy kilka lotów SpiceJetem, więc odpraw też będzie sporo.